- Co tu się działo? – za zasłoną stało całe zakrwawione krzesło do krępowania. Co oni tu robili z tymi górnikami...
Wycofał się. Coraz bardziej nie podobało mu się to miejsce tym bardziej, że jeden z napisów na ścianie głosił, że Mike zmierza do kostnicy. Nie chciał tam iść, ale nie chciał wracać. Co jeszcze może go spotkać? W końcu musi pomścić Jessicę... a ten gościu zamknął się w pokoju. Trzeba znaleźć kartę. Mam nadzieję, że będzie w tej kostnicy, lub wcześniej.
Szedł do przodu, gdy na ścianie w przejściu pojawił się cień wilka. O nie! Tylko nie wilk! Ale gdzie wilk tam i przestępca. Jest maczeta. Idziemy.
Po drodze zgarnął jeszcze z biurka świstek z napisem:
„ODPOWIEDZ NATYCHMIAST
Należy za wszelką cenę trzymać reporterów i innych węszących z daleka!"
Co oni tu robili? Odwrócił papier. Na odwrocie był telegram.
"TELEGRAM
WESTERN PROVINCE
TELECOMMUNICATIONS CO.
TELEGRAM
BW.0S54A/1
ASR
GÓRA MADAHEE AB 24 907A
DR RICHARD CASTLE/SANATORIUM BLACKWOOD
DO: PAN J. BRAGG
NOWE DANE O WYPADKU.
PRZYJĘTO 12 OCALAŁYCH DO SANATORIUM.
MOŻLIWE URAZY PSYCHICZNE. BYĆ MOŻE TRZEBA ICH IZOLOWAĆ
MIEJSCOWA PRASA ZACZĘŁA DRĄŻYĆ
MOŻE STAĆ SIĘ PROBLEMEM
PROSZĘ O DALSZE INSTRUKCJE"
- Chyba rozumiem, czemu nie chcieli, żeby prasa tu węszyła. – westchnął przeczytawszy tekst.
Stanął naprzeciwko korytarza, w którym poprzednio zobaczył wilka. Po jego ciele przebiegły ciarki. Na ścianie wisiał szkielet. Kurwa! Czyj on jest?
Kiedy zmierzał ku kostnicy, zauważył jeszcze jeden pokoik. Gdy wszedł po podłodze przebiegł szczur. Na końcu wstawiona była szyba. Przez nią zobaczył to krzesło do tortur. Brrr...
Wszedł wreszcie do kostnicy. Na środku stała jakaś dziwna maszyna, z której wystawała obcięta ręka. Czyje to jest?! Co to za maszyna?! Ręka przechylała się raz z jednej strony, na drugą za sprawą machiny. Podszedł do niej. Była przerażająca.
- Zaraz, chwila, moment... - schylił się by się przyjrzeć. Na tej okropnej ręce wisiała jakaś kartka. Co to za kartka? Wyciągnął rękę. – To tym je karmił?! - może to i prawda. Ten złoczyńca dawał tym wilkom coś do jedzenia. Może to właśnie reszta tej części ciała.
Wziął karteczkę i nagle uruchomiła się pułapka. Przytrzasnął sobie palce w żelaznej pułapce na zwierzynę. Ostrza wbiły mu się głęboko.
- Kurwa! –krzyczał i jęczał. – No ja nie mogę! Otwieraj się i to już! – Dyszał ciężko. Ból był nie do zniesienia.
A może tak otworzyć te sidła maczetą... a może jednak lepiej amputować te palce, w końcu już ich się na pewno nie uratuje.
- O kurwa. O kurwa... O kurwa... O kurwa... O kurwa... O kurwa... O kurwa... O kurwa! – powtarzał. Próbując cały czas. Nie mógł. Bał się. Zacisnął zęby i..- Kurwa...- zamachnął się odcinając dwa palce. Zaczął krzyczeć. – Ok. –sapał. – ok... - obok zobaczył apteczkę. Podszedł i zaczął opatrywać ranę. – Ok. – Podniósł maczetę, którą upuścił przy odcinaniu sobie palców. – Ene due rabe, Chińczyk złapał żabę... a żaba... - wyliczał, dla uspokojenia. – A żaba Chińczyka... chuj z tego wynika... ok. – zaczął się rozglądać po kostnicy. Tym razem postanowił nigdzie nie wsadzać palców.
Podszedł do szafki, gdzie na jednej z półek stał słoik, w którym zakonserwowana była czyjaś czaszka... trochę zniekształcona, ale wydawała się ludzka.
- To miejsce robi się coraz ciekawsze. – burknął.
Podszedł do pierwszej lodówy na zwłoki. Zaczął ją powoli otwierać, wysunął leżankę... na szczęście znalazł tam tylko identyfikator z napisem...
„Etykieta identyfikacyjna
Nazwisko:
Nicholas Bowen
Data:
24 lutego 1952
Opis:
Zaatakowany przez jednego z pacjentów. Śmiertelne rany szarpane gardła."
Co oni tu robili? Po jakiego ten pacjent zaatakował? Może to on był torturowany na tym krześle...
Podszedł do drugiej. Otworzył, wysunął leżankę... uff! Nic nie ma, oprócz starej, zakrwawionej płachty i kartki. Zaczął ją czytać...
„AKT ZGONU
Nazwisko zmarłego/zmarłej:
Sarah Smith
Data zgonu: 24 lutego 1952
Niniejszym zaświadczam, że zajmowałem się zmarłą począwszy od 8 marca 1951 do 24 lutego 1952 i widziałem ją żywą po raz ostatni w dniu 24 lutego 1952.
Przyczyny śmierci: Ciężkie rany szarpane brzucha. Obrażenia wewnętrzne w obszarze jamy brzusznej. Utrata krwi w wyniku obrażeń
Do tej śmierci doszło w wyniku działania przyczyn zewnętrznych (przemoc), proszę wypełnić także poniższe pole;
Wypadek, samobójstwo, zabójstwo: Zabójstwo
Pochodzenie obrażeń: Rany zadane ostrym przedmiotem. Prawdopodobnie PAZNOKCIAMI!
Dodatkowe uwagi:
Ewentualne dodatkowe uwagi proszę umieścić w przewidzianym na to polu na odwrocie.
Podpisano dr n. med. N. Browen
Adres: Sanatorium Blackwood
Data: 25 lutego 1952"
Ale tak paznokciami... To wszystko jest pojebane...
I CO BY BYŁO GDYBY...
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...