9.

833 32 52
                                    

Wszedłem do salonu, gdzie czekała już na mnie moja matka. Usiadłem obok niej na kanapie i z zaciekawieniem zacząłem oczekiwać tego co za chwilę mi powie.

- Za tydzień znowu wyjeżdżam - zaczęła mówić - Tylko, że tym razem na trochę dłużej niż zwykle

- Rozumiem, nie musisz się o nic martwić - powiedziałem uśmiechając się przy tym lekko

- Wiem - odparła

Nie powiem, zabrzmiało to trochę dziwnie.

Wiedziałem, że mi ufa... Ale nie sądziłem, że aż tak.

- Jadę na trzy miesiące - kontynuowała - W czasie mojej nieobecności Piotrek będzie się tobą opiekować - oznajmiła

ŻE CO?!

Ja chyba źle usłyszałem. Czy ona powiedziała... Piotrek...?

Nie... Nie, nie, nie, nie...

Ja się na to nie godzę. Nie ma opcji abym spędzał z nim choćby minutę. I tak widuję go o wiele za często.

- Ale... Ja dam sobie radę - powiedziałem żałośnie

- Już z nim o tym rozmawiałam, a on się zgodził - uśmiechnęła się

- Naprawdę nie ma potrzeby go fatygować. Ja sobie świetnie dam radę sam - próbowałem ją przekonać

- Zobaczysz, świetnie spędzicie ten czas - powiedziała, jeszcze bardzie się przy tym uśmiechając

- Już to widzę... - mruknąłem pod nosem

- Mogą już iść do swojego pokoju? - spytałem po chwili

- Oczywiść - odparła

Nie czekając, ani chwili opuściłem pomieszczenie i skierowałem się do swojego pokoju.

Rzuciłem się na łóżko, analizując to co przed chwilą usłyszałem.

Całe trzy miesiące...

Trzy miesiące z nim...

Ten świat mnie po prostu nienawidzi. Ja nie chcę z nim siedzieć. Przecież ja będę go widywał jakieś dwadzieścia cztery na siedem. Czy to w ogóle legalne?

Dlaczego on się na to zgodził? Teraz będzie nie tylko oceniał mnie na lekcji w szkole, ale także rozkazywał mi po zajęciach. I gdzie tu jest sprawiedliwość...

Musiałem jakoś się uspokoić. Usiadłem na łóżku, wziąłem laptopa i zacząłem znowu oglądać serial.

Jeśli wciągnę się w akcje to chociaż na chwilę będę mógł zapomnieć o tej beznadziejnej informacji.

* * *

Obudziłem się rano z tak samo złym nastrojem z jakim poszedłem wczoraj spać. Zsunąłem się z łóżka i powoli zacząłem ogarniać się do szkoły.

Wykonałem swoją poranną rutynę, a następnie opuściłem mieszkanie.

Klasycznie poszedłem na autobus, a następnie do mojej "ukochanej" szkoły.

Od razu po przekroczeniu progu placówki dostrzegłem Piotrka.

Stał na korytarzu. Pewnie miał dyżur czy coś. Niepostrzeżenie przemknąłem do szatni. Odwiesiłem kurtkę i równie niezauważony przemieściłem się do klasy.

Dzisiaj mam dwie matmy pod rząd. Czyli dwa razy więcej czasu będę musiał spędzić z tym typem.

W momencie kiedy miałem już zająć miejsce rozległ się głośny dzwonek. Dosłownie kilka sekund później do klasy wszedł Piotrek. Szybko sprawdził obecność i przeszedł do sprawdzania reszty zadań z wczoraj.

Oczywiście ja nie miałem ich zrobionych. Spojrzałem na nauczyciela z nadzieją, że nie weźmie mnie tym razem do odpowiedzi.

I ku mojemu zdziwieniu nie zapytał mnie. Wow, cud się stał. Może zrozumiał, że nie ma sensu pytać takiego debila jak ja. Co ja co, ale matma nie jest moją mocną stroną.

Tym razem zacząłem zapisywać to co było na lekcji. No... Może nie wszystko.

O dziwo ta lekcja minęła w miarę dobrze. Jeszcze jedna i będę mógł nareszcie od niego odpocząć.

Kiedy wychodziłem z klasy na szkolny korytarz poczułem jak ktoś łamie mnie za ramię. Odwróciłem się w stronę tej osoby i od razu mój humor uległ pogorszeniu.

- Poczekaj chwile - powiedział czekając, aż reszta uczniów opuści pomieszczenie

Kiedy wszyscy wyszli, blondyn zamknął za nimi drzwi, a następnie podszedł bliżej do mnie. Ja odruchowo odsunąłem się na bezpieczną dla siebie odległość, czyli na dwa metry. Nie lubię być blisko niego.

- Wiesz, że od przyszłego tygodnia będę twoim tymczasowym opiekunem? - spytał nagle Piotrek

- Tak - burknąłem

- Chciałbym abyśmy miło spędzili ten czas - powiedział

- Ja naprawdę dam sobie radę sam. Przecież i tak widujemy się codziennie w szkole i na osiedlu. Po za tym ja po szkole jestem strasznie... zmęczony - powiedziałem, kładąc nacisk na słowo strasznie

- Jeśli jesteś taki zmęczony to mogę cię dzisiaj odwieźć do domu - powiedział lekko się przy tym uśmiechając

Ja pierdolę... Czy on tak serio...?

- Nie... Aż tak zmęczony to ja nie jestem... - powiedziałem robiąc przy  tym lekko żałosną minę

- Na pewno? - spytał - Jeśli chcesz to po drodze możemy podjechać do maczka - powiedział kuszącym głosem

Muszę przyznać, że chłop dostał u mnie plusa za tę propozycję.

- No dobrze... - zgodziłem się

- Okej, mój samochód stoi na tej samej ulicy co ostatnio - powiedział - Jak skończysz lekcje to przyjdź - uśmiechnął się lekko

- Okej... - wymamrotałem


***********⚡

Cześć ludki 😁

Co powiecie na taki mały maroton?

W ten weekend, rozdziały dwa dni z rzędu sobota - niedziela

Chcielibyście? 😄

(około 720 słów)

Zacznijmy Od Początku... Skarbie ~ KxP ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz