TEREN SCHRONISKA WASHINGTONÓW
22:43
- Deportacja. – szepnął Mike.
- Seks-portacja. – poprawiła go Jess.
- Już mi pasuje. – roześmiał się.
- Brr... A jak daleko stąd jest ta cała „chatka", co?
- Ta cała chatka... to najbardziej romantyczne miłosne gniazdko, jakie kiedykolwiek widziałaś.
- Pff... O ile tam dotrzemy.
- Coś czuję, że szczęście nam sprzyja... - upewniał ją.
- Rozegraj to dobrze, to może faktycznie ci się poszczęści.
- Ej! Gwiazdy porno! – z otwartych drzwi krzyknął Josh. – Przydadzą się wam. – rzucił Mike'owi klucze.
- Gwiazdy porno? –spytała się Jess.
- Pooglądałbym. –zażartował.
- Ee, zbok. – stwierdziła dziewczyna.
- Sorry, że was tak wykopałem... - przeprosił.
- Poradzimy sobie. – zapewniał Mike.
- O, jestem pewien, że jakoś się rozerwiecie.
- Mhm. Miłej zabawy ze świrami. – pożegnała się.
- A. Jeszcze jedno. Odpalcie generator, żebyście widzieli, gdzie idziecie. – poinformował ich. – Ciemno tam jest.
- Dobra. Przyjąłem.
- Wydaje mi się, że Josh jakby ze mną flirtował. – powiedziała Jess.
- Ok. Marzy ci się trójkącik?
- O... serio? – powiedział to tak jakby nie żartowała.
- Co?? Nie! – oburzył się.
Zeszli po schodach i ruszyli przed siebie.
- Brrr. Zaraz tu zamarznę...! – krzyknęła Jess.
- Na to akurat, mogę coś poradzić.
- No, no, ciekawe co?
- No, mam kilka pomysłów. – powiedział tajemniczo. Minął właśnie drzewo z tabliczką „ TEREN PRYWATNY POSESJA RODZINY WASHINGTONÓW" – Nikt już w ogóle nie dba o to miejsce. W sumie szkoda. – po przejściu paru metrów Jessica się zatrzymała.
- To o co wam poszło wcześniej? No między tobą a Mattem?
Mike mógł zachować się agresywnie lub wymijająco. Wolał jednak wymigać się od odpowiedzi. Czy jego decyzja była słuszna i co by było gdyby...
- Aaa.... No wiesz... rozkładam pawi ogon przed wybranką.
- Czyżby? Tylko po to, żeby mi zaimponować?- nie dała wiary Jess.
- No co? – naprężył muskuły – Trzeba się czasem pochwalić, jeśli jest czym.
- Acha. Wyglądałeś na ostro wkurzonego, ogierze. – roześmiała się.
Znów Mike mógł minąć się z prawdą lub wbrew przeciwnie i się przyznać, ale wolał uchronić swój tyłek. Czy dobrze zrobił i co by było gdyby...
- Nie, nie, ja tylko próbowałem mu pokazać, że są granice. – bronił się.
- Wyglądało raczej, jakbyś szukał wymówki...
Przeszli kawałek i stanęli przed furtką. Chłopak nacisną guzik, otwierający, ale zapalił się czerwone światło, czyli było zamknięte.
- To coś chyba potrzebuje zasilania. – stwierdził.
- Josh chyba mówił coś o generatorze?
Niedaleko stał mały budyneczek gospodarczy, do niego też się skierowali.
- A może byś tak „wygenerował" w sobie odrobinę „chęci", żeby ODDPALIĆ TEN CHOLERNY GENERATOR, CO?! – krzyknęła na niego. On w tym czasie interesował się czym innym, więc odpowiedział.
- Spoko, powrzeszcz na niego tak, jak ty na mnie, może zadziała.
- Też coś... - mruknęła.
Zainteresował go totem zagrożenia, leżący na ziemi. Gdy go podniósł i zajrzał i zobaczył jak jakiś straszliwy klown uderza Ashley pięścią. Czy to się spełni? I kim był ten Klown? Odłożył drewienko i ruszył do generatora.
- No dobra... Zobaczymy. – otworzył klapę włącznika, nacisnął w dół wajchę, zapalając zielone światło. – Bum. Nieźle, Michael. – mówił do siebie. Pociągnął za linkę dwa razy i maszyna się uruchomiła.
- Mój ty czarodzieju! – pochwaliła go Jess.
Gdy Mike się przesunął. Widać było, że za oknem ktoś stoi. Ktoś z zasłoniętą twarzą. Ktoś kto się im przygląda. Ktoś kto ostatnim razem się im przyglądał. Tajemniczy Ktoś, który nie został przez nich zauważony...
I CO BY BYŁO GDYBY....
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...