Rozdział 71

69 14 0
                                    

SCHRONISKO WASHINGTONÓW

04:23

Emily biegła głośno sapiąc, a w tym samym czasie Mike pilnował związanego Josh'a. Usłyszeli krzyk.

- O kurde, co jest...? – pilnujący powoli wychodził ze stodoły.

Dziewczyna w tym czasie dobiegła do schroniska i zaczęła walić w drzwi.

- Wpuśćcie mnie! WPUŚĆCIE MNIE!

- Czy to...? – zawołała Ashley.

- To Em! – krzyknęła Sam, a Chris popędził w stronę drzwi.

- Otwieramy! Już!

- Zamknij drzwi! – opadła na podłogę w holu. – Boże, słyszysz... zamknij!!! – zaczęła się szybko cofać z dala od drzwi, a przyjaciółki ją złapały za ramiona. Chłopak posłusznie wykonał polecenie.

- Em, wszystko w porządku? – zapytał.

- Myślałam, że już po mnie... - dźwignęła się na nogach z pomocą dziewczyn. Płakała.

- Krzyczałaś, jakby cię kto gonił. – stwierdził.

- Wszystko gra? – zatroskała się Sam.

- Czy nic ci się nie stało? – dodała szybko Ash.

- Coś tam było... - jęknęła.

- Gdzie jest Matt?

- Spokojnie usiądź, spokojnie... - zaprowadziły ją na kanapę.

- Słuchajcie, tam coś jest.

- Rozdzieliliście się? – dopytywała się Ash.

- Potwór! Jakiś potwór!

- Że co? – zdziwił się Chris. Musiał teraz działać rozważnie. Dziewczyna była przerażona. Nie widział jak powinien zareagować. Był zdezorientowany, ale uznał, że lepiej na razie jej pomóc. – Wszystko ok?

- Jest ok, muszę się tylko uspokoić. Słuchajcie, nie czaję tego. To się ruszało strasznie szybko.

- Co?

- Musiałam uciekać...

- Uciekać przed czym? – nikt nie rozumiał o co jej chodzi. Wszyscy zaskoczeni się w nią wpatrywali.

- Przed tym czymś, cokolwiek to było!

- Em, uspokój się... Josh sobie z nami pogrywał, ale już... - tłumaczyła Sam.

- Nie słuchacie mnie. – pokręciła głową.

Chris znowu nie widział co zrobić. Po chwili zapytał zdezorientowany.

- Em, powiesz nam, co się dokładnie stało?

- Przecież właśnie próbuję. Weszliśmy na wieżę i... - gestykulowała. - ...i przewróciła się. Cała wieża zwaliła się prosto do kopalni.

- Ej, ej, czekaj. Jakiej kopalni? – dopytywał się.

- Pełno tu szybów górniczych, cała góra jest nimi naszpikowana. No i wpadliśmy tam po zawaleniu wieży.

- Nie rozumiem. Jak to wieża się zawaliła?

- Jak to się stało? – przekrzykiwały się dziewczyny.

- No i... błądziłam po tej kopalni, było ciemno, ale znalazłam ten stos i tam była... - spojrzała wszystkim po kolei w oczy. – była głowa Beth!

- Zaraz, że co? – chłopak zdenerwował się.

- Głowa Beth. Znalazłam ją.

- O mój Boże. – rozpłakała się Ashley.

- Kurwa, co???

- Mówisz poważnie?!

- TAK, poważnie! One chyba tam wpadły.

- O Jezu Chryste. – jęknął Chris.

- Ale najgorsze jest to, że Hannah raczej nie zginęła... nie od razu i nie od upadku...

- Ze co? O czym ty mówisz?!

- Sama już nie wiem, ale ona chyba tam była... głodowała... całymi tygodniami... kiedy my szukaliśmy jej na górze, no... Nie wiedzieliśmy!

- To... straszne... - Chris głośno nabrał powietrza.

- Słuchajcie mnie. Na wieży było radio i udało nam się z kimś połączyć, ale zaraz po tym cała ta wieża się zawaliła! – w trakcie do budynku wszedł zdenerwowany Mike.

- Em! – przytulił ją. – Udało ci się!

- O Boże, Mike...

- Ledwo, ledwo. – dodał Chris.

- Co z Mattem?

- No właśnie próbujemy się dowiedzieć... - odpowiedział Ash.

- No... No i jest jeszcze ten „potwór", który ja gonił...

- Jest roztrzęsiona, ludzie. Emily? Hej, Em? – zwrócił się do dziewczyny, kiedy ktoś zaczął pukać do drzwi. - Kto to, kurwa, jest? – zapytał szeptem.

- Josh?

- Jess?

- Na pewno nie Jess. – odpowiedział szybko koledze Mike.

- Przepraszam... więc kto?

- Nie wiem... No powinniśmy to sprawdzić.

- Będę cię krył.

- Dobra.

Mike ruszył z rewolwerem do drzwi. Skierował broń w stronę drzwi, a Chris zastanawiał się, czy nie zażądać tym razem by to on trzymał pistolet. Jednak szybko z tego zrezygnował.

- Okej. To otwieram drzwi? Gotowy? Wszystko gra? – przyjaciel pokiwał twierdząco głową.

- No otwieraj. Ktokolwiek tam był i tak pewnie już poszedł. – zdenerwował się.

- A może wolisz, żebym potrzymał pistolet?

- Nie, nie, nie. Kiepski pomysł. Martw się drzwiami, spluwa moja.

Chłopak przekręcił klamkę, które nagle szybko się otworzyły uderzając go tak, że upadł na podłogę.

- Kurde! Kurde! – spanikował.

- Ani kroku dalej, koleś! Stój. – powiedział Mike przez zaciśnięte zęby...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz