✯33✯

1.1K 112 13
                                    

Na początku Harry nie był zbyt zadowolony faktem, że nie może od razu wypróbować swoich nowych ochraniaczy, lecz nie miał innego wyboru. Wrócili do domu. Lunatyk zabrał się za przyrządzanie herbaty, w zestawie z którą pojawił się także kawałek tortu dla każdego, a na pocieszenie pozwolił chłopcu zjeść także otrzymaną czekoladę. Trochę go tym udobruchał, lecz nie całkowicie.

Zjedli deser w całkiem miłej atmosferze, mimo (malejącego z każdym kęsem ciasta) naburmuszenia Harry'ego. Po nim przyszło im zbierać się do wyjścia.

- To co, gotowy na kolejną niespodziankę? - spytał chłopca Remus, uśmiechając się iście huncwocko.

Wyraz twarzy malca trochę zmiękł, a ten pokiwał ochoczo głową. Zaraz poleciał do swojej sypialni, aby się przebrać (co także zrobili mężczyźni) i już po niespełna dziesięciu minutach był z powrotem na dole, gotowy do ubrania butów i opuszczenia domu. Jego oczy błyszczały niecodziennym blaskiem.

Załadowali się na motocykl Łapy i w sekundę później wzbili w powietrze. Pęd wiatru roztrzepywał chłopcu ciemne włosy i o mało nie porwał okularów.

- Dokąd lecimy? - spytał, próbując przekrzyczeć szum powietrza i ryk silnika.

- Zobaczysz - odpowiedział mu tylko brunet, uśmiechając się przy tym zagadkowo.

Lecieli całkiem krótko, bo jedynie niecałą godziną, po czym wylądowali niezauważeni na obrzeżach niewielkiego lasku. Harry nie mógł się niczego dopatrzeć przez porastające okolicę drzewa, lecz gdzieś z daleka dobiegały go odgłosy różnych zwierząt.

- No, wycieczka, idziemy! - zawołał szatyn stojąc parę kroków dalej, kierując się ku wyjściu z lasu, jednocześnie ku osobliwym dźwiękom.

Syriusz, który jeszcze zabezpieczył swoją Bestię, i Harry poszli za nim, aby chwilę później wyjść na niewielką polankę, z której widać było ustawiony niedaleko, wysoki na trzy metry płot. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, im bardziej zbliżali się do płotu. Musieli obejść go, aby dotrzeć na miejsce, co zajęło im dobre dziesięć minut, lecz cel był warty podróży.

Chłopiec stał właśnie przed monstrualnym napisem ZOO, pod którym znajdowała się sporych rozmiarów brama i kasy biletowe. Ludzi było od groma, lecz małżeństwo nic sobie z tego nie robiło. Podeszli do jednej z kas i ustawili się w kolejce. Harry jeszcze chwilę przyglądał się napisowi z otwartą buzią i błyszczącymi oczami, po czym dołączył do wujków, ciągle jednak mocno zaskoczony.

- I jak, Bambi? Podoba się niespodzianka? - Syriusz kucnął przed nim i roztrzepał mu włosy, które i tak były w nieładzie po przejażdżce motocyklem.

Mały nie odpowiedział, a jedynie pokiwał głową w niemym szoku. O mugolskim Zoo słyszał niewiele, a jednak od zawsze chciał je odwiedzić - móc podziwiać te wszystkie niespotykane na co dzień stworzenia, w których nie było ani krzty magii, lecz i tak były niezwykłe. Chciał zachwycać się rozmiarami słonia, wystraszyć na widok niedźwiedzia i poczuć dumę, patrząc na lwa. Chciał tego wszystkiego od momentu, gdy tylko w telewizji zobaczył reklamę Londyńskiego Zoo dobre parę lat temu. Nareszcie mógł.

Małżeństwo kupiło trzy bilety wstępu, z którymi skierowali się w stronę bramy, gdzie ochroniarz miał je skasować i wpuścić ich do środka. Tak też zrobiono i po trzech minutach pełnoprawnie znajdowali się na terenie Zoo.

- To gdzie najpierw idziemy? - spytał Lunatyk, podchodząc do znaku stojącego nieopodal. - Na prawo mamy słonie, a potem zebry i żyrafy, a w lewo drapieżne koty.

Harry zastanowił się chwilę.

- Prawo - powiedział i chwycił wujków za ręce, ciągnąc ich w wyznaczonym kierunku.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz