Rozdział 54

88 17 0
                                    

SCHRONISKO WASHINGTONÓW

02:03

- Nie było jej na górze? – zapytała przerażona Ash Chrisa, który właśnie wrócił z poszukiwań Sam.

- Nie wiem... Nie wiedziałem jej. Musiała chyba zejść na dół.

- Ja też jej nie widziałam. – zawyła przerażona.

Zaczęli się rozglądać. Kiedy dziewczyna przeszłą obok świeczki ta się sama zapaliła.

- To się stało naprawdę? – krzyknął przestraszona.

- Kurde, no! Co się tutaj dzieję? – wyszeptał Chris. Chciał zawołać Sam. – Sa..!

- Chris... - przerwała mu.

- Co? – zapytał.

- Chris, chcę tylko powiedzieć... - mówił półpłaczącym głosem. – to, co się stało w szopie... wiem, jakie to dla ciebie ciężkie... byliście z Joshem przyjaciółmi...

- Ashley, przestań... - uspokoił ją. Zaczęli schodzić po schodach.

- Nie, ja muszę to powiedzieć. Dziękuję... Dziękuję, że uratowałeś mi życie.

- Ash... a co innego miałem zrobić? Nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało... Nie tobie... - dodał po chwili przygnębiony. Weszli teraz do kina domowego. – Ash, w porządku? – poświecił na nią latarką.

- Tak, tylko... Ja wiem, że byliście z Joshem kumplami, Chris.

- Znajdźmy Sam. W tej chwili to jest najważniejsze. – mówił spokojnie.

- No ale... O mój Boże... - zaczęła płakać.

-Ashley! Ej, przestań, ok? Nie chcę teraz myśleć o tym, co się stało... - powiedział poważnie.

- Chris... - jęknęła.

- Teraz szukamy Sam. – rozejrzeli się, ale nic nie znaleźli. Wyszli z pokoju bocznymi drzwiami, gdy nagle one same zatrzasnęły się za nimi. Dziewczyna pisnęła ze strachu.

- Co jest znowu. – chlipnęła. Podeszła do następnych drzwi. Nie zdążył ich otworzyć, kiedy wyrwały jej się z rąk i zatrzasnęły.

- Ale to powalone! – krzyknął. Poszli do następnych drzwi. Te otworzył się przed nimi same. Przestraszyli się, ale przeszli przez nie.

Gdy tylko weszli, dziewczyna zobaczyła białą postać, która po chwili zniknęła. Chłopak jednak jej nie zauważył.

- Czekaj chwilę. Czy też to widziałeś? – wskazała przed siebie.

- Czy co widziałem? – zapytał zdezorientowany.

- No to, Chris. To.

- Jakie znowu „to"?

- No taki... prześwitujący kształt. Coś jak duch. – przeraziła się.

- O rany. – mruknął, gdy podchodzili do miejsca, gdzie przed chwilą zniknęła zjawa.

- Przysięgam. Czemu nie chcesz mi wierzyć?! Mówię, że go widziałam, tak? To nic nie znaczy? – krzyczała.

- Przeszliśmy prawdziwe piekło, ok? Twój mózg jest usmażony. Mój to już w ogóle... Nie ufam... nawet temu, co sam widzę.

Dziewczyna mogła ustąpić, ale stwierdziła, że będzie nalegać.

- Nie!! Mylisz się. Widziałam go. I jestem tego pewna, Chris.-zdenerwowała się.

- Dobrze, już dobrze... Może... może... faktycznie coś widziałaś. Spróbujmy zachować spokój. – mówił spokojnie.

- Odbija nam tutaj, czy co? – panikowała.

- To już ostatnie miejsce, w którym może być Sam.

- A może pójdziemy poszukać pozostałych, co? – spytała.

- A jeśli Sam nas potrzebuje? Jeśli ma kłopoty?

- O Boże... - zachlipała. Obok z nich otworzyły się same drzwi do piwnicy.

- Chodźmy. – powiedział i ruszył po schodach w dół, a za nim pośpieszyła Ash...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz