Reszta świąt przebiegła im w miłej, można by nawet rzec, że rodzinnej, atmosferze. Harry niesamowicie ucieszył się z nowych klocków oraz pluszaka, natomiast Remus nie mógł darować sobie wygłoszenia reprymendy Blackowi za sprawianie mu tak drogich prezentów. Bowiem srebrny sygnet, zabezpieczony zaklęciem, aby nie raził wilkołaka, z wyrytymi runami nie był tanim interesem i Lunatyk bardzo dobrze o tym wiedział. Było mu także trochę wstyd, że Łapa znów podarował mu coś takiego, kiedy on miał dla męża tylko koszulkę z logiem ulubionego zespołu mugolskiego.
Nim zdążyli mrugnąć okiem, zleciał kolejny tydzień, przyciągając za sobą ostatni dzień miesiąca, jak i ostatni dzień roku '81. Mężczyzn bardzo to ucieszyło, gdyż uważali ten rok za okropnie pechowy i mieli nadzieję, że następny będzie tylko lepszy.
Trzydziestego pierwszego grudnia para obudziła się z niezrozumiałym poczuciem szczęścia i ulgi. Od rana mieli dobre humory, co także tyczyło się Harry'ego, przez co dom wypełnił się pozytywną energią.
Już przy śniadaniu snuli plany dotyczące wieczoru, jak i następnego dnia. Ten Sylwester miał wyglądać inaczej, niż każdy poprzedni - mimo niesamowitych planów, dobrze wiedzieli, że skończą przed telewizorem w salonie ze szklankami Ognistej Whisky w rękach, wspominając czasy szkolne.
Nie pomylili się zbytnio. Zaraz po zjedzeniu posiłku Syriusz wskoczył na motor i pognał do najbliższego sklepu po alkohol i zakąski. Wchodząc do środka w oczy rzuciły mu się sylwestrowe ozdoby, zajmujące cały jeden regał. Brunet uśmiechnął się pod nosem i ruszył w tamtą stronę. Po niedługim namyśle zdecydował się wziąć kolorowe czapeczki, gwizdki oraz balony do nadmuchania. Zadowolony z siebie ruszył dalej, w poszukiwaniu tego, po co właściwie tutaj przybył.
Pół godziny później stał przy kasie, płacąc za zakupy, próbując powstrzymać uśmiech, który wkradał się na jego usta za każdym razem, gdy wyobrażał sobie swojego męża w kolorowej czapeczce, z gwizdkiem w ustach i balonem w ręku.
W tym czasie szatyn na szybko posprzątał mieszkanie, aby w ładzie i czystości przywitać nowy rok. W końcu, jak to mają w zwyczaju powiadać mugole, ,,Jaki Sylwester, taki cały rok", a on na pewno nie chciał spędzić roku pomiędzy walającymi się wszędzie brudnymi naczyniami i kurzem na meblach.
Skończył idealnie w momencie, kiedy drzwi wejściowe skrzypnęły i wyłonił się zza nich Łapa, wkraczając do domu z uśmiechem godnym Huncwota.
— Co zrobiłeś? — spytał od razu Remus, bardzo dobrze znając ten wyraz twarzy męża.
— Niiiic — odpowiedział, specjalnie przeciągając samogłoskę, powolnym ruchem chowając siatkę z zakupami za plecami.
Lunatyk tylko westchnął ciężko, opierając dłonie na biodrach. Wiedział, że jego partner, albo właśnie wywinął najlepszy kawał swojego życia, albo dopiero ma zamiar to zrobić. Patrząc na torbę, którą uparcie trzymał poza zasięgiem wzroku drugiego, musiało chodzić o to drugie.
— Łapo... — odezwał się znów szatyn, lekko zrezygnowanym tonem, na co straszy uległ.
— No dobra — burknął, zaraz jednak znów się rozpromieniając, kiedy oddawał siatkę w ręce męża.
— Kupiłeś czapeczki i gwizdki? — upewniał się, lekko niedowierzając. Mimo wszystko, delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy. Ten ciemnowłosy idiota nigdy nie straci swojego dziecięcego ducha.
— Mhm — przytaknął zadowolony z siebie brunet. — Do tego jeszcze balony — dodał, zmuszając drugiego do dalszego przeszukiwania torby z zakupami. — Ustroimy nimi dom!
Lunatyk parsknął śmiechem i pokręcił głową. Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko zgodzić się na mało poważne pomysły jego męża.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...