- Ashley rozkosznie dziś wygląda, co? – powiedział chłopak, gdy zauważył, że idzie za nim Chris. – Niby taka zwykła, szara gąska... a jednak chciałoby się zedrzeć z niej kurtkę i zabawić w lodowego anioła, co? – roześmiał się.
Chris mógł teraz potwierdzić... lub zaprotestować. Zbyt bardzo lubił Ashley, by myśleć w ogóle o takim zachowaniu. Czy jego decyzja była słuszna i co by było gdyby...
- Stary, weź z niej zejdź...
- Wiesz, jeśli ty nie zamierzasz jej puknąć... to może Mike się skusi. – stwierdził Josh.
- Odczepisz się w końcu? – zdenerwował się Chris.
- Wyluuuzuj... Sprawdzam tylko czy pompka ci jeszcze działa.
- Ej, ej, ej.
- Słuchaj, stary. Rozejrzyj się. Spójrz na te piękne góry. Widzisz tu gdzieś rodziców? No weź, człowieku, skumaj. Potrafisz sobie wyobrazić jakiś lepszy moment na erotyczne uniesienia? Ty i Ashley, na reszcie sami... Położyłeś już fundamenty... pokazałeś, jaki z ciebie dżentelmen. A teraz bierz się do roboty! – krzyknął Josh.
Chris patrzył na niego ze zdziwieniem. Mógł się z tym zgodzić lub nie, ale wolał już przestać o tym słuchać, więc dla świętego spokoju...
- Może masz rację. – Czy dobrze zrobił i co by było gdyby...
- Pokaż pazur, ziom, jesteś myśliwym, więc poluj. Zanim się obejrzy, będziecie w łóżku. – uśmiechnął się Josh.
- OK, OK. Pojąłem. Jezu.
- Dobra, to jak zamierzamy się włamać do chaty moich starych? – zmienił temat rozmowy.
- Nie mówiłem, że mam plan.
- Brzmiałeś, jakbyś miał. Lepiej się postaraj, wodzu, bo inaczej cztery urocze damy odmrożą sobie tyłeczki. A po takiej grze wstępnej to pan sobie nie pobzykasz. – mówił Josh, choć Chris nie był tym zainteresowany.
- Racja. Zimne tyłki są najgorsze. – bąknął pod nosem.
Byli już z drugiej strony schroniska. Na ścianie wisiała jakaś skrzyneczka z wybitą szybką. Był to zamontowany na ścianie wieszak, na którym powinna wisieć siekiera. Tyle, że jej na nim nie ma.
- Hmm... - zastanowił się chłopak spoglądając na puste miejsce. – Cholera... Bateria mi właśnie pada. Muszę wyłączyć GPS'a! – krzyknął, po tym jak zajrzał na chwilę do swojego telefonu.- W końcu mam okazję, zrobić z niego użytek, a tu... - podeszli obydwaj do skrzyni stojącej blisko okna. Josh zaczął ją ciągnąć w jego stronę.
- No, no, no. Ktoś tu nieźle kombinuje. Brawo. – pochwalił towarzysza za to, że pomógł mu przesuwać skrzynię.
Po chwili Chris już wdrapywał się na skrzynię, by wejść do schroniska oknem. Trochę stracił na chwilę równowagę, ale nie spadł. Podniósł szybę i wpadł do środka, lądując na plecach z jęknięciem spowodowanym przez ból. Josh szybko spojrzał do środka sprawdzając czy nic się przyjacielowi nie stało.
- Żyję! – oznajmił Chris, ściskając zęby z zamkniętymi oczami. – Mogłem bardziej uważać na zajęciach ze wspinaczki... - otworzył oczy.
- Chodzi o „w-f"?
- Ta, wiesz, wspinaczka po linie...- podniósł się z ziemi. W tym momencie, nie wiadomo dlaczego, pękła żarówka. – To ja? – zdziwił się.
- Nie... nie sądzę. Masz użyj tego. – Josh rzucił Chrisowi zapalniczkę, a ten od razu sprawdził czy działa. – Chris, wiesz, mam zarąbisty pomysł.
- Tak?
- No raczej!
- I co to za pomysł.
- No więc tak. – zaczął chłopak w oknie. – Jestem NIEMAL pewien, że w jednej z łazienek mam dezodorant... Dodajmy do tego ZAPALNICZKĘ i... - wskazał na kolegę oczekując dokończenia.
- Czekaj, nie kumam. Chcesz nim sobie pojeździć pod pachami?
- Stary. Jest w sprayu! – krzyknął.
- A... no tak... teraz kumam. – zrozumiał wreszcie Chris.
- Miotacz ognia.
- Taki, jakim traktowaliśmy żołnierzyki. – ucieszył się.
- Ano. Pamiętasz, jak się topiły? Pstryk, psik i po sierżancie. Psiu! – zapytał Josh.
- Psiu! Pa, pa, zamarznięty zamku. – wtórował mu.
- Bingo. Wreszcie chwytasz. Ja lecę coś załatwić – poradzisz tam sobie po ciemku, Chris?
- Się postaram. – wzruszył ramionami.
- Zatem z Bogiem, pielgrzymie. – powiedział i poszedł.
Chris został sam...
I CO BY BYŁO GDYBY...
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...