- A co z tą wierzą przeciwpożarową? Tą z mapy? - zawołała.
- No... jest to jakieś wyjście.
- Może jest tam radio, telefon albo coś. W sumie powinno być, nie?
- Pewnie tak. – stwierdził.
- Matt. Musimy dostać się do tego radio. – wrzasnęła.
Chłopak mógł się nie zgodzić, ale znał Emily zbyt dobrze, by ryzykować jej złość.
- Możemy spróbować wezwać pomoc przez radio. Ktoś na pewno będzie w stanie odebrać.
- O, proszę. Ktoś tu zaczyna powoli łapać zasady. – droczyła się.
- Co? Jakie zasady? – powiedział zaskoczony.
- Zasada pierwsza: „Emily ma zawsze rację". Zasada druga: „Nic innego się nie liczy, bo to Emily ma rację".
- Aha. – mruknął, a dziewczyna zostawiła go szukając rozwiązań.
- O! Czekaj! – krzyknął, gdy do niej dołączył. Zaczęła się siłować z czymś głośno stękając. Próbowała zsunąć drabinę, by mogli po niej zejść.
- Co tam robisz ślicznotko? – zaśmiał się klękając na jedno kolano.
- Wydostaje nas stąd panie Pusty Łebie. – wdrapała się na jego nogę i teraz już z łatwością drabina zjechała w dół.
Zaczęła schodzić w dół i stanęła na metalowej, wąskiej półce.
- Proszę co się nawinęło. Idziesz ze mną, koleżko. –Matt zaczął schodzić do dziewczyny. – No i rewelacja. Złaź na dół, możemy spokojnie przejść tędy w stronę wieży!- zaczęli iść bokiem, plecami do ściany. Nagle Emily poślizgnęła się i przechylił do przodu z krzykiem. Na szczęście w ostatniej chwili Matt złapał ją za rękę dzięki czemu, uniknęła ona upadku z wysokości.
-W porządku? – spytał, cofając się z nią.
- Tak... dzięki... Wiesz co, może ty idź pierwszy. Żeby mnie chronić. – powiedziała wystraszona puszczając go przodem. – Ok... Ok.. pomału. – znów szli po wąskiej półce.
- Ok... Dobra... Już... prawie... prawie... - sapał.
- O mój Boże... Chyba zaraz zemdleje.
- Nie patrz w dół. – powiedział wchodząc już na kładkę. – Ok... Ok...
- Ja cię kręcę, dobrze, że już po wszystkim.
- Święte słowa. – gdy zaszli z kładki stali już na normalnym gruncie, zmierzając ku lasowi. Po chwili chłopak znalazł totem.
Był to totem pomocy, w którym wizja pokazywała jak Emily wręcza coś Matt 'owi.
- A co, jeśli nie zadziała?
-Co?
- No radio.
- Zadziała. – upewnił ją bez przekonania.
- Ale... jeśli nie zadziała... to co zrobimy? – krzyknęła.
- Może... możemy po prostu zejść sami. – powiedział idąc za nią pod górę.
- Zejść? Skąd?
- Z tej góry.
- Żartujesz sobie? – parsknęła.
- Co za problem? Przecież nie unosi się w powietrzu.
- Równie dobrze by mogła. Przecież jest ciemno! – prychnęła.
- Spoko, może nie będziemy musieli.
- Myślisz, że ten psychopata nam odpuści i po prostu sobie pójdzie? – zapytała z pretensją.
-Zaraz... A może powinniśmy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, trochę przeczekać. Na pewno łatwiej będzie coś zadziałać jutro rano.
- Może i tak. Byle nie w schronisku. On się właśnie tego spodziewa. – powiedziała, gdy przechodzili przez mostek.
Stanęli na rozwidleniu dróg. Emily chciała iść w prawo, ale Matt stwierdził, że sprawdzi jeszcze tą dróżkę w lewo. Na końcu niej stała chatka, a pomiędzy deskami w podłodze, chłopak coś dostrzegł. Schylił się i podniósł telefon Beth, schował go do kieszeni. Wrócili się do poprzedniej ścieżki.
Po chwili podniósł jeszcze totem pomyślności. Wizja przedstawiała Chrisa uciekającego przed czymś i wpadającego w ostatniej chwili do schroniska, w którym był Ash.
Ruszyli dalej Stanęli teraz na urwisku. Chłopak zauważył połamaną tabliczkę z napisem „Niebezpieczeństwo".
- Bądź teraz podwójnie ostrożna, Em. – ostrzegł ją.
- Tak jest, Matt. Jeśli mam coś do powiedzenia, wolałabym nie kończyć tego uroczego wieczoru spadnięciem w przepaść. – westchnął.
Zaczęli się wycofywać, kiedy usłyszeli przerażający wrzask.
- Matt! Co to? – krzyknęła przerażona.
- Nie wiem...! – szepnął.
Z lasu wyszły jelenie... cała masa jeleni.
- Jezu! Kurwa! – wrzasnęła.
- Oż kurde... - zaczęli iść do tyłu w stronę przepaści...
I CO BY BYŁO GDYBY...
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...