Rozdział 10

223 25 0
                                    

TEREN SCHRONISKA WASHINGTONÓW 21:24

Emily i Matt właśnie przechodzili przez furtkę w bramie.

- Serio, naprawdę nie mogli zbudować tego schroniska zaraz przy kolejce? – jęknęła dziewczyna.

Emily była kiedyś dziewczyną Mike'a. Rok temu brała udział w robieniu żartu Hannah, przez którego dziewczyna zniknęła wraz z siostrą. Inteligentna, aż za bardzo, ponieważ uwielbiała się mądrzyć i udowadniać innym, że nie mają racji. Oprócz tego wykazywała się zaradnością i potrafiła skutecznie przekonywać innych do zrobienia czegoś dla niej. Jej czarne włosy nie połyskiwały, tak jak Jessici.

- Bo wtedy chyba... nie byłoby tam tak ładnie, wiesz? – stwierdził Matt, który obecnie tachał jej bagaże.

Był jej nowym chłopakiem. Ambitny, aktywny, zmotywowany... A jego najlepszą motywacją była Emily, która non stop coś mu kazała robić, pod groźbą ogromnego focha, a foch u Em to było coś nie do zniesienia.

Szli po śniegu do przodu. Em z przody , Matt z tyłu z dwiema walichami w rękach.

- Mam ciary... - mruknęła.

-Prawie jesteśmy. – zapewniał ją chłopak.

- W sensie... Tu jest jakoś tak... nie wiem.

- A... No tak... - mruknął pod nosem.

Przeszli przez most na drugą stroną rzeki.

- Dziwnie będzie znowu tu wszystkich zobaczyć. – Em kontynuowała.

- Ale może... będzie fajnie?

Nagle coś wyskoczyło z krzaków z głośnym krzykiem.

- Raaaaa!

Matt już był gotowy temu czemuś przyłożyć w nos, choć razem z Emily o mało nie popuścili ze strachu.

- JEZU! – krzyknęła wystraszona dziewczyna

- Hahaha. – usłyszeli śmiech.

Tym czymś, a raczej kimś był Mike, jej były facet. Kolejny przekonywujący, porywczy inteligent.

- Cześć wam! – wydusił, gdy skończył ryczeć ze śmiechu.

- MICHAEL! – wrzasnęła oburzona Emily.

- Ej, szkoda, że nie widzieliście swoich min. – ryczał.

- Facet. Mało ci nie przywaliłem, kur... - dodał chłopak.

- Beka.

- Wal się, Michael. – Emily próbowała go uspokoić.

- Luz, ludzie, no przecież jesteśmy kumplami, nie? Dajcie spokój z tą agresją, to tylko mały żarcik. Jesteśmy w lesie! Trochę straszno! Wczujmy się w ten klimacik!– tłumaczył się Mike.

- Poczujmy klimat? Serio? Masz coś z garem? – protestowała.

- Chciałem tylko rozluźnić sytuacje, Em. Nie bądź taka.

- Jaka?

- No właśnie taka. Ty zawsze taka jesteś. – wytłumaczył jej Michael.

Matt przysłuchiwał się i chciał jakoś przerwać im pogawędkę. Tylko nie wiedział czy grozić na wejście, czy go przywitać. Jednak zniesmaczenie wzięło górę. Ale czy to było dobra decyzja i co by było gdyby...

- Michael, musisz sobie odpuścić. Emily jest teraz ze mną, koniec pieśni. I nie zamierzam się powtarzać. Wyrażam się jasno? – mówił krótko, zwięźle i na temat, nie owijając w bawełnę.

- Wiesz, myślałem, że możemy być ponad to. Jak kumple. Ale jak chcesz.

- Mike... - przerwała mu Em.

- Nie. Nie, nie, jest spoko. Idę na dół jarać się, jaki to jestem dojrzały i tak dalej. – Mike odwrócił się i odszedł od nich. – Luz.

- Chyba do niego dotarło. – podsumował Matt.

- Jesteś całkiem sexy w roli samca alfa. – stwierdziła potulnie dziewczyna. – Oż w mordę. – coś się jej przypomniało, gdy Matt podnosił wcześniej upuszczone walizki.

- Co jest? Ej, słuchaj, możesz je dalej sam ponieść? – spytała, wskazując na walizki.

- Bagaże?

- Tak. No... wszystkie.

- Ale... czemu?

- Muszę znaleźć Sam. – stwierdziła.

-Bo..?- chłopak nie rozumiał.

- Przepraszam... Po prostu muszę ją znaleźć... Zapomniałam, że chciałam z nią chwilę pogadać, zanim się wszyscy zejdą. tłumaczyła się.

- To nie może poczekać... Już prawie doszliśmy.

- To ważne. Matt. Proszę. – dziewczyna spojrzał do tyłu, a później na chłopaka.

Matt znowu miał wybór, albo się zgodzić, albo nalegać by mógł pójść z nią. Jednak opiekuńczość wzięła górę. Ale czy to była dobra decyzja i co by było gdyby...

- Em... Naprawdę uważam, że nie powinnaś sama schodzić tym szlakiem.

- Żartujesz? – zdziwiła się.

- Jest zimno i robi się ciemno i...

- A jak ze mną pójdziesz, to się niby rozjaśni? – oburzyła się.

- Zostawię rzeczy tutaj i pójdziemy razem. No kto je stąd weźmie. – postawił walizki na ziemi.

- Matt, weź się posłuchaj! Nie mogę zostać sama nawet na PIĘĆ MINUT? Tak nisko mnie cenisz?

- Nie o to mi chodziło.... – chciał coś powiedzieć.

- Czemu nie możesz mnie po prostu posłuchać? Dlaczego kwestionujesz wszystko, co powiem? – krzyczała.

- Przepraszam, Em, po prostu staram się jakoś pomóc.

- Jeśli chcesz mi jakoś pomóc, to po prostu weź to i zanieś jak najszybciej do tego schroniska, dobra? – Matt na to westchnął.

- No... Ok... Dobrze. Jak chcesz.

- Dzięki. Widzimy się na górze jak pogadam z Sam. – uspokoiła się.

- No to pa. – wziął walizki i kierował się w stronę schroniska, gdy Emily szła w przeciwnym kierunku.

I CO BY BYŁO GDYBY...

-

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz