84.

486 39 78
                                    

Rano obudziło mnie nagłe uderzenie poduszką.

Co jest kurwa!

- Gorzej ci?! - warknąłem, spoglądając wymownie na młodego. On tylko niewinnie na mnie patrzył.

- Też cię kocham - odparł z uśmiechem. Po chwili jednak postanowił położyć się obok mnie.

Jedną z rąk oparł na mojej klatce, już po chwili zaczynając powoli przejeżdżać nią w dół.

- Nie mam pojęcia po jakiego grzyba mnie obudziłeś, ale odpowiedź brzmi nie - wymamrotałem z cichą nadzieją, że ten mały dziad pozwoli mi jeszcze na jakąś króciutką drzemkę.

Tak się jednak nie stało. Już po chwili młody złożył delikatny pocałunek na moim policzku.

Zanim się spostrzegłem pojawił się kolejny i kolejny. No co za przylepa z niego.

Odwróciłem się nieznacznie w jego stronę, niespodziewanie kładąc jeden ze swoich palców na jego ustach.

Chłopak patrzył na mnie zaciekawiony, najwidoczniej oczekując na jakiś kolejny ruch z mojej strony. Swoją drogą nie musiał na to długo czekać.

Po chwili zjechałem dłonią na jego podbródek. Przysunąłem się bliżej do niego, łącząc nasze usta razem. Tym razem był to dłuższy i bardziej uczuciowy pocałunek. Nie należał on do tych chciwych ani do tych gwałtownych.

Obróciłem się w taki  sposób, że teraz znajdowałem się nad nim. Jedna z moich dłoni była obok głowy młodszego, a drugą trzymałem go w talii.

Pov. Kacper

Podobał mi się taki obrót sprawy. Niby czasem zgrywa on takiego niedostępnego, ale i tak najczęściej po paru minutach po prostu daje się wciągnąć w jakieś czułości.

* * *

Zbliżała się godzina piętnasta, a tego matmozjeba gdzieś wcięło.


- Gdzie ty jesteś?! - krzyknąłem na co odpowiedział mi cichy głos gdzieś z głębi łazienki.

Zacząłem kierować się w stronę owego pomieszczenia. Wszedłem do środka, powoli podchodząc do mojego partnera.

On odwrócił się w moją stronę.

- Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć, ale sąsiadka zaprosiła nas dzisiaj do siebie - powiedział spokojnym głosem.

- Spoko - odparłem bez większego zastanowienia - Jakaś konkretna godzina? - zapytałem.

- Raczej nie - stwierdził - Ale możemy za jakieś... - zastanowił się - dwadzieścia minut wyjść.

Zgodziłem się na to.

Po tych około dwudziestu minutach opuściliśmy mieszkanie. Wolnym krokiem zaczęliśmy wchodzić schodami na górę.

Podeszliśmy do drzwi od domu sąsiadki, pukając w nie.

Zanim w ogóle zdążyliśmy się zorientować kobieta już znajdowała się przed nami.

- Witajcie chłopcy - przywitała nas z lekkim, przyjaznym uśmiechem na ustach.

- Dzień dobry - powiedzieliśmy dosłownie w tym samym momencie na co na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.

- Wejdźcie proszę - powiedziała nagle.

Uczyniliśmy to, zaczynając kierować się w stronę jej naprawdę ładnie urządzonego salonu.

Usiedliśmy przy stole.

- Może herbatki? - spytała uroczo - Mam też ciasta. Sernik, szarlotka - zaczęła wymieniać.

Spojrzałem na Piotrka, a następnie z powrotem na panią Różę.

- Tak, poprosimy herbatę - powiedzieliśmy jednocześnie na co na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.

Nadzwyczaj zgrani dzisiaj jesteśmy.

- Jak uroczo - powiedziała - Już idę po tę herbatę - dodała po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając nas w nim samych.

Blondyn niemal od razu kiedy zostaliśmy sami, odwrócił się w moją stronę.

- Mój mały słodziak... - powiedział żartobliwie, na co ja posłałem mu  wymowne spojrzenie.

- Nie mów tak - popatrzyłem na niego ostrzegawczo.

- A to niby czemu? - zdziwił się - Nigdy ci to nie przeszkadzało.

- Lubię kiedy tak mówisz, ale nie teraz... - odparłem z cwaniackim uśmiechem po czym szybko pocałowałem go w policzek.

Po paru minutach kobieta wróciła. Podała nam kubki z herbatą, siadając obok nas.

Zaczęliśmy rozmawiać. Nie były to jakieś konkretne rzeczy. Można by rzec, że taka luźna rozmowa.

- Wiecie chłopcy... - zaczęła nagle mówić - Ostatnio przyjechał do mnie bratanek - powiedziała - Muszę przyznać, że dawno go nie widziałam i dawno mnie nie odwiedzał. Mieszka dosyć daleko dlatego tym bardziej cieszę się, że postanowił on zostać u mnie na kilka dni - dodała - Nazywa się Victor. Myślę, że byście się z nim dogadali - uśmiechnęła się.

Kobieta już miała zacząć kontynuować, ale nagle przerwał jej dosyć głośny dźwięk dzwonka do drzwi.

- Och! To pewnie on - oznajmiła zadowolona.

Już po krótkiej chwili do pomieszczenia wszedł...

Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami. No chyba kurde no nie...

Przed nami znajdował się... Ten sam chłopak, którego spotkałem ostatnio na ulicy. Ten, który mnie uratował i dał mi swój numer.

Patrzyłem na niego zszokowany. On również na mój widok zatrzymał się, uważnie skanując mnie wzrokiem.

W pomieszczeniu zapadła cisza. Ja z ów chłopakiem zacząłem utrzymywać kontakt wzrokowy. Nadal docierała do mnie informacja, że... To on...

Piotrek jak i pani Róża natomiast nie rozumieli naszej dość nietypowej reakcji.

- Cześć - rzekł nagle... Victor, bo tak się nazywał.

- Cześć - odpowiedziałem trochę niepewnie.

- Czekaj... Czy wy się znacie...? - usłyszałem zaskoczony głos mojego chłopaka.




***********

Hejo 😁

Spodziewaliście się czegoś takiego? 😏😅

(około 740 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz