Cztery Żywioły 2 I Historia Na Nowo. Rozdział 21: Samanta.

361 36 0
                                    

***
SAMANTA

YHHH... Siedzę w szpitalu. Dlaczego? Jakaś laska o mało co nie spaliła mi ojca. Tu jest tak nudno!!! Ja chce do domu, ale nie mogę iść. Muszę czekać.

I czekać.

I czekać, aż mój kochany tatulek nie pozwoli mi odejść.

-Samanto, podejdź- odezwała się jakaś pielęgniarka z pokoju szpitalnego ojca. Oderwałam się od telefonu i poszłam. -Tata chce się z tobą widzieć. Jest słaby, więc go nie denerwuj- powiedziawszy to wyszła.

-No i co chcesz?- spytałam.

-I-i-idź- powiedział zachrypniętym, słabym głosem -Do tych dzie-dzie-dzieciaków.

-Po co?

-Musimy się-się-sie czegoś do-do-dowiedzieć- wyjęczał.

-Ale czego?- dopytywałam coraz bardziej poirytowana.

-Idź tam po prostu- powiedział i odwrócił głowę w przeciwną stronę.

Uznałam to za znak, że mam wyjść z pokoju. Tak też zrobiłam.

Po przejściu paru korytarzy doszłam do recepcji. Zapytałam o drogę, szybko uzyskałam odpowiedź. Po krótkim wytłumaczeniu recepcjonistka mnie zaprowadziła. Ponownie przeszłyśmy parę korytarzy, zjechałyśmy z 9 piętra na 5, znowu przeszłyśmy parę korytarzy. W końcu kobieta się zatrzymała i wskazała drzwi. Podeszłam tam i wbiłam kod. Po krótkim, cichym piknięciu otworzyłam je. Zastałam tam dziewczynę siedzącą na łóżku, która w tej chwili patrzała na mnie. Nagle się rozpromieniła.

-Samanta?- zapytał wstając nagle. Weszłam ostrożnie i niepewnie do środka i zamknęłam drzwi.

-Skąd znasz moje imię? - zapytałam podejrzliwie.

-Yyyy- zawachała się -Jakiś facet tak do ciebie mówił.

-To mój ojciec - powiedziałam -A ty... Jak masz na imię?

-Bella- odpowiedziała, ale jej zapał jakby zmalał. - A co z twoim tatą?

-Jest w szpitalu- wyjasniłam, wtedy przypomniała mi się cała sytuacja. Mój ojciec się palił, a mnie ogień pominął.

-Powiedz mi Bella... Twój ogień mnie nie dotknął, dlaczego?

Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła na łóżko, podążyłam za nią.

-Tak... Jakoś... Wyszło... - powiedziała.

-Czyli nie masz panowania nad żywiołem?- spytałam. Bella znów zamilkła. - Wiesz.. Jak tak będziesz milczeć to sobie nie pogadamy.

-Przepraszam za tatę.

-Nie ma sprawy - odpowiedziałam.

Możliwie, że to trochę zadziwiające, że podchodziłam do tego tak obojętnie. Mój ojciec nigdy jakoś się mną nie zajmował. Zawsze wpajał mi miłość do FBI. Ludzie tu pracujący, mają wyprane mózgi i chcą, żebym ja też taka była. David (bo tak miał na imię mój tata) już odkąd pamiętam zaciągał mnie tutaj (do Centrum Badawczego i Naukowego FBI w którym teraz się znajduje). Kiedyś to nie było problemem, bawiłam się jakimiś duperelami, a teraz muszę ciągle chodzić tam gdzie mi każą.

-Mam nadzieję że nie zabrzmi to niemiłe ale... Po co tu przyszłaś?- zapytała.

-Nie wiem - odpowiedziałam -Mój ojciec kazał mi tu przyjść, więc jestem.

-Aha... - mruknęła lekko smutno.

-Coś nie tak?-
-Nie, nie, tylko... Ah! Nieważne...

-Nie no, mów-

-Nie wiem czy mogę Ci zaufać , bo jesteś tutaj z polecenia pracownika, więc każdy twój ruch i słowo może być fałszywe- wyznała.

-Nie no, spoko. Pewnie że możesz tak uważać. Szczerze? To gdybym była na twoim miejscu też bym była podejrzliwia. Jak coś jestem po niczyjej stronie, więc nie masz się czym martwić.

Dziewczyna się zamyśliła na chwilę a potem odezwała.

-No niech będzie.. Mam sprawę, mogłabyś poszukać moich przyjaciół i powiedzieć mi jak z nimi?- poprosiła.

Zgodziłam się i wyszłam z jej pokoju.

Cztery Żywioły - TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz