60.

854 45 65
                                    

Wróciliśmy do domu. Pomimo faktu, że był już grudzień na zewnątrz było całkim ciepło. Nawet spoko pogoda na spacer.

Nie mówiłem jeszcze Piotrkowi gdzie idziemy. Tak niespodzianka.

Postanowiłem też, że nie będziemy jechać tam autem. Niech ta leniwa buła nareszcie się gdzieś ruszy bez tego samochodu.

- No chodź już! - krzyknąłem, próbując go tym samym trochę pośpieszyć.

- Aż tak ci się śpieszy?! - usłyszałem tylko w odpowiedzi.

No... Gdyby mi się nie śpieszyło to bym nie poganiał chyba. Przewróciłem oczami już lekko poirytowany.

Oparłem się o drzwi wyjściowe, po chwili powoli się po nich zsuwając w dół. Usiadłem na podłodze i zacząłem przeglądać coś w telefonie.

Kiedy blondyn nareszcie się pojawił ja już zamiast opierać się o te drzwi po prostu leżałem na podłodze przed nimi.

- To co? Idziemy? - zapytał z lekkim uśmiechem starszy.

Dłużej się nie dało, prawda...?

- Nareszcie... - odparłem, spoglądając na niego wymownie - Tak - odpowiedziałem.

- To wstawaj, a nie tak leżysz - zaśmiał się na co ja tylko przewróciłem oczami.

Wyciągnąłem w jego stronę rękę, aby pomógł mi wstać. Blondyn niemal od razu ją chwycił po chwili dość gwałtownym ruchem pociągając mnie w swoją stronę.

Nawet nie zdążyłem się zorientować kiedy moje dłonie znalazły się na jego klatce piersiowej. Starszy obiął mnie w pasie, tym samym jeszcze bardziej mnie do siebie przysuwając.

Spojrzałem na niego lekko się przy tym rumieniąc.

- Może... Chodźmy już... - wymamrotałem po dłuższej chwili ciszy. Muszę przyznać, że trochę speszyła mnie ta sytuacja.

Ale tylko trochę.

Jeszcze randka się nie zaczęła, a ja już jestem czerwony jak po dwugodzinnej lekcji wuefu.

Niedługo później wyszliśmy z mieszkania, zamknęliśmy drzwi i skierowaliśmy się na schody. Ja dość szybko zacząłem z nich zbiegać na co blondyn cicho się zaśmiał.

Wybiegłem na zewnątrz i zacząłem oczekiwać na przyjście Piotrka.

Oj... Typ ma szczęście, że teraz nie ma śniegu bo bym mu pierdyknął śnieżką za to, że muszę na niego tyle czekać.

Kiedy blondyn nareszcie opuścił budynek od razu zaczął kierować się w stronę samochodu.

Serio...?

- A ty gdzie idziesz? - spytałem poważnym głosem.

- Do samochodu - odparł obracając się w moją stronę. Najwyraźniej zdziwiło go moje pytanie.

- Nie ma takiej obcji - powiedziałem stanowczo - Ja zaproponowałem to wyjście i ja będę decydował jak ono będzie przebiegać - dodałem równie poważnym tonem.

Widziałem, że zaskoczyłem go tym. Nie protestował jednak.

Miałem pomysł na to w jaki sposób dostaniemy się do parku.

- Chodź - powiedziałem, łapiąc go przy tym za rękę i zaczynając gdzieś prowadzić.

Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przy hulajnogach elektrycznych. Były to takie miejskie hulajnogi.

Widziałem, że blondyn nie był przekonany co do mojego pomysłu.

- Wiesz... Jednak myślę, że samochodem byłoby bezpieczniej - rzekł nagle.

Bosze... Co za maruda...

- Jedziemy tym - rzuciłem szybkim i pewnym siebie tonem - Zaciągnąłeś mnie kiedyś na łyżwy to teraz ja biorę cię na przejeżdżkę tym - dodałem, posyłając w jego stronę zadziorny uśmiech.

Skoro ja nie zginąłem na tych łyżwach to i jemu nic się nie stanie od jazdy na hulajnodze.

* * *

Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do parku. Zajęło nam to trochę dłużej niż się tego spodziewałem, no ale cóż... Można powiedzieć "problemy techniczne".

Podszedłem bliżej do blondyna na co on tylo lekko się uśmiechnął.

- Przejdziemy się? - zapytałem.

- Jeśli chcesz - odpowiedział posyłając mi jeszcze szerszy uśmiech.

Zaczęliśmy kierować się w głąb parku. Był dosyć duży, ale nie przeszkadzało mi to.

- Piotruś... - powiedziałem nagle trochę niepewnym głosem czym zwróciłem jego uwagę.

- Co jest? - spytał. Ja tylko delikatnie uniosłem kąciki ust do góry.

- Bo... - zacząłem cicho - Berek! - krzyknąłem klepiąc go lekko w ramię i szybko odbiegając gdzieś dalej.

Widziałem, że starszy nie spodziewał się tego z mojej strony. Po chwili jednak zaczął mnie gonić.

- Tak chcesz się bawić?! - usłyszałem za sobą.

Biegłem jedną z głównych drug. Na szczęście nie było jakoś dużo osób w tym parku więc mało kto patrzył na naszą dwójkę. I w sumie dobrze.

- Nie złapiesz mnie! - krzyknąłem prowokującym tonem, odwracając głowę w jego stronę.

Po chwili skręciłem, wbiegając na obszar, na którym prawie że nie było drzew. Była to taka jakby polanka czy coś podobnego.

Niemal od razu kiedy to uczyniłem poczułem jak ktoś łapie mnie w pasie od tyłu.

- Pójść mnie! - krzyknąłem próbując mu się wyrwać. Blondyn jednak nie planował tego zrobić.

- Teraz mi już nie uciekniesz - rzekł jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągając.

Po chwili zostałem przez niego dość gwałtownie pociągnięty w dół. Leżeliśmy teraz na ziemi.

Starszy obrócił mnie tak, że teraz znajdował się nade mną.

- Co ty robisz? - spytałem trochę rozbawionym głosem. Ciekawiło mnie to co mogło się za chwilę wydarzyć.

- Ciii... - Usłyszałem tylko w odpowiedzi.

- Teraz jesteś mój... - szepnął na co przez moje ciało przeszła fala przyjemnych dreszczy.

W okół nas nie było nikogo. Spojrzałem w oczy blondyna próbując coś z nich wyczytać. Nie zdążyłem jednak tego zrobić.

W tym też momencie starszy wpił się namiętnie w moje usta. Od razu oddałem ten pocałunek.

Był to jeden z dłuższych i bardziej chciwych pocałunku.

I... coś czuję, że gdybyśmy nie byli teraz w parku to mogłoby się to skończyć na czymś więcej...


***********

Cześć 😁

😏

(około 820 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz