TEREN SCHRONISKA WASHINGTONÓW 21:24
Emily i Matt właśnie przechodzili przez furtkę w bramie.
- Serio, naprawdę nie mogli zbudować tego schroniska zaraz przy kolejce? – jęknęła dziewczyna.
Emily była kiedyś dziewczyną Mike'a. Rok temu brała udział w robieniu żartu Hannah, przez którego dziewczyna zniknęła wraz z siostrą. Inteligentna, aż za bardzo, ponieważ uwielbiała się mądrzyć i udowadniać innym, że nie mają racji. Oprócz tego wykazywała się zaradnością i potrafiła skutecznie przekonywać innych do zrobienia czegoś dla niej. Jej czarne włosy nie połyskiwały, tak jak Jessici.
- Bo wtedy chyba... nie byłoby tam tak ładnie, wiesz? – stwierdził Matt, który obecnie tachał jej bagaże.
Był jej nowym chłopakiem. Ambitny, aktywny, zmotywowany... A jego najlepszą motywacją była Emily, która non stop coś mu kazała robić, pod groźbą ogromnego focha, a foch u Em to było coś nie do zniesienia.
Szli po śniegu do przodu. Em z przody , Matt z tyłu z dwiema walichami w rękach.
- Mam ciary... - mruknęła.
-Prawie jesteśmy. – zapewniał ją chłopak.
- W sensie... Tu jest jakoś tak... nie wiem.
- A... No tak... - mruknął pod nosem.
Przeszli przez most na drugą stroną rzeki.
- Dziwnie będzie znowu tu wszystkich zobaczyć. – Em kontynuowała.
- Ale może... będzie fajnie?
Nagle coś wyskoczyło z krzaków z głośnym krzykiem.
- Raaaaa!
Matt już był gotowy temu czemuś przyłożyć w nos, choć razem z Emily o mało nie popuścili ze strachu.
- JEZU! – krzyknęła wystraszona dziewczyna
- Hahaha. – usłyszeli śmiech.
Tym czymś, a raczej kimś był Mike, jej były facet. Kolejny przekonywujący, porywczy inteligent.
- Cześć wam! – wydusił, gdy skończył ryczeć ze śmiechu.
- MICHAEL! – wrzasnęła oburzona Emily.
- Ej, szkoda, że nie widzieliście swoich min. – ryczał.
- Facet. Mało ci nie przywaliłem, kur... - dodał chłopak.
- Beka.
- Wal się, Michael. – Emily próbowała go uspokoić.
- Luz, ludzie, no przecież jesteśmy kumplami, nie? Dajcie spokój z tą agresją, to tylko mały żarcik. Jesteśmy w lesie! Trochę straszno! Wczujmy się w ten klimacik!– tłumaczył się Mike.
- Poczujmy klimat? Serio? Masz coś z garem? – protestowała.
- Chciałem tylko rozluźnić sytuacje, Em. Nie bądź taka.
- Jaka?
- No właśnie taka. Ty zawsze taka jesteś. – wytłumaczył jej Michael.
Matt przysłuchiwał się i chciał jakoś przerwać im pogawędkę. Tylko nie wiedział czy grozić na wejście, czy go przywitać. Jednak zniesmaczenie wzięło górę. Ale czy to było dobra decyzja i co by było gdyby...
- Michael, musisz sobie odpuścić. Emily jest teraz ze mną, koniec pieśni. I nie zamierzam się powtarzać. Wyrażam się jasno? – mówił krótko, zwięźle i na temat, nie owijając w bawełnę.
- Wiesz, myślałem, że możemy być ponad to. Jak kumple. Ale jak chcesz.
- Mike... - przerwała mu Em.
- Nie. Nie, nie, jest spoko. Idę na dół jarać się, jaki to jestem dojrzały i tak dalej. – Mike odwrócił się i odszedł od nich. – Luz.
- Chyba do niego dotarło. – podsumował Matt.
- Jesteś całkiem sexy w roli samca alfa. – stwierdziła potulnie dziewczyna. – Oż w mordę. – coś się jej przypomniało, gdy Matt podnosił wcześniej upuszczone walizki.
- Co jest? Ej, słuchaj, możesz je dalej sam ponieść? – spytała, wskazując na walizki.
- Bagaże?
- Tak. No... wszystkie.
- Ale... czemu?
- Muszę znaleźć Sam. – stwierdziła.
-Bo..?- chłopak nie rozumiał.
- Przepraszam... Po prostu muszę ją znaleźć... Zapomniałam, że chciałam z nią chwilę pogadać, zanim się wszyscy zejdą. tłumaczyła się.
- To nie może poczekać... Już prawie doszliśmy.
- To ważne. Matt. Proszę. – dziewczyna spojrzał do tyłu, a później na chłopaka.
Matt znowu miał wybór, albo się zgodzić, albo nalegać by mógł pójść z nią. Jednak opiekuńczość wzięła górę. Ale czy to była dobra decyzja i co by było gdyby...
- Em... Naprawdę uważam, że nie powinnaś sama schodzić tym szlakiem.
- Żartujesz? – zdziwiła się.
- Jest zimno i robi się ciemno i...
- A jak ze mną pójdziesz, to się niby rozjaśni? – oburzyła się.
- Zostawię rzeczy tutaj i pójdziemy razem. No kto je stąd weźmie. – postawił walizki na ziemi.
- Matt, weź się posłuchaj! Nie mogę zostać sama nawet na PIĘĆ MINUT? Tak nisko mnie cenisz?
- Nie o to mi chodziło.... – chciał coś powiedzieć.
- Czemu nie możesz mnie po prostu posłuchać? Dlaczego kwestionujesz wszystko, co powiem? – krzyczała.
- Przepraszam, Em, po prostu staram się jakoś pomóc.
- Jeśli chcesz mi jakoś pomóc, to po prostu weź to i zanieś jak najszybciej do tego schroniska, dobra? – Matt na to westchnął.
- No... Ok... Dobrze. Jak chcesz.
- Dzięki. Widzimy się na górze jak pogadam z Sam. – uspokoiła się.
- No to pa. – wziął walizki i kierował się w stronę schroniska, gdy Emily szła w przeciwnym kierunku.
I CO BY BYŁO GDYBY...
-
CZYTASZ
Until Dawn
Fiksi PenggemarKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...