Cztery Żywioły I Jedni Z Ostatnich. Rozdział 31: Przed Rodziną Nie Uciekniesz.

829 69 3
                                    

BELLA
*********

Chciałam chwilę odpocząć. Kevin z Oliverem gdzieś poszli, więc miałam parę minut ciszy.

Położyłam się do namiotu. Ułożyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć. Jak zwykle, moje chwilę wypoczynku przerwała osoba wchodzą do namiotu.

-Yhhh- jęknęłam.

Dzisiaj nie chce mieć żadnych gości. Błagam.. Jeden dzień spokoju, proszę!

Odwróciła się w stronę osoby. Był to Aleks. Świetnie..

-O, hej.. - przywitałam się, siadając.

-Cześć. Obudziłem cię?- spytał.

-Nie- odpowiedziałam -Masz jakąś sprawę?

-Tak...- odparł, szukając następnych słów -Chciałem porozmawiać o nas.

-Już chyba rozmawialiśmy na ten temat...

Strasznie chciałam ominąć tą rozmowę. Ten temat jest bardzo niezręczny. Po minie chłopaka wnioskuję, że mu też nie jest lekko. No cóż.. Chyba nie mogę tego ciągle odkładać.

-No wiem, ale...

-Aleks- przerwałam mu i spojrzałam poważnie -Naprawdę cię lubię i to bardzo...

-Więc w czym problem?

-Nie chce być w związku. Możemy pozostać... kolegami?

-"Kolegami"?- zapytał, widocznie urażony.

-No.. - zaczęłam zdanie, jednak przerwał mi głośny huk.

Przez chwilę piszczało nam w uszach, na szczęście po paru minutach przeszło. Spojrzałam przerażona na Aleksa.

-Co to było?- spytałam.

Aleks nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy piski Juliet. Szybko wyszliśmy z namiotu.

Zrobiliśmy nie więcej nic trzy kroki i już wisieliśmy w siatce od ryb.

Byłam bardzo zdezorientowana. Zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Rkzejrzałam się po naszym obozie. Juliet, Alfred i Emma również byli uwięzieni.

Przerażona dziewczynka nie przerwała pisku.

-Możesz się już przymknąć Juliet?- zapytałam niemile.

Ta od razy się zamknęła. Ona chyba też była w szoku i nie panowała nad swoim ciałem. Teraz się trochę ocudziła. Skąd wiem? Spojrzała mnie swoim niby przenikliwym wzrokiem. Ona porostu mróżyła powieki i myślała, że kogoś to przeraża. Podejrzewam, żenie chodziło jej o mój nie miły ton, tylko o Aleksa.

Usłyszałam klask. Mój ojciec szedł powoli uderzając w dłonie.

-Proszę, proszę, proszę..- mruczał -Jak miło się spotkać po tak długim czasie, prawda?- spojrzał na Alfreda i Emme.

Po chwili podszedł do mnie. Jego twarz była bardzo blisko mojej twarzy. Czułam jego oddech.

-A z niektórymi nie po takim długim czasie..

-Czego chcesz?- syknęłam.

-Ja?- udawał zdziwionego -Ja, po prostu chciałem odnaleźć swoich przyjaciół..

-Nie nazywaj nas tak...

-"Nie nazywaj ICH tak"- poprawił -Ciebie raczej bym tak nie nazwał. Chyba, że by mi się zachciało. Wtedy ty nie miałabyś nic do powiedzenia.

-Daruj sobie..

-Bo co?

-Wiem, że jestem od ciebie potężniejsza.. - stwierdziłam.

-Moc nie będzie Ci potrzebna. Te siatki są odporne na was wszystkich. Lepiej się nie bawić, bo krzywdę sobie zrobicie- uśmiechnął się wredne -I co teraz zrobisz?- spytał.

Zdenerwowałam się. Nie wiem czy przez jego słowa, czy przez jego twarz. Obie rzeczy są bardzo wkurzające. Nie wytrzymałam i naplułam mu w twarz. Mężczyzna wytarł ręką wydzielinę, złapał mnie za szyję i ścisnął.

-Jeszce tego pożałujesz..- syknął.

Nic nie odpowiedziałam, tylko patrzałam mu się w oczy. Chciałam nauczyć się czytania w myślach, jednak to nie było takie proste.

Ojciec ode mnie odszedł muzycznym krokiem i trafił do Alfrerta.

-A z tobą pogadam sobie później- mruknął, wyrwając wąsa kotu.

Zaczęło robić się coraz ciemnej..

-Idźcie już spać- powiedział Carl i tylko tyle zdołałam usłyszeć.

Nie jestem pewna czy zasnęłam, czy zemdlałam. Porostu, było ciemno.

Cztery Żywioły - TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz