Rozdział 69

138 16 4
                                    


- Co jest z tobą? – zapytał ponownie.

- „Och... Ashley...W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie, że mnie lubisz...!" – cytował Josh.

- Starczy tego... - szepnął chłopak.

- Wiesz, co to za odgłos? To dźwięk tego, że nigdy nie pocałujesz Ashley, ty cipo. – krzyczał.

- Dosyć. – przerwał mu Chris.

- Wiesz co? Może od razu wepchnij Ashley do łóżka Mike'owi? On przynajmniej będzie wiedział, co zrobić. Obejdzie się z nią, jak trzeba. Jesteś, kurwa, żałosny, Christopher!– wariował, gdy Chris wziął do ręki kij bejsbolowy.

- Zaraz go zatłukę... - zamachnął się, ale Mike mu przeszkodził.

- Nie słuchaj go. Nie warto.

-Hej Mike. Mike, Mike, Mike, Mike, Mike. Mike!

- Czego?

- Hej, stary, co się stało z Jess?

- Wiesz, co się stało.

- Nie... Nie, ja... Wiem... wiem, ja mam problemy... ale nie pamiętam, żebym krzywdził Jess... - jąkał się Josh.

- Chryste... - jęknął Mike.

- Nie, gdybym ją zabił, to czuję, że bym tego nie zapomniał, wiesz? Jest taka delikatna... i pewnie jej ciało jest po prostu zajebiste... - Mike nie wytrzymał. Przyłożył pistolet mu do czoła i krzyknął.

- Zamknij ten jebany ryj! – Chris mógł teraz rozbroić Mike albo uderzyć Josh'a albo przeczekać. Chłopak zamachnął się i uderzył wariata w twarz.

- SUKINSYNU! – krzyknął.

- PRZESTAŃ! PRZESTAŃ, CZŁOWIEKU! – próbował go uspokoić Mike. – ODPUŚĆ! Co ty wyprawiasz?

- Ale ja... ja tylko... Chciałeś go zastrzelić... - jąkał się zdezorientowany.

- Tylko żartowałem, stary, Chciałem go wystraszyć! Chciałem, żeby poczuł, jak to jest. – nachylił się nad nieprzytomnym Josh'em.

-ALE PO CHOLERĘ? Prawie go ZABIŁEM! – krzyknął.

- Spokojnie! Przecież nic mu się nie stało.- stwierdził Mike.

- Obijanie go nie było miłe.

- Ok... Przynajmniej teraz zamknął japę. Wracaj do schroniska, stary.

- Co, co? Co, czemu? –pytał się Chris.

- Zostanę z nim do rana, Nie trzeba go już będzie prać po pysku. – spojrzał na Josh'a z ukosa.

- Stary, to nie fair. Byłem pewien, że ratuję ci tyłek. – tłumaczył się.

- Tak, ok, zadanie wykonane, bierz urlop.

- O co ci chodzi?

- Wracaj do schroniska. – powtórzył Mike. – Już.

- Ziom...

- Już. – chłopak rzucił kij w kąt i wyszedł ze stodoły, kierując się w stroną schroniska.

I CO BY BYŁO GDYBY....

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz