Rozdział 26

129 19 0
                                    

Analityk jak zwykle stał przy swoim oknie, w swoim gabinecie. Niby był to ten sam gabinet, ale taki... straszniejszy. Okna były teraz częściowo zabite dechami. Zamiast zasłon, wisiały jakieś poszarpane szmaty. Ściany odrapane. Meble poprzykrywane prześcieradłami. Przed pacjentem analityka wił się wąż, zamknięty w słoju, a obok leżał przybity do deski zdechły kot.

Dr Hill podszedł do biurka, przy którym, jak zwykle, siedział Tajemniczy Gość. Zapalił stojącą na biurku lampkę.

- Chcę zrozumieć twoje odczucia wobec ludzi, którzy boją się samotności. – zaczął siadając. Pochylił się. – TY też czujesz ten strach?

Tak... czy nie.... Oczywiście, że TAK!

- Czyżby? Przecież to nie odzwierciedla sposobu, w jaki prowadzisz swoją grę, nieprawda? – wstał, podszedł do szuflad stojących za nim, wziął jakiś papier, wrócił i nachylił się bardzo nisko, był prawi na 20 centymetrów od twarzy rozmówcy. – A teraz... Zbadajmy nieco głębiej twoje uczucia wobec innych osób. To, co cenisz. To, co szanujesz w sobie i w innych. – opadł na fotel. – Co twoim zdaniem jest w człowieku ważniejsze: lojalność czy szczerość...

Po chwili namysłu Gość odpowiedział szczerość.

- Czyli... powiesz prawdę, nawet jeśli miałoby to nieprzyjemne skutki dla przyjaciela. A co lepsze szczerość czy dobroczynność?

Człowiek powtórzył swój wybór, co wywołało śmiech Hill'a.

- Czyli dobroczynność jest przeceniana? Lepiej żyć w zgodzie z sobą, niż komuś pomóc tak? – w tym momencie z zegara wyskoczył kukułka, oznajmiająca koniec czasu. – No patrz, znowu skończył nam się czas. Wkrótce się spotkamy. – dodał wstając. Podszedł do okna i ziewną przeciągle...

I CO BY BYŁO GDYBY...

Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz