82.

494 45 20
                                    

Zaczynała się właśnie piąta kolejka. Piotrek na chwilę obecną wygrywał jakimiś dwudziestoma punktami.

Tak być nie może!

Nie ma opcji, abym dał się nauczyciel w kręgle ograć.

Podszedłem, wziąłem kulę i już miałem nią rzucić, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.

Muszę to dobrze przemyśleć.

Szybko wszystko przekalkulowałem i rozmyśliłem plan rzutu idealnego.

- Rzucisz wreszcie? - zapytał nagle już trochę zniecierpliwiony blondyn. W sumie to nie dziwę mu się, że o to pyta. W końcu stoję z tą kulą w jednym miejscu już od dobrych dwóch minut.

Odwróciłem się w jego stronę, posyłając mu błyskotliwy uśmieszek.

- Już skarbie - odpowiedziałem przesłodzonym głosem.

Ustawiłem się, zamachnąłem po czym szybko i dosyć dynamicznie rzuciłem kulę.

Sunęła ona gładko po samym środku toru.

I... Strike!

- Tak chcesz się bawić - rzekł blondyn. Widać było, że był trochę zaskoczony. Posłał w moją stronę wyzywające spojrzenie, które odwzajemniłem.

- Owszem - odparłem.

- Nie dam się tak łatwo prześcignąć - rzekł, biorąc w rękę kulę.

- A ja nie mam zamiaru zostawać w tyle z tymi punktami - powiedziałem, uśmiechając się zadziornie.

Już po dwóch kolejnych rundach prawie że był między nami remis. Taka sytuacja miała miejsce aż do dziesiątej, ostatniej kolejki.

Teraz wszystko albo nic. Różnic punktów między nami wynosiła zaledwie dwa.

Trzymałem kulę, przyglądając się, stojącym w oddali kręglom.

Muszę to wygrać!

Zamachnąłem się szybkim, sprawnym ruchem rzucając kulą. Toczyła się ona po torze. Nagle jednak zaczęła skręcać.

Nie spadła jednak z toru. Toczyła się dalej, ale już nie po samym środku.

Zbiłem pięć kręgli.

Kurde, było blisko. Skierowałem się po kolejną kulę. Znowu spojrzałem na kręgle, a dokładnie na te, które jeszcze pozostały.

Wziąłem głębszy wdech. Zacząłem powoli wypuszczać z płuc powietrze. Zamachnąłem się i puściłem kulę.

Zanim się spostrzegłem zbite zostały trzy kolejne kręgle. Nie jest tak źle.

Usiadłem na krześle niedaleko naszego toru. Miałem idealny wgląd zarówno na tablicę z punktami jak i na mojego partnera.

Za pierwszym razem zbił on trzy kręgle. Teraz już zacząłem obawiać się, że mogę jednak z nim przegrać.

Blondyn wziął do ręki drugą i ostatnią już kulę. Zastanowił się chwiłę po czym rzucił.

Kula toczyła się równo po torze. I... Zbiła idealnie trzy kolejne kręgle.

Remis!

Czy to jest jakiś żart?!

No chyba kuźwa, no nie. Nie podobało mi się to ani odrobinę.

- Nie zgadzam się na to! - burknąłem, robiąc przy tym obrażoną minę. Blondyn no to tylko krótko się zaśmiał.

Podszedł bliżej do mnie, łapiąc mnie za obie dłonie. Ciekawiło mnie co on  wyczynia.

Uniósł jedną z moich rąk do góry, składając na niej szybciutki, czuły pocałunek.

- Trzeba przyznać, że wyrównana walka - rzekła, uśmiechając się lekko.

- Tak... - odparłem. Szczerze mówiąc byłem już trochę zmęczony.

- Wracamy? - zapytałem, odwzajemniając uśmiech.

- Jeśli już chcesz wracać to jasne - odpowiedział.

Wyszliśmy z budynku, zaczynając kierować się w stronę samochodu. Wsiedliśmy do niego, po czym ruszyliśmy.

Na zewnątrz było już ciemno. Najchętniej poszedłbym już spać. Jednak jasne światła latarni i inne duperele rozwieszone na budynkach nie pozwalały mi na to.

Odwróciłem swój wzrok w stronę blondyna, zaczynając uważnie mu się przyglądać.

Nigdy nie zwracałem większej uwagi na to kiedy prowadził samochód. Teraz natomiast wydawało mi się to nadwyraz interesujące.

Chyba już naprawdę jestem bardzo zmęczony.

Z czasem przestałem zwracać większą uwagę na otaczające mnie zewsząd światła. Zaminąłem oczy, po prostu zasypiając w tym samochodzie.


***********

Cześć 😁

Maraton

2/2

(około 540 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz