✯71.1✯

394 41 14
                                    

*Drarry*

Kiedy Voldemort odezwał się, oznajmiając wszystkim zebranym, iż słynny Harry Potter nie żyje, Syriusz myślał, że śni i musi to być naprawdę okropnej maści koszmar. W głębi duszy bardzo chciałby, aby tak było – aby to wszystko okazało się tylko kolejnym głupim koszmarem, z którego zaraz się obudzi we własnym łóżku, w objęciach męża, który będzie powtarzał mu, że wszystko jest dobrze, że nic z tego, co właśnie zobaczył czy usłyszał nie jest prawdą, a tylko wymysłem jego śpiącego umysłu.

Niestety. Słowa Czarnego Pana, jak i martwe ciało Harry'ego w rękach Hagrida były aż nazbyt prawdziwe. W jednej sekundzie stał prosto, w drugiej natomiast musiał przytrzymać się Remusa, stojącego obok, aby nie osunąć się na ziemię. Czyli to już koniec?

Nie.

Nie, to nie może zakończyć się w ten sposób.

Widział teraz przed sobą dwie drogi – albo podda się uczuciu ogarniającej go rozpaczy i paniki, albo zbierze się w sobie i dalej będzie walczył o to, za co setki ludzi przed nim oddało życie. Za co jego chrześniak właśnie oddał życie. I chociaż nogi miał jak z galarety, w środku był cały roztrzęsiony, a jego umysłem władała potrzeba poddania się, to pozwolił Lunatykowi ustawić się z powrotem do pionu. Posłał mordercze spojrzenie w kierunku Voldemorta i Bellatrix, czego żadne z nich zdawało się nie zauważać. Zniszczę ich, poprzysiągł sobie w duchu, tak, jak oni zniszczyli wszystko, co kiedykolwiek kochałem.

Remus spojrzał na męża ze smutkiem wymalowanym na twarzy, lecz ten na niego nie patrzył. Mógł sobie wyobrażać, co bruneta przeżywa w tej chwili, mimo że jego mina wyrażała coś skrajnie innego. Ale szatyn wiedział. Za błyskiem w szarych oczach kryło się przerażenie, za pewną postawą przemawiał strach. A jednak mimo tego wszystkiego, co Łapa już przeżył i tak nie miał zamiaru się poddać. Właśnie stracił chrześniaka. Chrześniaka, który był dla niego jak syn, którego kochał i obiecał chronić za wszelką cenę.

Jednak nie przed wszystkim możemy zostać ochronieni i Łapa właśnie sam się o tym przekonał, niestety w niesamowicie tragiczny sposób. Czy kiedy po tym wszystkim wrócą do domu, Black znowu się załamie, tyle że tym razem już na dobre? Od zawsze powtarzał, że jest gównianym wujkiem, że Harry zasługuje na kogoś znacznie lepszego, że on się do tego nie nadaje. Czy ta sytuacja tylko jeszcze bardziej utwierdzi go w tym przekonaniu?

Szatyna także bolała strata Harry'ego. Też kochał tego chłopaka, jak własne dziecko i jego śmierć zrzuciła na niego ból tak straszny, jakiego w życiu by się po sobie nie spodziewał. Dlatego bał się, że jeśli Syriusz się podda, to pociągnie go zaraz za sobą, bo nie będzie w nim już żadnej siły, aby wyciągnąć ich z powrotem. A do tego naprawdę nie chciał dopuścić.

Voldemort dalej coś mówił, lecz oni już go nie słyszeli – wpatrywali się tylko w scenę rozgrywającą się przed nimi, jakby oglądali jakiś film w telewizji. Remus zaczął się budzić dopiero, kiedy uświadomił sobie, że na środek placu wyszedł Neville i zdaje się, że coś mówi. Wtedy kilka rzeczy wydarzyło się na raz – Longbottom nagle wyciągnął miecz Godryka Gryffindora z trzymanej przez siebie Tiary przydziału i zaszarżował na węża, nie opuszczającego boku Czarnego Pana; martwy Harry wręcz wyskoczył z rąk Hagrida i zaczął atakować Nagini zaklęciami, a Malfoy, który wcześniej zdążył przejść na stronę śmierciożerców rzucił się momentalnie w stronę gryfona. Na placu rozległ się tylko jego przerażony i zaskoczony zarazem okrzyk:

— Potter!

Narcyza Malfoy przez chwilę wyglądała, jakby chciała go zatrzymać, lecz jej mąż szybko chwycił ją za dłoń i odciągnął na koniec tłumu, który na powrót gotował się do walki. Mężczyźni więcej ich nie widzieli.

Zaćmienie {Wolfstar}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz