Rozdział 16

153 21 0
                                    

Chłopak zaczął się rozglądać. Znajdował się najprawdopodobniej w piwnicy, ponieważ było tam pełno rupieci po przykrywanych białymi prześcieradłami. Wśród nich dostrzegł totem w brązowe wzory. Totem Straty. Widać w nim było jak ktoś spala się żywcem. Czy to ktoś z jego przyjaciół?

Odłożył znalezisko na podłogę. Przeszedł dalej. Znalazł się w małym pomieszczeniu, gdzie na szafce leżała jakaś kartka. Był to fragment gazety.

- Co my tu mamy... - przyjrzał się.

„5 czerwca 1997 r. – The Alberta Bugle

BYŁY WOŹNY SKAZANY ZA PODPALENIE PRZYSIĘGA ZEMSTĘ NA RODZINIE POTENTATA FILMOWEGO

Reportaż Charliego Scotta

Victor Milgram (52l.) został wczoraj wyrokiem sądu skazany na 16 lat więzienia za umyślne podpalenie, którego dopuścił się Blackwood Pines. Milgram przez 28 lat pracował jako woźny w starym hotelu na górze Blackwood, jednak został zwolniony, kiedy nieruchomość kupił Bob Washington, filmowiec z Hollywood.

Ku zaskoczeniu zgromadzonych na procesie, po usłyszeniu wyroku wzburzony Milgram zaczął wykrzykiwać wulgarne komentarze i groźby pod adresem ciężarnej żony filmowca, Melindy Washington. Nazwał ją „ja*aną ku*wą", przysięgł też, żę „dopadnie" kobietę, jej „je*anego męża i bachory" oraz sprawi, że „będą cierpieć".

Dało się zauważyć, że kobieta źle znosi okrzyki Milgrama. Po procesie przyznała, że choć groźby podpalacza ją „zdenerwowały", to wierzy w wymiar sprawiedliwości i ufa, że uchroni on zarówno ją, jak i jej rodzinę przed zagrożeniem."

Po przeczytaniu odłożył kartkę i wyszedł z pokoju. Teraz szedł długim korytarzem, by wyjść z piwnicy. Po drodze zobaczył fotografię przedstawiającą rodzinę Washingtonów.

- Nieźle. – szepnął do siebie.

Idąc dalej usłyszał hałas zamykanych drzwi.

- Kurde, co to było? – zaniepokoił się, rozglądając na prawo i lewo.

Otworzył „nawiedzone drzwi" i trafił do przedpokoju. Naprzeciwko niego były zamknięte drzwi wejściowe. Spróbował je otworzyć od środka, ale nie udało się. Przez szybę w drzwiach zauważył Sam i Ashley.

- Buuu... - zaryczał próbując je przestraszyć.

- Aaa... - pisnęły obie.

- Bardzo śmieszne Chris. – powiedziała przez drzwi Sam.

- Skąd wiedziałaś, że to ja? – zdziwił się.

- Nie masz przypadkiem jakiś drzwi do otwarcia? – zapytałą się go.

- No już. – rzucił szybko i ruszył w stronę salonu. Rozglądając się, zauważył niedziałające „coś", ponieważ było zbyt ciemno by stwierdzić co to jest; zdjęcie z balu z napisem:

„ 25.09.2013

Gotowi na bal maturalny!

Hannah / Sam / Mike / Emily";

zamknięte drzwi; telefon stacjonarny, po włączeniu, słychać było głos automatycznej sekretarki: „ Jedna wiadomość. Nowa wiadomość." – tym razem głos się zmienił i teraz mówił mężczyzna – „Witam, pani Washington – tu znów sierżant Tait. Obawiam się, że mam złe wieści. Przejrzeliśmy akta i niestety nic nie możemy zrobić. Jest wolnym człowiekiem. Prawo nie daje nam możliwości ograniczenia jego swobody. Wiem, że nie to chciała pani usłyszeć, proszę do mnie oddzwonić po więcej informacji." – znów głos zmienił się na automatyczną sekretarkę – „Koniec wiadomości".

- Ok... - Chris to tylko tak podsumował i ruszył schodami na dół.

Znów znalazł się wielkim pomieszczeniu. Rozglądał się szukając, dezodorantu lub chociaż łazienki. Zamiast nich znalazł zdjęcie z plaży z napisem:

„Sierpień 2013 – Cape Cod

Josh ze swymi ślicznymi siostrami, Hannah + Beth

Cudnie wyglądacie!

16.08.2013"

Stwierdzając, że nie ma tu już nic więcej ruszył na górę, na pierwsze piętro. Po wejściu zauważył otworzone okno. Jego drzwiczki łopotały na wietrze, skrzypiąc przy tym przeraźliwie. Idąc znalazł nagrodę filmową dla zwycięzcy w kategorii Najlepszy horror 2009 dla reż. Bob'a Washingtona za film „Klasztor krwi". Odłożył ją ostrożnie, ruszając dalej. Skręcił po chwili w boczny korytarz, który poprowadził go do drzwi od łazienki.

Była to dość luksusowa łazienka, z ogromną wanną z hydromasażem po środku. Stał tam również kanapa, nie wiadomo po co. Chris zajrzał do jednej z stojących tam szafek. Otworzył po woli drzwiczki. Jest! Stał tam dezodorant w sprayu. Chłopak wyciągnął rękę i... prosto w twarz wyskoczyło mu nagle z piskiem jakieś zwierzę.

- Ja pier...! – krzyknął przerażony, przewracając się na podłogę. – Kurwa mać! – szybko się podniósł, ale zwierzak już zdążył uciec. Spojrzał po chwili na upragnione znalezisko. – Tak, bosko.

I CO BY BYŁO GDYBY...


Until DawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz