✯70✯

399 44 23
                                    

Następne dni, tygodnie, a w końcu miesiące zlewały się dla pary w bezdenną, przytłaczającą jedność. Każdego dnia budzili się z tą samą nadzieją, iż może to właśnie dzisiaj Harry powróci ze swojej wyprawy cały i zdrowy. Każdego dnia kładli się spać z tym samym przejmującym przygnębieniem i bólem w piersi na myśl o stracie podopiecznego. Coraz mniej się do siebie odzywali, na Grimmauld Place 12 coraz częściej panowała głucha cisza, częściej przerywana dźwiękami typowymi dla domu niż zwykłą rozmową dwójki mężczyzn. Mimo tego  pocieszenia w ciężkich momentach ciągle szukali w sobie nawzajem – każdą wolną chwilę dalej spędzali razem, tak jak robili to zawsze. Może i nie odzywali się do siebie zbyt często, lecz to się wtedy nie liczyło. Dla każdego z nich liczyła się za to sama obecność tego drugiego i poczucie niewymownego wsparcia jakim się otaczali.

Coraz częściej byli teraz wzywani na misje, czy to razem, czy osobno. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że więcej czasu spędzali poza domem niż w domu. Na to jednak żaden z nich nie narzekał – misje dawały im chociaż chwilę wytchnienia od napierających z każdej strony obaw związanych z młodym Potterem. Im dłużej ciągnęła się dana misja, tym dłużej pozostawali wolni. Przynajmniej w pewnym sensie. Świadomość zbliżającej się wojny nie opuszczała ich jednak nawet na sekundę. Z każdym kolejnym pojmanym śmierciożercą uświadamiali sobie, że są coraz bliżej ostatecznego starcia. I niewiele mogli z tym zrobić.

Z członkami Zakonu Feniksa także widywali się już coraz rzadziej – Kingsley Shacklebolt stwierdził, że powinni ograniczyć spotkania do minimum, aby przypadkiem nie ściągnąć na siebie niechcianej uwagi. Oczywiście, Grimmauld Place 12 zostało zabezpieczone różnorakimi zaklęciami przez najlepszych czarodziejów, lecz w tamtym czasie niczego nie mogli być nazbyt pewni.

Więc kiedy pewnego wieczora do ich salonu wleciał patronus w postaci srebrzystego rysia i oznajmił, iż wojna właśnie się rozpoczyna nie mieli pojęcia czy brać to na poważnie, czy może była to zmyślna pułapka zastawiona przez śmierciożerców, mająca na celu wyciągnąć ich z domu. Zanim jednak zdążyli podjąć decyzję o tym czy rzeczywiście opuszczać bezpieczne schronienie w pomieszczeniu zawitało kolejne świetliste zwierzę. Tym razem był to niewielkich rozmiarów kot, który wypowiedział jedynie dwa słowa:

— Harry żyje.

Tyle wystarczyło im, aby momentalnie zaczęli zbierać się do wyjścia. Dwadzieścia minut później byli już na miejscu. Aportowali się najbliżej Hogwartu, jak tylko mogli, lecz resztę drogi niestety musieli przejść pieszo, przez co stracili parę minut. Niedaleko jednego z bocznych wejść do zamku czekała na nich reszta członków Zakonu Feniksa, w tym też profesor McGonagall, do której to brunet od razu podbiegł.

—Gdzie on jest? Co się z nim teraz dzieje? Czy wszystko w porządku? Jest cały? — pytał, nie dając dojść kobiecie do głosu. Ta jednak nie miała zamiaru wchodzić mu w słowo. Spokojne spojrzenie szarych tęczówek wbiła prosto w jego oczy, a na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. Położyła mu dłonie na ramionach, na co Łapa momentalnie umilkł i odwzajemnił spojrzenie nauczycielki.

— Jest cały i zdrowy — powiedziała spokojnie, lecz stanowczo. — Przybył do nas niecałą godzinę temu z zamiarem dokończenia swojej misji — wyjaśniła, a mężczyzna skrzywił się widocznie. — Nie po to jednak zostaliście wezwani — teraz zwracała się już do wszystkich zgromadzonych wokół niej osób. Syriusz odsunął się kawałek, chwytając Lunatyka za dłoń i zamykając w swojej. — Hogwart potrzebuje teraz nas wszystkich. Wojna właśnie się zaczyna, a my musimy obronić to, co lata temu zobowiązaliśmy się chronić.

✯✯✯

Śmierciożercom udało się przebić powłokę ochronną szybciej, niż wszyscy zakładali. Wtedy dopiero rozpętało się prawdziwe piekło. Po zaledwie dziesięciu minutach bitwy wszędzie walały się martwe czy nieprzytomne ciała zarówno śmierciożerców, jak i czarodziei, uczniów i nauczycieli, a także najróżniejszych stworzeń, które opowiedziały się po jednej lub drugiej stronie. Dziedziniec przed zamkiem zmienił się w istnie pobojowisko i mężczyźni musieli podwójnie uważać, aby przypadkiem nie potknąć się o czyjąś rękę czy nogę.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz