Czekałam już na busa, zazwyczaj jestem wcześniej bo jeśli by nie przyjechał nie mam ochoty iść do szkoły na piechotę około 6 kilometrów.
-Hej- nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi, to Leo.
-O Boże wystarszyłeś mnie.
-Nie Bóg, raczej Leo, nadal mnie nie pamiętasz?- zapytał z sarkazmem.
-Nie denerwuj mnie, zimno jest- zaczęłam się trzaść, jest październik a ja głupia nie wzięłam kurtki i teraz marzne.
-Masz- Leo podał mi swoją kurtkę moro, wow jaki on modny.
-Dz-dzięki- zawachałam się, ale po chwili wzięłam.
Przyjechał autobus weszliśmy do środka jak zawsze na koniec.
-Czemu nie było cię tak długo znowu?- zapytał brunet siadając obok.
-Umm, wiesz byłam u mamy- coś wymyśliłam na szybko, nie chcę żeby ktoś znał prawdę, wtedy zaczną się nademną litować- bo rodzice są rozwedzeni i takie tam- dodałam po chwili trochę prawdy.
-Znam to, jedno chce być lepsze od drugiego i dają ci bez wartościowe rzeczy, zamiast jakichkolwiek uczuć- tylko, że mama udaje że mnie nie zna.
-Tak właśnie -odpowiedziałam.
-Wiesz co?-odezwał się po chwili ciszy.
-Hmm?- odpowiedziałam, jeśli można to nazwać odpowiedzią.
-Dziś jest piątek, więc może w końcu zamiast gadać tylko w busie to pójść gdzieś razem.
-uhuhu co to za propozycję, ale oki to napisz mi smsem o której mam być gotowa i w ogóle a ja już lecę na lekcję pa i dzięki za kurtkę -oddałam mu jego własność.
Tylko ciekawe czy mój tata się zgodzi bo tak się o mnie teraz troszczy, chyba że zostanie dzisiaj dłużej w pracy.
CZYTASZ
Nikt o tym nie wie. || L. D.|| ZAKOŃCZONA
Fanfic- Zdałam test. -Ciążowy?- zaczął mnie drażnić. -Wal się Devries- walnęłam go w ramię, a on mnie przytulił! What?! NIE POLECAM, PONIEWAŻ PISAŁAM JĄ DAWNO TEMU I JEST PO PROSTU SŁABA HA HA #627 w ff - 2.01.17 #512 w ff - 3.01.17 #400 w ff - 4.01.17 #3...