Rok osiemdziesiąty ósmy był obfity w różnego rodzaju zdarzenia, lecz to jedno z nich było najbardziej znaczące.
Na pierwszy rzut oka dwudzieste ósme urodziny Remusa nie zapowiadały się jakoś niezwykle. Jak co roku, miał zamiar spędzić je wraz ze swoją małą rodzinką przy herbacie i torcie, ewentualnie jednym czy dwóch Kremowych Piwach na wieczór, kiedy Harry pójdzie spać.
Ku jego zdziwieniu, dzień ten wcale nie był taki pospolity. Już z samego rana, jeszcze zanim mężczyzna zdążył otworzyć oczy, Harry wskoczył (dosłownie) na niego, śpiewając Sto Lat na cały głos. Chwilę później dołączył do niego także Syriusz, który wkroczył do pokoju z tortem i torbą prezentową w rękach. Remus usiadł na posłaniu ciągle zaspany, lecz uśmiechnięty od ucha do ucha. Tego, jak kochał tą dwójkę nie dadzą rady opisać żadne słowa.
Kiedy piosenka dobiegła końca, pomyślał życzenie i zdmuchnął świeczki.
- O czym pomyślałeś? - spytał odwrócony do niego tyłem brunet, krojąc już tort na komodzie.
- Przecież wujek Lunatyk nie może ci powiedzieć, bo się nie spełni - odezwał się Harry, jakby lekko oburzony, że jego wujek zapomniał o tak podstawowej zasadzie.
Szatyn zaśmiał się pod nosem.
- No właśnie, Łapo - zgodził się z małym. - Nie powiem ci, bo się nie spełni.
Więcej tak cudownych momentów z tą cudowną dwójką.
- Dobra, już dobra - powiedział brunet, odwracając się do nich z dwoma talerzykami w rękach i jednym na głowie.
Remus spojrzał na niego z uniesioną brwią i miną mówiącą serio?, po czym parsknął śmiechem. Nie mógł uwierzyć w to, że ten zidiociały dureń wielkimi krokami zbliża się do trzydziestki, a ciągle zachowuje się, jakby był w Hogwarcie.
Łapa balansował z talerzem na czubku głowy, aż nie doszedł do łóżka. Wtedy lekko skłonił się przed mężem, ciągle trzymając prosto głowę, i zamrugał zalotnie. Z ust Lunatyka wyrwało się kolejne parsknięcie, lecz przejął talerz od bruneta i wbił widelczyk w ciasto. Teoretycznie nie pochwalał jedzenia słodyczy przed posiłkami, lecz ten jeden dzień w roku mógł odpuścić.
- Co będziemy dzisiaj robić? - spytał Harry, który już zdążył umazać się czekoladą z tortu.
Syriusz pokręcił głową z lekkim uśmiechem, po czym spojrzał znacząco na chrześniaka, jakby próbując coś mu w ten sposób przekazać. Ten chwilę wpatrywał się w niego bez cienia zrozumienia na twarzy i nagle go olśniło. Brunet, widząc to, szybko przyłożył palec do ust, pokazując chłopcu, aby przypadkiem nic nie powiedział, na co ten pokiwał głową.
Szatyn patrzył na to z konsternacją na twarzy. Kiedy brunet odwrócił się do niego z niemałym uśmiechem na twarzy, młodszy ściągnął brwi i wbił w niego szmaragdowe spojrzenie, próbując przedrzeć się do jego mózgu i wybadać, o co może im chodzić.Żaden z nich nie wytrzymał zbyt długo i w chwilę potem cała trójka zwijała się ze śmiechu.
✯✯✯
Mimo że nikomu się nie chciało, prędzej czy później trzeba było wstać. Co z lekka zdziwiło Remusa, to to, że Syriusz (który przeważnie zapierał się rękami i nogami, żeby jak najdłużej siedzieć w łóżku) podniósł się pierwszy i to właśnie on zarządził ,,ruszenie tyłków". Szatyn postanowił nie pytać - podświadomie czuł, że szykuje się coś wielkiego.
Wstali, ogarnęli się i zeszli do salonu, gdzie Łapa spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Była dopiero dziesiąta, więc mieli jeszcze trochę czasu. Już miał zamiar rozsiadać się na kanapie i odpalać telewizor, kiedy podszedł do niego Harry.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...