Rozdział 30

122 20 0
                                    

Gdy wszedł, pierwsze co rzuciło mu się w oczy to bałagan, okropny bałagan, a wśród bałaganu, na stole leżała jakaś stara, górnicza maska. Odwrócił ją, a na odwrocie zapisane było nazwisko. Należała najwidoczniej do górnika, Billy' ego Byles'a. Ta maska była równie straszna, jak i stara, więc Mike zastanawiał się, czy nie zemścić się na dziewczynie. Stwierdził jednak, ze będzie ponad to...

Wyszedł z chatki. Dziewczyna siedziała przy strumyku.

- Ej, obczaj tę maskę. – pokazał. Jess wstała.

- Co to?

- Dziwaczna jest, nie?

- Straszna!

-Podoba ci się. – roześmiał się, zakładając ją na twarz. – Miziamy się?

- Ej, Mike! Przestań! – krzyknęła oburzona.

- No dobra. Twoja strata. Fajna ta maska. – odłożył ją i poszli dalej. Po chwili znów wyskoczył jeleń.

- Ło! – wrzasnął Mike. Z oddali było słychać jakieś odgłosy, dziwne odgłosy, ni to krzyk, ni to pisk, bardziej ryk.

- Co to ma być?

- Nie chcę wiedzieć. – a jednak. Naprzeciwko nich leżał zraniony jeleń, rycząc okropnie. Rana była głęboka, a skóra wyglądała na poparzoną. Co mogło coś takiego zrobić? Gdzie w lesie żyje stworzenie buchające ogniem lub parzące? W każdym razie jeleń cierpiał, bardzo cierpiał. – Grubo. – podszedł Mike przyglądając się z zwierzęciu każdej strony.

- To okropne!

- Jezu... Chyba się z tego nie wyliże...

To musiała być szybka decyzja. Zabić go czy uspokoić, ale po co skoro jego stan był tak poważny, że i tak nie dałoby się go uratować...

- Dobra, stary. – podszedł chłopak. – Hej. Zrobię to szybko, ok? – próbował złapać w odpowiednim miejscu za głowę.

- O nie. Nie, nie, nie... - mówiła w kółko Jess.

- Ok... Ok... Kurde, jak ja mam to...

- Nie mogę na to patrzeć....! – stwierdziła i odwróciła się plecami.

- ok... ok... ok... - złapał za głowę i jednym mocnym ruchem oderwał ją. Z tułowia zaczęła tryskać krew.

- Mike... co ty... co ty zrobiłeś...?! – krzyczała dziewczyna.

- O kurwa... Odpadła...! – nagle ciało jelenia zostało wciągnie w krzaki przez nie wiadomo co.

- Ahhh. – krzyczeli uciekając.

- BIEGNIJ! BIEGNIJ!

- Jezu, co to kurwa było?! – wrzeszczała.

- Skąd mam wiedzieć?!

- Most! Tędy! Tędy! Mike! – przeskoczyła dziurę w moście, a Mike zrobił to po niej. – Szybko, tutaj!!!

- To niedźwiedź, na pewno niedźwiedź! – to coś ich goniło i było co raz bliżej.

- Patrz! Patrz! – wskazała na ścieżkę i ścianę. Ryzykować skrót czy trzymać się ścieżki... dobra ryzykujemy.

Zaczęli się wspinać na ścianę z kamienia. Chłopak poszedł pierwszy i pomagał Jess. Po chwili byli na górze i z powrotem ruszyli biegiem przed siebie.

Chatka! Tutaj stała chatka! Ta chatka, do której się wybierali! Mike wbiegł po schodkach,, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu klucza. O nie! Wypadł mu z kieszeni. Stał przy drzwiach, kiedy Jess wywróciła się i leżała jak kłoda na ziemi. Klucz czy Jess... oczywiście, że Jessica. Podbiegł do niej szybko, pomagając jej wstać.

- Wstawaj, musimy wiać! – krzyczał.

- Przecież wiem! – wstała, a on złapał w biegu klucz, ciężko dysząc. Dobiegł do drzwi.

- Mike, bierz klucz, otwórz drzwi!!! – poleciła mu. Otworzył je po czym obydwoje wparowali szybko do środka, zamykając je za sobą na klucz...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz