- Stój, kurwa. – przybyszem okazał się facet z miotaczem ognia, który wszedł do schroniska, będąc cały czas na celowniku Mike. – Stój. – chłopak powtórzył, a nieznajomy złapał go za rękę z bronią i ją wykręcił. – A! Co jest... - wypuścił pistolet z ręki, poddając się. - Dobra, wygrałeś, tylko bez nerwów, staruszku... - przyjaciele zaczęli się wycofywać.
- Niech się wszyscy wreszcie uspokoją. A teraz przejdźcie tam. No dalej, już. – polecił mężczyzna, trzymając nadal miotacz ognia w rękach. Jego twarz szpecił liczne blizny. Pokazał im, gdzie mają iść zdenerwowany kiedy zamknął drzwi. – Dajcie powiedzieć, po co tu przyszedłem. – zaczął iść szybko, tak, że Mike i Chris musieli wręcz biec żeby ich nie dogonił. – Jestem tutaj, żeby wam powiedzieć, z czym się na tym górze mierzycie. – powiedział do zgromadzonych w salonie. – Nie powinniście byli tu wracać. – powiedział stojąc przodem do kominka. – Po co to zrobiliście po tym, co się stało w zeszłym roku? – położył na podłodze swój worek, w którym trzymał swoje rzeczy.
- Chodzi ci o Hannah i Beth? – zapytała Ashley.
- Właśnie, skąd wiesz, jeśli nie jesteś zamieszany... - powiedział Chris.
- Albo odpowiedzialny... - dodała Sam.
- Dajcie sobie na wstrzymanie. – odwrócił się w ich stronę. – Nie podoba mi się to, że kręcicie się tutaj po mojej górze.
- Twojej górze? – powtórzył sarkastycznie Mike. – No, ciekawe, co by na to powiedzieli Washingtonowie. – nieznajomy zaczął się śmiać.
- Rzeczywiście, góra nie należy do mnie, to prawda. Do Washingtonów niestety też nie. Bo, widzicie, ta góra należy do wendigo. – po zgromadzonych rozszedł się szmer niedowierzania.
- Kogo?
- Ty, o czym on mówi?
- Co to jest wendigo?
- Dajcie mu mówić.
- Chyba nie ma innej opcji.
- Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. Możecie mi wierzyć lub nie, mam to gdzieś. Chce, żebyście wiedzieli. Od dawna mi to ciąży...
- I co? Mówiłem! Jest winny. Ma coś na sumieniu! – oznajmił Mike.
- Cii! Zamknij się, Mike! – uciszyła go Sam.
- Widzicie... W tych górach... czai się przerażające zło. Okrutny duch wendigo zostaje uwolniony, ilekroć ktoś w tych lasach popełnia akt kanibalizmu.
- O kurde. – chłopak przypomniał sobie Jess, kiedy coś wyciągnęło ją z chaty przez okno w drzwiach oraz wtedy kiedy celował do czegoś w kopalni, albo idąc coś przebiegło po suficie. Uświadomił sobie teraz, że to musiało być wendigo.
- Musicie znaleźć jakieś bezpieczne miejsce.
- Piwnica chyba się nada. – zaproponowała Sam.
- Ok. Zejdźcie tam, szybko. Wszyscy. I czekajcie.
- Co? Czemu? Jak długo? – chciał wiedzieć.
- Do świtu... - oznajmiła Emily.
- Ludzie... Zostawiłem Josha, gdy usłyszałem krzyk Em...
- Gdzie niby został? – zapytał się nieznajomy.
- W szopie...
- To już po nim. Nie żyje.
- Nie... to niemożliwe... - zaprzeczył niepewnie Chris. – Przed chwilą z nim byliśmy.
- Tu wszystko zmienia się w mgnieniu oka.
- Nie. Nie pozwolę, żeby coś jeszcze mu się stało.
- Coś jeszcze? O czym ty mówisz?
- Yyy...
- Chris, cicho.
- Uderzyłem go. – przyznał się. – Myśleliśmy, że zabił Jess... Dałem mu się sprowokować i... walnąłem go w głowę.
- Chris! – krzyknęła Sam.
- Może sobie zasłużył.
- Nieważne, nie możemy go tak zostawić.
- No to pójdę z tobą. – odezwał się facet z miotaczem.
- Nie potrzebuję pomocy.
- Zginiesz, jeśli pójdziesz sam. – nastała krótka chwila ciszy.
- Niech będzie. – zgodził się.
- Reszta z was – do piwnicy, szybko. I bez brawury. Macie nie wychodzić, póki nie wrócimy. – podszedł do Chrisa, tak blisko, że jego twarz i chłopaka dzieliły centymetry. –Widzę, że kompletnie nie rozumiesz powagi sytuacji.
- A jednak idę po Josha, nieprawdaż?
- Nie, to ja idę po Josha. Ty masz mi tylko pomagać. Rozumiemy się?
- Ta... chyba tak...
- Po prostu musisz iść za mną. I robić wszystko, co ci każę. – zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Przed drzwiami mężczyzna zdjął sobie z pleców strzelbę i podał chłopakowi. – Pamiętaj, tym końcem w stronę tego, co chcesz zabić.
- Człowieku, przecież umiem strzelać, tak?
- Nie, nie umiesz.
- Tak? A skąd wiesz?
- Zaufaj mi. Wiem. – otworzył drzwi. Obok Chrisa pojawiła się Ashley.
- Hej... uważaj na siebie. – powiedziała, podeszła i go pocałowała.
I CO BY BYŁO GDYBY...
![](https://img.wattpad.com/cover/62029118-288-k605633.jpg)
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionKiedy grupa przyjaciół Ashley, Sam, Jessica, Emily, Matt, Mike, Chris i Josh wracają do miejsca tragicznego zdarzenia, które miało miejsce rok wcześniej. Nie wiedzą co ich czeka. Czy to przypadek, zemsta, chora gra, a może przeznaczenie. Podczas tej...