*Remus*
Po chwili przyszedł Filch.
[P.F] Wstawać i już się stąd wynoście!- wrzasnął, a my wyszliśmy po drodze odbierając różczki.
[J] Może dobrze by było iść do SS (skrzydła szpitalnego)?- spytałem, na co ona kiwnęła twierdząco głową. Poszliśmy pod skrzydło i zapukaliśmy, a w drzwiach stanęła pani Pomfery.
[P.P] Dzień dobry, co się stało?
[J] Dzień dobry pani Pomfery. Nel boli gardło i nie może mówić, ma chyba też gorączkę.
[P.P] Dobrze to zapraszam- weszliśmy do środka, pani Pomfery kazała uśąść Nel na łóżku. Zbadała ją dokładnie- no niestety angina, musisz zostać na jakiś czas tutaj- prawda Nel wyglądała o wiele gorzej niż na zwykłe przeziębienie. Pani Pomfery powiedziała, że możemy zostać przy Nel, aż niezaczną się lekcje i odeszła.
[J] Nel boli cię coś jeszcze oprócz gardła?- pokazała na głowę i ucho.
[S,R] O biedactwo- siedzieliśmy i opowiadaliśmy sobie żarty, bo rozmowa była bez sensu.
[P.P] Dobrze, musicie już iść na lekcje. Dowidzenia!- machnęła pielęgniarka wyganiając nas.
*Nel*
Pani Pomfery wygoniła James'a, Syriusza i Remusa,po czym podeszła do mnie.
[P.P] Teraz skarbie połóż się. Musisz odpoczywać, a powiedz masz na coś uczulenie?- kiwnełam twierdząco głową- na co? Muszę wiedzieć.
Wzięłam pergamin do ręki i napisałam:
_________________kartka___________________
-orzechy
-grzyby
___________________________________________Podałam pielęgniarce.
[P.P] Dobrze, dziękuję. A teraz tak jak mówiłam, odpoczywaj, a najlepiej się prześpij- odeszła. Ja postanowiłam zrobić tak jak mi radziła. Położyłam się na boku, tak, że bolące ucho stykało się z poduszką i po chwili odpłynełam w krainę snów.
*James*
Wyszliśmy z SS i na naszej drodze stanęła profesor McGonagall.
[S,R,J] Dzień dobry pani profesor!
[P.Mc] Dzień dobry, a gdzie panna Edwards?
[J] Chora. Przed chwilą odprowadziliśmy ją do skrzydła szpitalnego.
[P.Mc] Dobrze, dowidzenia panowie, widzimy się na lekcji Transmutacji.
[S,R,J] Dowidzenia pani profesor!- ruszyliśmy dalej. Poszliśmy po książki i skierowaliśmy się do sali od eliksirów. Nie mogłem już na nią patrzeć, za dużo czasu tej doby tam spędziłem. Musieliśmy oczywiście mieć ją ze ślizgonami.
Weszliśmy do środka i rozpakowaliśmy się. Siedziałem sam, bo Nel była w skrzydle. Bardzo mi się nudziło, na szczęście nie pracowaliśmy w parach, bo profesor Slakhorn na pewno dał by mi do towarzystwa Snape'a, bo też siedzi sam. Wszystkie lekcje włóczyły się mozolnie, nie miałem obok mojej cudownej dziewczyny i bardzo mi jej brakowało. Po lekcjach od razu poszedłem do skrzydła. Szedłem sam, chłopaki musieli odrobić zadania, a ja postanowiłem zrobić je razem z Nelcią.
Zapukałem do drzwi skrzydła. Otworzyła jak zawsze pani Pomfery.
[P.P] Dzień dobry, do kogo przyszedłeś?
[J] Dzień dobry, ja do Nel. Przyniosłem jej notatki, piżamę i parę innych rzeczy.
[P.P] Ach tak. Zapraszam- wpuściła mnie, a ja usiadłem przy jej łóżku. Spała.
Patrzyłem w jej spokojną twarz i głaskałem po policzku, nadal była rozpalona. Po chwili się przebudziła.
[J] Hej Neluś. Jak się czujesz?- uśmiechnęła się do mnie- przyniosłem ci notatki z dzisiaj i piżamę, chyba będzie ci lepiej niż w spudnicy- spojrzała w moje oczy dziękując.
[P.P] O! Panna Edwards się obudziła. Przyniosłam leki- podała Nel srebrną tacę. Od razu wzięła lekarstwa i skrzywiła się- dobrze pan Potter może zostać do ciszy nocnej- po tych słowach odeszła
Nel odkaszlneła.
[N] Kocham cię James- powiedziała osłabionym, cichym, słodkim głosem
[J] Ja ciebie też maleństwo- odpowiedziałem. Siedziałem z nią przez cały czas. Pani Pomfery mierzyła jej co jakiś czas temperature. Nie zniżała się, cały czas 39,9°C. Gdy musiałem już iść pocałowałem ją jeszcze w czoło i niechętnie wyszedłem kierując się do dormitorium.
CZYTASZ
Huncwoci || James Potter || Prawdziwa Miłość [WSTRZYMANE]
ParanormalNel Edwards to 13-letnia czarownica. Od 11 lat chodziła do szkoły magii i czarodziejstwa we Francji, jednak na trzeci rok przeniesiono ją do Hogwartu. Co się wydarzy w nowej szkole? Czy Nel znajdzie przyjaciół? Dowiesz się z tej opowieści. #hogwart...