Rozdział 73

71 14 0
                                    

- Synu, musimy się spieszyć.

- Tak... - odparł. – Zaraz wracamy. – wyszedł zaskoczony z domu, a drzwi za nim zamknęła dziewczyna. – Słuchaj, jesteś jakby ekspertem od tych „rzeczy". Powiedz mi.. o czym właściwie powinienem wiedzieć...? – przez szybę w drzwiach obserwowała go Ash.

- Że masz być ostrożny. I trzymać się z tyłu. – ruszyli po schodach.

- Czyli... Ile razy musiałbym trafić takiego potwora, żeby go zabić?

- Strzelałbyś do usranej śmierci.

- To... w ogóle nie da się ich tym zabić?

- Nie... ale da się je spowolnić.

- No to czym je niby zabić?

- Nie lubią ognia.

- No... Ja też nie przepadam.

- Boją się go panicznie i może je zabić. Ich skóra jest twarda... twarda jak pancerz, chyba że ją najpierw przypalisz.

- Ja pierdolę... - spuścił głowę. – A jakie są te potwory? Znaczy, są szalone i odstawiają dziwne akcje czy da się jakoś przewidzieć ich zachowanie?

- Hmmm... mają pewne wzorce zachowań... jak zwierzęta... czy ludzie.

-Czyli? Mają jakiś grafik czy coś?

- No, polują tylko w nocy.

- Acha. A czemu?

- Nie pytałem.

- To są jakieś troki na wendigo? – dopytywał się Chris, a zza drzew coraz wyraźniej było widać szopę. – W stylu „natrzyj się czosnkiem, to cię nie wyczują" czy coś takiego?

- Wyczują, wyczują.

- A coś innego w tym guście?

- Nie zobaczą cię, jeśli się nie ruszysz. Jak u żab... ich wzrok bazuje na wykrywaniu ruchu w polu widzenia.

- Czyli jeśli się nie ruszam... jestem nie do ruszenia?

- No, radziłbym sprawdzać w ostateczności... Wiesz, różnie bywa. – Mijali właśnie główne wejście szopy i dochodzili do wejście, gdzie przetrzymywali Josha. Jednak kiedy weszli zastali tylko połamany stołek, na którym wcześniej siedział chłopak.

- O nie... Kurde! Co tu się działo? – rozejrzał się. – Nie ma go...! Spóźniliśmy się!

- Cii! Cicho! – powoli wyjrzał na dwór. – Zbieramy się stąd. I to już.

- Musimy znaleźć Josha. Może jeszcze żyje. – nieznajomy roześmiał się.

- Najpierw wendigo skutecznie cię unieruchomi. Potem obedrze ze skóry całe twoje ciało. – mówił wpatrzony w dal, tylko co chwila zerkając na słuchacza. – Ale nie martw się, zadba o to, żebyś przeżył i był świadkiem tego, jak po kolei pożera twoje organy, jeden po drugim...

- Czyli do schroniska.

- Rusz się, wciąż mogą tu być! – wyszli z szopy. Przed budynkiem mężczyzna krzyknął. – Czekaj! Stój... - niestety było za późno Chris zrobił krok w przód i nadepnął na gałązkę, która głośno trzasnęła. Coś zaczęło biec w ich stronę. – BIEGIEM! RUCHY! JUŻ! JUŻ! – zza krzaku wyskoczył jeden z wendigo, a nieznajomy użył miotacza ognia.

- JA PIERDOLĘ, KURWA, CO TO JEST?!

- WIEJ! JUŻ!

- Ożeż kurwa! – zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę.

- Mają nas tu jak na talerzu, musimy ZMIATAĆ! – nagle jeden z wendigo przebiegł przed mężczyzną podcinając mu gardło swoim pazurem.

- O Boże, Boże... !!! – krzyknął z przerażeniem Chris.

Nieznajomy krwawił. Upadł bezwładnie na kolana, na klęczkach wygiął się dziwnie do tyłu, a jego głowa spadła na biały śnieg. Wypłynęła z niej bordowa strużka krwi, która zaczęła barwić śnieg. Chłopak widział to. Przerażony nie wiedział co zrobić. W tym momencie z krzaków wyskoczył jeden z potworów, a Chris w ostatniej chwili strzelił w niego ze strzelby. Jednak bestia tylko została odrzucona do tyłu, po czym wskoczyła na nogi i zaczęła go gonić.

- O kurwa... - biegł, głośno sapią, a co chwila odwracał się sprawdzając jak blisko jest wendigo. Przez jeden z odwrotów, uderzył głową o powaloną brzozę. – Kurna! – upadł na ziemie. Stwór był blisko. Chris położył się na brzuchu i wystrzelił kolejną kulkę w odrazę. Odrzuciło ją. – Tak, żryj to! – wyrzucił z siebie okrzyk zwycięstwa po czym wstał i zaczął dalej uciekać.

Widział już przed sobą schronisko. Zeskoczył ze skały, upadając na kolana. Podniósł się ciężko. Kuśtykał do drzwi.

– Ja jebię...

Przed schroniskiem z dachu wiaty zeskoczyła jedna z gadzin. Chris posłał jej kulkę, która ją odrzuciła. Jednak nie na tyle daleko, by mógł obok niej przejść. Bydle ponowiło skok. Tym razem za wendigo chłopak dostrzegł beczkę z paliwem. Przypomniał sobie słowa nieznajomego i zamiast w potwora, wystrzelił właśnie w jej stronę, powodując wybuch na tyle silny, że bestia odleciała parę metrów dalej. Chris przewrócił się pod wpływam wybuchu. Sapiąc dźwignął się na rękach.

- Jezu. O rany. – dobiegł ledwo co do drzwi. – Ash! Ash! – dziewczyna otworzyła drzwi. – O JEZU, DZIĘKI! Błagam, wpuść mnie, szybko! O Jezu... - wpadł do środka, zatrzaskując za sobą drzwi.

- CHRIS! Jezu, co się stało? – przeraziła się.

- Słuchajcie, musimy wiać, to coś było tuż za mną... - za oknem widać było jedno z wendigo, które szykowało się do skoku do budynku. – Ruchy, ruchy, raz, raz, raz!

- O Boże! – zaczęli uciekać.

Tymczasem jeden ze stworów targał nieprzytomnego Josha po śniegu...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz