Rozdział 57

116 18 3
                                    

Szli w ciszy korytarzem, aż Ash zobaczył jakąś paczkę. Odkleiła naklejkę.

- Hej. – były w niej podrobione gazety.- Jak myślisz... to są fałszywki? Po co ktoś miałby fałszować gazety?

„18 sierpnia 2014

Adres zwrotny:

Quality Copy Ltd.

2100 – Clarke Ave. SW,

Edmonton,

Alberta,

T6N 8J5"

- To jest... bardzo dobre pytanie. – ruszyli korytarzem, po czym zatrzymali się przy schodach.

- Wiesz co? Dość. – powiedziała Ash.

- Ash...

- Chris! Mam już dość. Nie chcę dalej zagłębiać się w ten cholerny koszmar, ok?

- Ashley... rozumiem cię, ok? Też mam pełne gacie. Ale jeśli Sam jest tam, na dole, razem z psycholem... mamy sobie pójść? To przecież tak, jakbyśmy ja od razu zabili.

Mogła teraz odpowiedzieć niechętnie lub śmiało. Miałą już dość bania się, więc powiedziała:

- Niech cię szlag...

- Ashley, daj spokój.

- Czemu ty zawsze masz racje?

- Przestań, nie zawsze. – szepnął.

- No... ale kiedy masz rację, to ją masz. – stwierdziła.

- Nie chcę jej mieć. Chcę stąd iść.

- Nie... musimy znaleźć Sam. Chodźmy. – zaczęli schodzić po schodach. – Chris... To wszystko tutaj jakoś strasznie mi śmierdzi...

- W sensie...? – zapytał.

- Słuchaj, czyli ustaliliśmy, że ten sam gość od gazet ustawił też kamerę, tak? – wydedukowała.

- Tak... Tak myślę.

- Mam... wrażenie, że stworzył tę historyjkę, specjalnie dla nas... I obserwuje, co robimy, jak biegamy z pełnymi gaciami, jak w jakimś pieprzonym eksperymencie!

- To trochę... Właściwie... na swój dziwaczny sposób to ma sens...

- Co nie?! – przytaknęła.

Idąc dalej znaleźli baterie i mechanizmy zegarowe, z który raz po raz strzelały iskry. Dalej naleźli coś co przypominało salę tortur. Był tam nawet stół, do którego był przytwierdzony manekin. Przeszli do drugiego pomieszczenia, jeszcze bardziej strasznego. Drzwi się za nimi zamknęły.

Na ścianach wisiały zakrwawione łańcuchy, haki i inne narzędzia. Ściany także obryzgane były czerwoną substancją. Było tu jednocześnie strasznie i obrzydliwie. Ash jęknęła i zaczęła płakać. Podeszli do jednej ze ścian oglądając przyrządy.

- O rany. Zachęcająca wizja. – zażartował.

- O nie... Myślisz, że to wszystko... jego?

- No chyba, że Washingtonowie mają jakieś zdrowo popaprane hobby, ale raczej tak, to jego zabawki.

Dziewczyna podeszła do jednej z szafek, na której poprzyczepiane były zdjęcia... ICH ZDJĘCIA! A na oczach Josha wyskrobane były dwa białe krzyżyki.

- To my! – krzyknęła.

- Co to jest, jakieś pierdolone listy gończe? Jezu. – wskazał na fotografie. Ashley weszła w głąb pomieszczenia...

- O nie, naprawdę? Bez jaj. Obrzydlistwo! – z sufitu zwisało wypatroszone ciało świni.

- On raczej tego nie jada. – stwierdził Chris.

- To po co to trzyma? – zdenerwowała się.

- Ja pierdolę, co tu się wyrabia.

Odeszli jak najszybciej od tamtego miejsca. Dziewczyna następnie podeszła do starych drzwi, weszła do środka, a z nią chłopak. W środku stał projektor, który został włączony przez Ash.

- Halo? – krzyknął.

- O Boże... To z zeszłego roku, Chris... - na ścianie wyświetlało się nagranie z żartem z Hannah. - ... nasz żarcik...

- Można się kapkę nieswojo poczuć, co?

- Nie widziałam tego nagrania... Ona jest taka...

- Taka... jaka? – zapytał.

- Podekscytowana... i pełna życia...

- Nie ma pojęcia.

- O matko. – załamała się.

- Zapomniałem, że tak chętnie brałaś udział. – dziewczyna mogła teraz odpowiedzieć ze skruchą lub bez. Jednak naprawdę było jej głupio.

- To jest okropne. Czuję się fatalnie.

- Chyba dobrze się bawiłaś. – odparł zaskoczony, kiedy oni robili żart on leżał upity razem z Joshem w kuchni, więc praktycznie nie wiedział co się działo tamtej nocy.

- To jest najgorsze, co nie? To był tylko głupi kawał. Przecież miało byś śmiesznie.

- Tak.

- Nie chce już nigdy więcej tego oglądać. – spuściła głowę. Nagle zrobiło się zbliżenie na głowę Hannah, po czym wyskoczyła znikąd twarz potwora. Podskoczyli oboje przestraszeni. Ash się popłakała. – Chris, Chris, Chris!! Co tu się, kurwa, DZIEJE?! – krzyknęła.

- Ash, Ash, uspokój się, ok?

- Nie wytrzymam tego – duchy, ten film, fruwające naokoło sprzęty. Mam dość...

- Spokojnie, posłuchaj mnie przez chwilę. – chciał jej przerwać, ale ta krzyczała dalej.

- Jak? Jak mam być spokojna? Zaraz zwariuję ze strachu, Chris!

- Ktoś po prostu sobie z nami pogrywa. – wytłumaczył.

- Co?

- Pomyśli o tym – duchy nie rozstawiają kamer. Nie urządzają sobie gierek.

- Więc kto to wszystko zaplanował? – zapytała. – Serio chcę wiedzieć.

- Nie wiem. Może ten sam skurwiel, który cię związał i zabił Josha.

-Och... ok...

- Ten, który, może właśnie teraz, dorwał Sam.

- Może i masz rację. – przyznała.

- Wolałbym nie mieć...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz