97.

392 31 20
                                    

- Czy wy jesteście razem? - zapytała, uważnie mierząc nas swoim w dalszym ciągu zaskoczonym spojrzeniem.

Ja wraz z Piotrkiem patrzyliśmy na siebie, nie wiedząc co jej odpowiedzieć.

Nie tak wyobrażałem sobie ten moment kiedy moja mama dowie się o tej relacji.

Między nami przez naprawdę długi czas panowała niezręczna, przeszywająca wręcz cisza.

Nikt nie wiedział co w tej chwili powinien powiedzieć. Szczerze mówiąc to nawet nie odsunęliśmy się od siebie z blondynem. W dalszym ciągu byliśmy do siebie przytuleni.

- Może porozmawiamy o tym w salonie...? - zaproponowałem nagle, starając się zachować spokój i powagę. Kobieta zgodziła się, krótko po tym opuszczając pomieszczenie i zostawiając mnie sam na sam z Piotrkiem.

Mój wzrok zatrzymałem na jego jasnych tęczówkach. Cicho liczyłem na jakiś pomysł czy propozycje z jego strony.

- Co jej powiemy? - zapytałem niepewnie, tym samym przerywając ciszę.

- Prawdę - odpowiedział nie zastanawiając się nad tym długo.

- A... Co z... - chciałem zadać kolejne pytanie. Tym razem dotyczyło ono szkoły i tego jakże "ekskluzywnego" zaproszenia, które moja mama otrzymała od Pana dyrektora.

Blondyn niemal od razu domyślił się o co chciałem zapytać. Nie pozwolił mi jednak dokończyć.

- Ja jej o tym powiem - oznajmił - W końcu i tak dowiedziałaby się o wszystkim w szkole. Lepiej, abyśmy to my wyjaśnili jej jak to tak naprawdę wygląda - stwierdził z czym się zgodziłem.

Wstaliśmy z łóżka, powoli zaczynając kierować się w stronę drzwi, a co za tym idzie również salonu.

Wyszliśmy z pomieszczenia. Wzrok mojej mamy niemal od razu zatrzymał się na nas.

Wyraz jej twarzy nie wskazywał na żadne negatywne nastawienie z jej stron. Wraz z blondynem wymieniliśmy szybkie spojrzenie, po chwili z powrotem kierując wzrok na kobietę stojącą jakieś dwa metry od nas.

- My... - zacząłem trochę niepewnie. Przybliżyłem swoją dłoń do tej należącej do mojego partnera, nieśmiało łącząc je razem - Początkowo nie planowaliśmy tego, ale... Tak... Tak jesteśmy razem - powiedziałem.

- Wiem, że raczej nie powinno się to wydarzyć - rzekł blondyn - Miałem przez czas Pani nieobecności pilnować Kacpra, a nie go uwodzić - powiedział poważnym, a za razem trochę niepewnym głosem.

Po tym wyznaniu między naszą trójką po raz kolejny tego dnia zapanowała cisza.

- Wszystko w porządku chłopcy - powiedziała z uśmiechem, tym samym przerywając to milczenie między nami.

- Serio? - zapytałem. Tak nic, żadnych pytań? Po prostu nic...

- Tak - odparła - Wiedziałam, że się dogadacie, jednak że nie spodziewałam się, że aż tak się polubicie - dodała i po raz kolejny posłała w naszą stronę delikatny, przyjazny uśmieszek.

Po tych słowach postanowiłem dyskretnie szturchnąć blondyna, aby wyjaśnił tę dosyć nieciekawą sprawę w szkole.

- Mógłbym jeszcze chwilę z Panią porozmawiać? - zapytał na co moja mama od razu się zgodziła.

Nie chciałem uczestniczyć przy tej rozmowie. Kiedy tylko naszła odpowiednua okazja po cichu się stamtąd ulotniłem.

Podszedłem do drzwi wyjściowych i bez słowa opuściłem mieszkanie.

Najwyżej będą mnie szukać, pomyślałem wzruszając ramionami.

Wolnym krokiem zacząłem schodzić po schodach. Zastanawiałem się gdzie mógłbym teraz pójść.

Na schodach panowała nieskalana niczym cisza. Nikogo wokół mnie. A... Przynajmniej tak mi się zdawało.

Nagle jednak usłyszałem jakiś dziwny, niezidentyfikowany hałas.

Co jest kurwa?!

Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się... Walizka?!

Przedmiot sunął po powierzchni schodów wprost na mnie. To chyba jakieś żarty!

Nie zastanawiając się długo, odskoczyłem na bok. Co tu się kuźwa dzieje? Co za cymbał zrzuca walizki ze schodów?

- Wszystko w porządku? - usłyszałem nagle pytanie. Odwróciłem się, a moje zaskoczenie co do spadających z wysokości walizek gdzieś znikło.

- Tak - odpowiedziałem.

Victor, który zapewne był właścicielem przedmiotu, który omal mnie nie zgniótł, położył ręce na moich ramionach. Patrzył na mnie, dłuższy czas nic się przy tym nie odzywając.

- Mogę wiedzieć co ty debilu wyprawiasz? - zadałem wreszcie pytanie.

- Znoszę walizkę na dół - odparł z tym jak zawsze przyjaznym uśmiechem.

- Wyjeżdżam dzisiaj - rzekł po chwili.

Czekaj... Co?

Jak to wyjeżdża? Co to ma w ogóle znaczyć?

- W sumie to miałem podejść dzisiaj do ciebie i się pożegnać - powiedział, odwracając na krótki moment ode mnie swój wzrok. Jego dłonie w dalszym ciągu znajdowały się na moich ramionach.

- To... Yyy... Może ci pomóc? - zapytałem nagle. Nie wiedziałem co innego mógłbym mu w tej chwili powiedzieć. Nie ma co ukrywać, zaskoczył mnie trochę tą wiadomością.




************

Cześć 😁

Wiem, że większość z was nie lubi Victora 😅 A więc... Kto się cieszy z jego wyjazdu? Heh 😏

Maraton:

4/ kiedyś napiszę

(około 700 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz