SCHRONISKO WASHINGTONÓW
22:28
Dwie dziewczyny nadal stały pod drzwiami do schroniska.
- Tyłki nam już tu zamarzają! – krzyknęła Ashley w stronę drzwi.
Z drugiej strony właśnie podchodził do nich Chris z dezodorantem i zapalniczką, czyli swoistym miotaczem ognia. Nacisnął zapalniczkę i prysnął dezodorantem, a ogień buchnął na klamkę, która po chwili był już rozmrożona. Chłopak złapał za gorącą klamkę, otworzył „damą" drzwi i ukłonił się.
- Dzięki, dzięki, dzięki za aplauz. Wiecie, gdzie mnie szuk... AĆ! Kurdę....- nagle zza niego wybiegł ów zwierzak, który go wcześniej zaatakował. – Ale mnie to bydlę wystraszyło. – powiedział ciężko sapiąc, a dziewczyny się tylko z niego śmiały.
- Co to było? Żyjesz? – zapytała Ash.
- Jakiś niedźwiedź czy inny tygrys. – zażartował.
- Ty tylko śliczny, mały rosomak! – mówiła Sam drażniąc go słodkim głosikiem.
Po schodach właśnie wszedł Josh.
- Mały? – oburzył się Chris.
- Nie przejmuj się. Jeszcze będziesz mężczyzną.- zażartował z niego Josh, po czym wszyscy weszli do schroniska. – Nie ma to jak w domu. – dodał wkraczając do salonu.
- Ja tam znam lepsze miejsca. – stwierdził Matt, odkładając walizki.
-Jeny. JAK DOBRZE być już w środku. – uradowała się Ash. – Nawet jeśli tu też trochę pizga.
- Spoko, rozpalę ogień. – odpowiedział gospodarz.
- Kompletnie nic się tu nie zmieniło. – stwierdził Matt.
- Od roku nic nie ruszaliśmy.
- Myślałam, że policja zawsze robi bajzel.–zdziwiła się Ash.
- Za wiele to tu się ostatnio nie działo. – dodał Chris.
- Ano. – potwierdził Josh.
- Czołem, mordy wy moje! – krzyknął Mike na wejście.
- Cześć! – dodała idąca za nim Jess.
- Joł!- krzyknął gospodarz. – Czym chata bogata, ziom.
Gdy Matt zobaczył Mike'a od razy sobie przypomniał o tym jak przytulał się on do swojej byłej dziewczyny, a obecnie jego dziewczyny.
- Tak jest.
- No. Pewnie. – podsumował Matt. – Zrelaksuj się, Bierz, co tylko chcesz. Nawet bez zaproszenia bierzesz, nie? – podszedł do kolegi.
- Zluzuj, stary!
Matt mógł teraz go ostrzec lub sprowokować, jednakże widział już zdenerwowanego Michaela, wiec wolał nie zaczynać. Czy jego decyzja była słuszna i co by było gdyby...
- Mike, trzymaj się z dala od mojej laski.
- Stary o co ci chodzi, co?
- Odwal się od Emily.
- Od Emily? A po kiego wała miałbym się do niej kleić? – zapytał, jakby nic nie zrobił.
Atakować czy odpuścić o to jest pytanie, które zrodziło się w głowie Matt'a. Tego jednak było za wiele, wiec zaatakował. Czy dobrze zrobił i co by było gdyby...
- Weź nie strugaj frajera, gościu, bo nikt cię tu nie chce.
- Serio, fagasie, coś ci, kurwa, nie pasuje? – bronił się Mike.
- Ty chujku jeden! – złapał go za głowę i próbował ją urwać.
- E! Ej! Gdzie te łapy!
- EJ! Co was pogięło, czy jak? Nie przyjechaliśmy tu, żeby sobie skakać do gardeł!- rozdzielił ich Josh. – Zdaje się, że mieliśmy miło spędzić czas, nie? Ej, Mike, może obczajcie z Jess tę chatkę dla gości, o które mówiłem. – chciał załagodzić sytuacje, rozdzielając ich.
- Ok... jasne, spoko. Chcesz tam iść? – zwrócił się do Jessici.
- Jasne. – podał jej rękę i wyszli na taras.
- Dobra, Josh... Może rozpalimy ogień? – zaproponował Matt.
- Gdzie moja torba? – krzyknęła Emily sprawdzając bagaże, ale odpowiedziało jej tylko „hę" od strony jej chłopaka. – No torba. Ta mała... W różowe wzorki! Co ją sobie kupiłam w Rodeo! – tłumaczyła mu. – Matt, słuchasz mnie? – odpowiedziała jej cisza. – Jezu, nie pamiętasz? Obok sklepu z włoskimi butami, gdzie kupiłam szpilki, a ty żeś przewrócił półkę, bo się śliniłeś do laski przy kasie.
- No... znaczy... ona przecież tylko zapytała mnie o kurtkę...
- Jasne. Bo tak ją obchodziła twoja zafajdana, dizajnerska kurtka.
- Co ty masz do mojej kurtki? – zapytał z oburzeniem podchodząc do dziewczyny.
- MATT, gdzie ta TORBA? – krzyknęła
- Boże, Em, może o niej po prostu zapomniałaś.
- Serio myślisz, że nie wzięłabym torby?
- Ja tylko...
- Tak czy nie? – rzuciła szybko.
- Raczej nie. – mruknął.
- Musiałeś ją zostawić gdzieś przy kolejce.
- Ech.
- Chodź, skarbie. Zajmie nam to moment. – namawiała go do współpracy.
- Ogrzejemy się potem?
- Ogrzejemy, i to bardzo. – uśmiechnęła się do niego.
- Ok. Ok. Chodźmy. – wskazał ręką w stronę drzwi, po czym wyszli.
Sam, która przyglądał się rozmowie Emily z Matt'em, siedząc na schodach, wstała i oznajmiła pozostałym.
- Dobra, ja idę się wykąpać.
I CO BY BYŁO GDYBY...
![](https://img.wattpad.com/cover/62029118-288-k605633.jpg)
CZYTASZ
Until Dawn
FanficKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...