✯44.1✯

894 84 48
                                    

Hej hej!
Na początek taka szybka notka wyjaśniająca to, co się będzie teraz działo.

Jakiś czas temu pytałam Was, jaki ship wolelibyście tutaj zobaczyć – Drarry czy Hinny. Znacząca większość była za Drarry, lecz znalazły się także osoby, które wolałyby, aby znalazło się tutaj Hinny. 

Muszę przyznać, że ja sama nie mogłam zdecydować się, który z tych shipów wybrać, więc stwierdziłam, że zrobię je OBA!

Rozdział, w którym będą pojawiać się wątki Drarry i Hinny będzie podzielony na dwa podrozdziały (np. 44.1 i 44.2) i w każdym z nich będzie znajdował się inny ship. Oczywiście na początku każdego podrozdziału będzie powiedziane, jaki ship tam występuje. To, o którym shipie będziecie czytać nie wpłynie znacząco na fabułę, będę starać się opisywać wszystko tak, aby schodziło się w jednym punkcie, żeby aż nazbyt nie mieszać

Więc to od Was zależeć będzie, o czym będziecie czytać!!!

Mam nadzieję, że spodoba Wam się takie rozwiązanie.

A teraz miłego czytania! x

___

*Drarry*

Syriusz miał wrażenie, że dzień powrotu Lunatyka do domu był najszczęśliwszym dniem w jego życiu. Oczywiście, gdyby spojrzał na to trzeźwym okiem, to nie nazwał by tego dnia najszczęśliwszym (za taki uważał dzień ich ślubu i jeszcze parę innych), lecz jednym z najszczęśliwszych. Chociaż, kiedy jego mąż wyszedł z kominka i stanął przed nim z błogim uśmiechem na ustach, czuł się szczęśliwszy niż kiedykolwiek i siłą powstrzymywał się od choćby uronienia łzy. Rzucił się młodszemu w ramiona i przytulił z taką mocą, jakby chciał go co najmniej udusić. 

— Tak, Łapo, ja też się cieszę, że cię widzę — powiedział szatyn, tłumiąc w sobie śmiech. 

On także był niezmiernie zadowolony z faktu, że wróci do domu chociaż na kilka dni. Mimo że w Hogwarcie czuł się, jak za dawnych lat i szkoła to był dla niego praktycznie drugi dom, to w pewnych momentach oddałby wszystko, aby znów przestąpić próg Grimmauld Place 12, położyć się we własnym łóżku i przytulić do bruneta, którego przez te trzy tygodnie brakowało mu najbardziej. 

Stali tak w uścisku dobrą chwilę, nie chcąc już nigdy się rozstawać, lecz w końcu musieli się od siebie odsunąć. Black zmierzył wyższego wzrokiem.

— Bardzo źle się czujesz? —  spytał, mając na myśli zbliżającą się wielkimi krokami pełnię. Zaraz przyłożył wierzch dłoni do czoła szatyna, sprawdzając mu temperaturę. 

Remus parsknął lekko śmiechem. Żadne słowa nie zdołają wyrazić radości, jaką wtedy odczuwał, z powrotem mając przy sobie swój największy skarb. 

— Nie jest najgorzej — przyznał zgodnie z prawdą. — Pełnia dopiero za dwa dni.

— Wiem, ale ile razy bywało tak, że już tydzień wcześniej czułeś się praktycznie nieżywy? — przypomniał brunet. — Wolę mieć pewność.

Szatyn tylko się uśmiechnął i pochylił nad mężem łącząc ich usta w czułym pocałunku, wyrażającym cały ból i tęsknotę, jakie obydwoje odczuwali przez ostatnie dni. Nie widzieli się ledwo trzy tygodnie, lecz każdy z nich czuł, jakby były to lata. 
Łapa mruknął z aprobatą i wplątał palce w jasne włosy, nie pozwalając Lunatykowi się odsunąć. Teraz, kiedy znów mógł go mieć, nie miał zamiaru puszczać go szybciej niż byłoby to konieczne. Wiedział, że Remus nie zostanie z nim na długo, więc chciał maksymalnie wykorzystać każdą spędzoną razem chwilę, nawet, jeśli spotkali się tylko z powodu pełni. W tamtym momencie nie była ona aż tak wielką przeszkodą. 

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz