*Nel*
Pierwsze kilka tygodni minęło w miarę spokojnie, jest dzisiaj 28 września i to jest czwartek. Pierwszy mecz Quidditcha jest za tydzień w sobotę w którym gra Gryffindor i Slitherin, a my nie mamy szukającego, pałkarza i ścigającego. I właśnie dzisiaj są eliminacje. James i Syriusz postanowili się zgłosić. James na szukającego, a Syriusz na pałkarza.
Właśnie z Remusem siedzę na trybunach i kibicuje przyjacielowi i chłopakowi. Nie rozumiem o co w tym całym zajęciu chodzi, ale wiem jedno chce by obaj się dostali.
Remus wyglądał jakby też za bardzo nie wiedział o co chodzi. W końcu było słychać kapitana, chyba Wood. Oznajmił, że dostał się James, Syriusz i Frank Longbottom. Zbiegłam z trybun i skoczyłam w ramiona James'a owijając nogi wokół jego bioder.
[N] Gratulacje!- pocałowałam go w policzek.
[J] Dzięki Neli. Ale więcej nie skacz bez ostrzeżenia, a jakbym cię nie złapał?
[N] Przecież ty mnie zawsze złapiesz. Przynajmniej ja ci ufam- pocałował mnie i po chwili zestawił mnie na ziemię- i tobie też gratuluję Łapciu- przytuliłam go
[S] Dzięki Nel- po chwili doszedł Remus
[R] Gratulacje chłopaki!- też się przytulili
[J,S] Dzięki Remus!
[N] To teraz mam chłopaka sportowca?- zaśmiałam się
[J] Dokładnie- James mnie podniósł i posądził na swoich ramionach.
[R] Idziemy do zamku? Trochę chłodno- spytał Remus
[S,J,N] Pewnie- chłopaki ruszyli i rozmawialiśmy. Siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym i graliśmy w eksplodującego durnia. Wieczorem poszliśmy na kolację, po czym wróciliśmy na kanapy. Spędziliśmy tam cały wieczór do 23³⁰, chłopaki odprowadzili mnie do dormitorim i się pożegnaliśmy.
W dormitorim dziewczyny o czymś tam plotkowały. Poszłam wziąść prysznic i spać.
7 październik
Dzisiaj mecz Quidditcha pierwszy w tym sezonie. James był bardzo zestresowany od rana. Łapa wyglądał na zadowolonego i w ogóle nie zdenerwowanego.
Mecz zaczął się o 12⁰⁰. Razem z Remusem staliśmy na trybunach i oglądaliśmy jak 14 osób lata na miotłach tak jak reszta szkoły. Mecz trwał około dwie godziny i zakończył się zwycięstwem Gryfonów. James złapał znicz, po meczu poszli zawodnicy do szatni, a wszyscy schodzili na dół oprócz mnie.
James mi obiecał, że jak wygrają mecz to będzie mieć dla mnie niespodziankę i mam poczekać na trybunach. Siedziałam i patrzyłam jak to wyimaginowany smok lata nad boiskiem, był ogromny i czarny.
[J] Neli, jesteś tam?- z zamyślenia wybudził mnie głos James'a, siedział na miotle, przy barierce przede mną.
[N] Tak, jestem. Gratuluję udanego meczu- uśmiechnęłam się do niego
[J] Dziękuję kotku- pocałował mnie w czoło. Oparłam się o barierkę i patrzyłam mu w oczy- wiesz jak ja cię kocham Neluś?
[N] Chyba nie, chyba będziesz musiał mi pokazać- uśmiechnęłam się pod nosem
[J] A chyba, że tak- chwycił za mój podbródek i złączył nasze usta. Bardzo długo się całowaliśmy, ale czułam jakby to była sekunda.
[N] Teraz już wiem, kochasz mnie jak prawdziwy James Jeleń Potter- zaśmiałam się i cmoknęłam go w nos
[J] Dobrze, że nie "Łoś"- też się zaśmiał
[N] Ty mój Łosiu- śmialiśmy się
[J] Dobrze, teraz zapraszam- oznajmił chwytając mnie w talii, podnosząc i sadzając na miotle przed sobą.
*James*
Posadziłem Nel na miotle przed sobą. Moja drobna, piękna dziewczyna zaczęła się lekko trząść ze strachu.
[N] James, co ty robisz?!- bała się
[J] Hej Neli, jesteś bezpieczna, nie spadniesz, nie pozwolę ci na to. Kotku, przecież już latałaś ze mną na miotle i nawet sama już ci dobrze szło- przytuliłem ją.
[N] Ale ja nie przestałam się bać. Ja chcę na dół!- płakała
[J] Już dobrze kotku, za chwilę będziemy na ziemi- pomału, by nie czuła, że lecimy spuściłem nas na ziemię. Zeszliśmy z miotły, a Nel rozpłakała się w mój tors- Neluś już dobrze, co się dzieje?
[N] Gdy teraz tak blisko jest Ruby, to ten strach wzrósł. Przepraszam, to nie ma żadnego sensu.
[J] Nieprawda, to ma ogromny sens- przytulaliśmy się- przepraszam kotku- pocałowałem ją w czubek głowy
[N] To była ta niespodzianka?- otarła łzy
[J] Nie do końca. Idziemy?- spytałem patrząc w jej oczy
*Nel*
[N] Tak- James prowadził mnie za rękę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle się zatrzymał- co się stało Jamie?- spytałam zdziwiona
[J] Dalej cię nie prowadzę. Po płatkach do róży- zaśmiał się, a ja w tedy zobaczyłam, że mam pod stopami różowe płatki róż, a przed nami po jednym są porozrzucane. Teraz ja musiałam prowadzić. Trzymając się za ręce szliśmy ścieżką z różanych płatków. W końcu płatki się skończyły przy schodach na wierze astronomiczną.
[N] Co dalej?- spytałam
[J] Ty już nie masz żadnego zadania- podniósł mnie i zaczął wchodzić na górę
[N] Kocham cię, wiesz?- spojrzałam w jego brązowe oczy
[J] Och naprawdę? Nie wiem- zrobił zadziorny uśmiech
[N] To jak już mnie postawisz to ci pokażę, może być?- uśmiechnęłam się pod nosem, a James się zaśmiał i po chwili byliśmy na wierzy astronomicznej. Tam zobaczyłam koce i poduszki. Zostałam postawiona na ziemi- jest cudownie!- założyłam ręce na jego szyję i stanęłam na palcach po czym pocałowałam namiętnie mojego chłopaka.
James podniósł moją jedyną nogę poczym skoczyłam owijając nogi wokół jego bioder. Ręce trzymałam na jego żuchwie i pogłębiłam pocałunek. Całowaliśmy się, aż nam zabrakło powietrza w płucach.
[J] Teraz już wiem jak ty mnie kochasz kotku- oznajmił
[N] To jak cię kocham?
[J] Bardzo, bardzo mocno- pocałował mnie w czubek nosa. Usiedliśmy na kocu i przytuliliśmy się.
[P.Mc] Panie Potter i panno Ross co wy tu robicie?!
CZYTASZ
Huncwoci || James Potter || Prawdziwa Miłość [WSTRZYMANE]
ParanormalNel Edwards to 13-letnia czarownica. Od 11 lat chodziła do szkoły magii i czarodziejstwa we Francji, jednak na trzeci rok przeniesiono ją do Hogwartu. Co się wydarzy w nowej szkole? Czy Nel znajdzie przyjaciół? Dowiesz się z tej opowieści. #hogwart...