— Bambi? — niedowierzał Łapa. — Jak się tu dostałeś? Tylko nie mów mi, że przeszedłeś wszystkie te schody.
Chłopiec uśmiechnął się i niezgrabnym krokiem ruszył w stronę łóżka, na którym siedziała para. Wdrapał się na nie i usadowił brunetowi na kolanach.
— Zjadłeś chociaż śniadanie? — spytał, choć wiedział, że raczej nie dostanie odpowiedzi. Mimo wszystko, Harry pokiwał głową, wywołując tym samym śmiech dwójki mężczyzn.
Malec rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak swój wzrok utkwił w obandażowanym Lunatyku, który uśmiechał się do niego sennie.
— Ała — powiedział, wskazując paluszkiem bandaż na ręce szatyna. — Ała.
Zielone oczy, tak do siebie podobne, a jednak tak inne, spotkały się, a Remus uśmiechnął się smutno.
— Tak, Harry, wujek Lunatyk zrobił sobie ała - wyjaśnił brunet. — Widzisz, czasem tak jest, że sami sobie robimy krzywdę, ale to nic, w końcu się zagoi — spojrzał na męża i uśmiechnął się lekko. — A do tej pory musimy zająć się wujkiem. Pomożesz mi?
Mały, mimo, że nie zrozumiał pytania, pokiwał głową, ciągle wpatrzony w białe bandaże.
✯✯✯
Ranek minął im spokojnie. Remus mozolnym tempem dokończył swoje śniadanie w akompaniamencie rozmów i śmiechów. Mimo pełni był szczęśliwy, że ma przy sobie tą dwójkę.
W gruncie rzeczy żaden z nich nie miał ochoty ruszać się z łóżka, lecz nastała pora obiadowa i każdemu zaczęło burczeć w brzuchu. Łapa podniósł się z posłania i położył Lunatykowi dłoń na ramieniu, widząc, że ten chce zrobić to samo.
— Odpoczywaj, przyniosę ci tutaj — powiedział, na co szatyn tylko kiwnął głową, nie mając siły upierać się przy swoim.
— A ty — tu brunet zwrócił się do chłopca bawiącego się pluszowym misiem. Kiedy zdał sobie sprawę, że to o niego chodzi, odwrócił się do mężczyzny. — A ty zostaniesz tutaj z wujkiem i przypilnujesz, aby nie ruszał się z łóżka, dobrze?
Mały, widząc, że Syriusz ewidentnie czeka na jakąś reakcję, pokiwał głową. Ten uśmiechnął się.
— Zaraz wracam — zwrócił się do męża i złożył na jego czole ostatni pocałunek przed wyjściem z pokoju. Nie zamknął drzwi w razie, gdyby coś się działo.
Wiedział, że nie ma się o co martwić, Harry był najgrzeczniejszym chłopcem, jakiego kiedykolwiek spotkał (nie, żeby było ich wielu). Miał do niego pełne zaufanie, przynajmniej takie, jakie można mieć do rocznego dziecka i wiedział, że ten nie zrobi nic, co wymagałoby jego natychmiastowej interwencji.
Przy pomocy czarów w niecałe piętnaście minut udało mu się przyrządzić przyzwoity obiad. Zdecydował się na ryż z kurczakiem po chińsku. Zdawał sobie sprawę z tego, że Remus pewnie będzie miał ochotę na mięso, a on (ku własnemu zdziwieniu) zjadłby jakieś warzywa. Tak więc stanęło na kurczaku po chińsku. W chwilę później był z powrotem w sypialni, zaklęciem lewitując za sobą trzy talerze. Jeden podał szatynowi, drugi wziął dla siebie, natomiast trzeci - z samym ryżem i sosem - wylądował na wcześniej wyczarowanym stoliku, gdyż Harry nie poradziłby sobie z talerzem na kolanach. Zabezpieczył jeszcze pościel dokoła malca, aby ten przypadkiem jej nie ubrudził i zabrali się za jedzenie.
— Co macie zamiar dzisiaj robić? — spytał Lunatyk po skończeniu swojego posiłku i odstawieniu talerza na szafkę nocną.
— Raczej nie mamy większych planów, co nie, Bambi? — odpowiedział mu Łapa, spoglądając w kierunku malca, który nawet nie zauważył, że został włączony do rozmowy. Zajadał się ryżem, co chwila rozsypując trochę na łóżko. Brunet dziękował w duchu Merlinowi, że pomyślał o zabezpieczeniu pościeli.
CZYTASZ
Zaćmienie {Wolfstar}
Fanfiction~~~ - Może lepiej by było, gdybyś zaproponował to Glizdogonowi? Raczej nikt nie będzie podejrzewał go o strzeżenie waszej tajemnicy, a mnie wezmą na pierwszy ogień. - Chyba masz rację. °°° - On tego nie zrobił, prawda? Zabiję go, do cholery! ZABIJ...