Rozdział 75

73 13 0
                                    

- Że co? – podniósł głos Mike.

- To nic takiego, serio, draśnięcie. – wszyscy się w nią wpatrywali.

- Wszystko OK? – zapytała z troską Sam. Chłopak złapał się za głowę.

- Kurwa.

- Już nawet nie boli. Serio. To... to drobnostka.

- Em... jeśli to coś cię ugryzło...

- Wiem, co masz na myśli. Wszystko gra. – zrobiła krok w jego stronę, a on się cofnął.

- Czyżby?

- Tak!

- Emily, trzeba cię opatrzyć.

- Emily... Jeżeli ugryzło cię wendigo... to możesz zamienić się w jedno z nich.

- To jakiś absurd. – jęknęła Sam.

- Stary mówił, że to bierze się od ZŻERANIA innych. Pamiętasz? Powiedział tak. – przypomniała z obrzydzeniem Ashley.

- To na pewno tak działało?

- Tak! To się dzieje, jak cię ugryzie. Zmieniasz się w niego i rzucisz się na nas. O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE! – panikowała.

- Nie możesz tu z nami być. – stwierdził.

- Co?!

- MIKE! – oburzyła się Sam.

- Musisz odejść.

- Jaja sobie robisz?!

- Narażasz nas WSZYSTKICH!

- W łeb się walnij!

- Emily... nie możesz tu zostać. – powiedział stanowczo. Dziewczyna rozpłakała się.

- Mike... Ochłoń trochę, co? Nie wiemy, czy to tak działa. Może to tak naprawdę nic takiego.

- Widziałem, co te kurwy potrafią. – odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu Chris. – I nie chcę powtórki.

- Co jest? Co wy odstawiacie? – powiedziała nie wierząc w to co słyszy Emily.

- Tu są drzwi. – pokazał. – Możesz wyjść po dobroci. – mówił powoli.

- Gówno prawda, po prostu chcesz poczuć się lepiej z tym, że skazujesz mnie na śmierć. – zdenerwowała się i ruszyła w stronę swojego byłego chłopaka. - Dobrze wiesz, że tam jest wendigo i że rozerwie mnie na strzępy jak... jak... - zająkała się.

- DOBRA, JEZU, BOŻE, PROSZĘ, PO PROSTU IDŻ JUŻ STĄD! – nakrzyczała na nią Ashley. Mike wziął ze stołu pistolet i wycelował w Em.

- Ej. – przestraszyła się Sam i ruszyła w stronę chłopaka.

-... Ok... - ugryziona zrobiła kilka kroków do tyłu

- ej, ej, ej - Mike... Spokojnie! – uspokajała go.

- I co? Zastrzelisz mnie? Mike...? Mnie? – nie wierzyła w to co widzi.

- To jest nasze schronienie, Em. – dziewczyna kuliła się teraz na stoliku, przyciśnięta do ściany.

- Proszę!

- Nie będziemy tu bezpieczni, póki tu jesteś.

- NIE! – krzyknęła i schowała głowę między nogami. – Nie.. Nie! Nie rób tego!

- Naprawdę mi przykro. – wycelował dziewczynie prosto w głowę. Wystarczyło tylko pociągnąć za spust i po niej... - Kurwa... nie dam rady. – chłopak nie wytrzymał napięcia. Zrezygnował.

- O mój Boże. – ulżyło jej.

- Dobrze zrobiłeś.

- Oby tak było.

- No oby... na razie. – potwierdził słowa Ashley Mike. – Kurwa... jebana mać. Miejcie ją na oku... - zwrócił się do reszty. – Jak coś z nią będzie nie tak... wiecie, co robić.

- Ta...

- Siedźcie tu, ok? Inaczej może być po was. Niedługo wrócę. – wyszedł z pomieszczenia. Emily nadal kuliła się na stole, a dwie dziewczyny podeszły do Chrisa.

- Myślałam... że... - odezwała się Emily, a Ash spiorunowała ją wzrokiem. – że nam jakoś pomoże...

- Kto? Dziad z miotaczem? – zapytała Sam. Tym czasem druga z dziewczyn wzięła ze stołu jakiś dziennik.

- Teraz mamy przesrane... - mówiła niepewnie drżącym głosem.

- Nie, słuchajcie, musimy po prostu być twardzi. Musimy sami dać radę. – kiedy to mówiła Ashley oddaliła się na drugi koniec pokoju, by zobaczyć czym jest jej zdobycz.

- Chyba nie potrafię... - odezwała się, usiadła przy biurku i zanurzyła w lekturze. – Gość miał lekkiego świra. – pokręciła głową czytając. – Ta górama długą historię...

 

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz