6.

966 35 53
                                    

Wyszedłem ze szkoły i wolnym krokiem zacząłem kierować się na przystanek. Nadal próbowałem oswoić się z myślą, że ten debil został moim nauczycielem.

Mijałem właśnie jedną z uliczek kiedy nagle usłyszałem jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłem się i lekko zdziwiony spojrzałem na Piotrka stojącego jakieś dziesięć metrów za mną. Rany... Czego on znowu chce?

- Co? - parsknąłem wrednie

- Pomyślałem, że może mógłbym cię podwieźć. W końcu mieszkamy obok siebie - zaproponował

- Nie, dzięki - odparłem

- Dlaczego, nie? Bez sensu jest abyś jechał autobusem skoro możemy wrócić razem - cały czas próbował mnie przekonać

- Nie trzeba. Dam sobie radę sam - odpowiedziałem

- Nie wymyślaj, tylko choć - powiedział poważnym głosem wskazując na samochód stojący obok niego

- Ale ja... - nie dokończyłem ponieważ chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągną w stronę pojazdu

No nie mówcie, że on będzie mnie jeszcze odwoził do domu.

Może i chciał dobrze, ale to wyglądało bardziej jakby mnie porywał niż jeśli proponował podwózkę.

Chcąc nie chcąc musiałem z nim jechać. Nie podobało mi się to ani trochę.

* * *

Jechaliśmy w ciszy. Nie miałem zamiaru z nim rozmawiać. I tak byłem wystarczająco załamany tym dniem. Byłem zły zarówno na niego jak i na szkołę, że go zatrudnili.

Przeglądałem coś w telefonie nie zwracając większej uwagi na blądyna. Nie chciałem z nim jechać.

Równie dobrze mógłbym spokojnie wracać komunikacją miejską i przynajmniej mieć spokój. Nie wiem po co on się tak uparł aby mnie odwieźć. No, ale cóż jak już mnie zaciągną do tego samochodu no to już z nim jadę.

Jedynym plusem było to, że będę wcześniej w domu. Po za tym nic dobrego w tym nie było.

* * *

Wysiedliśmy z samochodu. W momencie, w którym postanowiłem się stamtąd ulotnić znowu usłyszałem irytujący głos blądyna. Czy on nie może mnie zostawić w spokoju? Czy ja tak dużo od niego wymagam?

- Dokąd idziesz? - spytał.

Czy on tak serio...?

- Do domu... - odparłem robiąc przy tym głupkowatą minę

- Poczekaj chwile - powiedział

Ja niechętnie zrobiłem jak nakazał.

Po chwili oboje udaliśmy się w stronę budynku, a następnie na schody. I niby wszystko było w miarę okej dopóki chłopak znowu nie zaczął o coś pytać.

- Na, którą jutro masz lekcje? - spytał nagle

- Po co ci to wiedzieć? - zadałem pytanie nie odpowiadając na to jego

- Jakbyśmy mieli na tę samą godzinę to mógłbym... - przerwałem mu bo i tak doskonale wiedziałem o co mu chodzi

- Nie, dzięki - powiedziałem szybko - Naprawdę nie musisz mnie nigdzie zawozić

Chłopak na chwilę zamilkł.

- Jak chcesz - wzruszył ramionami - Ale wiesz... Jakby co to mów

- Jasne... - wymamrotałem od niechcenia

- Do jutra młody - uśmiechną się lekko starszy kiedy kierowałem się do drzwi od swojego mieszkania

- Ta... - odparłem oschle zaczynając otwierać drzwi

Wszedłem do środka i od razu rzuciłem plecakiem jak jakąś kulą do kręgli. Tak, że przejechał po całym korytarzu i zatrzymał się dopiero na ścianie.

Byłem zmęczony. Najchętniej rzuciłbym wszystko i wyjechał w Bieszczady. Może chociaż tam nie będę musiał codziennie widywać tego typa. Chociaż znając moje szczęście pewnie i tak bym go tam spotkał.

* * *

Obudziłem się rano z równie beznadziejnym nastrojem jaki miałem wczoraj wieczorem. Od niechcenia wstałem z łóżka i zacząłem się ogarniać.

Moja matka jak zawsze była już w pracy. Ona strasznie dużo pracuje i bardzo często wyjeżdża właśnie z tego powodu. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało. Już się do tego przyzwyczaiłem.

Często zostaję sam na weekendy, a czasem nawet na całe tygodnie. Mam wtedy spokój, więc nie mogę narzekać. Mogę gdzieś wyjść w środku nocy i nikt nie będzie miał o to problemu.

Zacząłem powoli kierować się w stronę drzwi wyjściowych. Zamknąłem je i z ogromną niechęcią zacząłem iść na autobus.

Po około 30 min byłem już na miejscu. Wpełzłem do szkoły. Już na progu spostrzegłem gości z mojej klasy. Tych samych, którzy czasem mnie wyzywają. Oni po chwili też mnie zauważyli. Ze złośliwym uśmiechem zaczęli czekać aż przejdę koło nich w drodze do szatni.

Po prostu super...

Zacząłem iść w ich stronę. Naprawdę nie chciałem, ale niestety musiałem tamtędy przejść. Im bardzie się do nich zbliżałem tym bardziej uśmiech na ich twarzach się poszerzał.

- No elo pedale - usłyszałem nagle

- Co... Zły humorek... Chłopak z tobą zerwał... - zaczął drwić jeden z nich

- Nam możesz powiedzieć - dodał drugi

- Co się nie odzywasz - powiedział kolejny popychając mnie lekko

- Odwalcie się - powiedziałem chomsko

- Że co ty powiedziałeś?! - warkną ten pierwszy - Do nas nie zwraca się w taki sposób

Nic na to nie odpowiedziałem tylko ponowiłem próbę wejścia do szatni.

- Nie tak prędko Potter - popchnął mnie

- Wal się - warknąłem

- Osz ty...- syknął

- Już po tobie pedale! - krzykną pierwszy i uderzył mnie z pięści w brzuch

- Sz... - syknąłem łapiąc za bolące miejsce. Czy oni naprawdę nie mają jakiś ciekawszych zajęć?

Chłopak szykował się do ponowienia ciosu, ale na moje szczęście przerwał mu w tym głośny dzownek na lekcję.

Wykorzystując chwilę ich dekoncentracji postanowiłem uciec do szatni. Szybko odwiesiłem kurtkę i pobiegłem do sali lekcyjnej.

Wbiegłem do pomieszczenia. Nauczyciel jeszcze nic przyszedł więc miałem chwilę na uspokojenie się.

Po kilku minutach do klasy weszli ci debile. Przynajmniej na lekcji będę bezpieczny. Na samą tą myśl odetchnąłem z ulgą.

*********

Cześć 😁

(około 840 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz