-Jak mogłaś zabić Natalkę?!- wrzeszczał. -To moja kuzynka!
-Przepraszam! Chciała nas zjeść!- próbowałam skę bronić. -Poza tym to daleka kuzynka... nie zapominaj...
-Matulu... Co ja powiem rodzinie.
-Zrozumieją...- powiedziałam niepewnie i wziełam żuka na ramię.
Następne godziny drogi spędziliśmy w ciszy. Od czasu do czasu mogłam usłyszeć ciche pochlipywanie Loraka. Za każdym razem czułam ukłócie... niewinne zwierzę... a miałam już nikogo nie skrzywdzić...
-Czekaj, czekaj- zatrzymał mnie nagle.
Serce mi stanęło. Oby to nie był brat Natalki...
-Ktoś tu idzie...
-Kto?
-Nie wiem, ale... ma kopyta.
-Kopyta? Jeleń? Sarna? Koń?
-Zamilcz- nakazał, więc tak zrobiłam. -Schowaj się.
Schowałam skę za najbliższym drzewem. Wiem, słaba kryjówka, ale lepszej nie było.
-Cokolwiek to jest, stanęło.
Nagle nad naszymi przeleciała żólta papuga z zielonymi skrzydłami, niebieskim łepkiem i czerwonym ogonem.
-Tutaj są!- krzyknęła niskim, jak na moje wyobrażenje głosu papugi, głosem.
Kogo ona woła? Szukali nas? Dlaczego?
-Dobra, w razie czego wal śmiało. Jak już powaliłaś Natalkę, to wal wszystkich- mruknął mi do ucha.
Nie było jednak takiej potrzeby, ponieważ chwilę później ujrzeliśmy wychodzącego zza drzewa konia... a raczej... pegaza?... i to z papigą na głowie? No nie, teraz to są chyba jakieś żarty. Co mnie czeka jeszcze w tym lesie?
-Moje uszanowanie- przywitała się męskim, lektorowym, niskim głosem papuga. -Jestem Keicam, a to mój towarzysz Rogi- wskazał na pegaza. -Przepraszamy za niespodziewane najście. Widzę, że nieźle was przestraszyliśmy, a nie to było naszym celem.
-Yhym- odkrząkłam już lekko podirytowana nowymi niespodziankami. -Czego chcecie?
-Dowiedzieliśmy się o waszej wyprawie, tak więc jako wierni poddani Królestwa czujemy się zobligowani do pomocy. Chcielibyśmy towarzyszyć, oczywiście za zgodą Waszej Królewskiej Mości.
-Nie potrzebujemy żadnych towarzyszy- odparł arogancko Lorak. -Ja również poczułem się zobibogany...
-Zobligowany.
-... do pomocy mojej Najwyższej Ekscelencji, tak więc wasza pomoc jest nam zbędna. Dowidzenia. Bello, idziemy.
-Moment. Powiedziałeś "poddani"?
-Ah, tak. Nie maszkamy w Królestwie, jednak przez pewne sytuacje z przeszłości jesteśmy z nim emocjonalnie związani. Jak widzisz ja umiem mówić, a koń pode mną to pegaz, któremu niestety nie przydzielono daru głosu. Jest to wyczyn i dar twoich przodków, którym jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc udzieloną w przeszłości, ale nie zagłębiajmy się w szczegóły. Po prostu chcemy spłacić swój dług.
-Ale my chyba nie potrzebujemy pomocy... Mamy przed sobą kawałek drogi, to tyle.
-A zastanawiałaś się co później?- zapytał.
-Później?- zapytałam podejrzliwe, czyżby znał mój plan?
-Z tego co się orientujemy jesteś w drodze do swojego męża, jednak chyba nie zostaniesz tam na zawsze. Nie masz w planach iść dalej albo chociażby wrócić do Królestwa. Na pegazie byłoby owiele szybciej.
Kurcze, gość ma rację... Przecież gdybyśmy polecieli pegazem spędziłabym mniej czasu w podróży, a więcej z Aleksem.
-Hm, no może faktycznie się przydacie- stwierdziłam, co spowodowało ogromny wybuch niezadowolenia żuka, którego udało mi skę szybko uspokoić.
-Wspaniale. Jest jednak mały problem. Rogi nie ma do dyspozycji sowich skrzydeł na 24/dobę. Może korzystać z nich cyklicznie. Za parę dni będzie pełnia, dopiero wtedy będziemy mogli polecieć.
-Ah, co za okropność! Nie dość, że trzeba czekać specjalnie na te brzydkie skrzydła, to jeszcze jedyne co robią to unoszą w powietrze!- odezwał się Lorak.
-A co mają innego robić?- zapytałam.
-Turlać gnój?- powiedział Keicam.
-Chociażby! Turlanie gnoju, mój drogi, to bardzo ciężka i pożyteczna praca! Nie to co latanie...
-Przepraszam was za niego- szepnęłam, by tylko papuga i pegaz mogli to usłyszeć. -W takim razie w drogę.
I tak oto nasza drużyna liczyła dodatkowe dwa stworzenia.
CZYTASZ
Cztery Żywioły - Trylogia
FantasyUWAGA książka zwiera dużo błędów i nielogiczną fabułę :/ Czytasz na własną odpowiedzialność. Bella Williams jest nastolatką skrzywdzoną przez zbyt nieuczuciowych i wymagających rodziców. Dziewczyna dowiaduje się, że ma moc, przez co traci swoich naj...