6.

418 11 1
                                    

*William*

- Uważajcie na siebie - powtórzył po raz setny Francis. William wyrwał wampirowi z ręki kluczyki od nowiutkiego porsche. Jak na osoby, które miały nie rzucać się w oczy, było to dość dziwne. Gdy tylko opuścili budynek, James mruknął:

- Czy on wie, że nie mamy po pięć lat? 

- Chyba go zszokujesz tym odkryciem - parsknął chłopak. Wsiedli do czarnego samochodu. James sięgnął do tablicy rozdzielczej i opuścił dach. 

- Nie rzucać się w oczy, mówisz - przypomniał mu William.

Jechali w całkowitej ciszy, nie licząc odgłosów wydawanych przez wiatr. Mknęli leśną szosą aż do asfaltowej drogi. James przerwał ciszę, włączając radio. Z głośników wypłynęły pierwsze nuty "Easy". William skręcił w ulicę wiodącą do miasta. Wjechali do świata pełnego ludzi, świeżej krwi i spalin. Zaparkowali auto przy ogromnym sklepie spożywczym. 

Nie spodziewali się takich tłumów. Zgarnęli wózek na zakupy i ruszyli wśród długich alejek. William wpatrywał się w listę, natomiast James próbował stratować klientów. 

W którymś momencie blondyn, zatrzymał się gwałtownie. Will wpadł na niego. 

- O co chodzi? - spytał, pocierając łokieć. James nie odpowiedział. Wbił wzrok w coś przed nimi. Kogoś. William spojrzał w tamtą stronę. W ich stronę patrzyły dwie dziewczyny. Młode. William po chwili zdał sobie sprawę, że jedną już widział. W lesie. 

- Znasz je? - rzucił, nie odwracając się. 

- Cora - mruknął. 

- Co?

- Cora. Spotkałem ją w lesie. 

Jedna z dziewczyn, ta której imienia nie znali, gwałtownie obróciła się na pięcie i pchnęła drugą do przodu. Zniknęły za rogiem. 

*James*

Wpatrywał się nieustannie w Corę. Albo raczej jej plecy. Razem z Williamem stali w kolejce do kasy. Dwie osoby przed nimi stały dziewczyny z lasu.

- Nie jest człowiekiem? - spytał po raz dziesiąty James. William go szturchnął w żebra. Blondyn wciąż nie mógł uwierzyć, że Cora jest... To słowo nie mogło mu nawet przejść przez gardło. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł? Oślepił go jej urok? Zatracił się w jej niebieskich oczach? 

- Rusz się - upomniał go przyjaciel. Była ich kolej. Zapłacili za zakupy i ruszyli do wyjścia. William wcisnął na nos okulary przeciwsłoneczne, a James musiał mrużyć oczy. Westchnął i poszli w stronę samochodu. 

Metr od porsche Francisa zatrzymali się. Dziewczyny należące do gatunku wilkołaków opierały się o ciemne auto. James uśmiechnął się na widok ciemnowłosej. William zmarszczył brwi, ściągnął okulary i zatknął je sobie za brzeg koszulki. 

- Możemy w czymś pomóc? - zapytał nieco zbyt oficjalnie. Szatynka wyciągnęła do niego rękę. 

- Jestem Holly - przedstawiła się od razu. Ponieważ Will nie zareagował, James uścisnął dłoń. 

- James. To William - oznajmił, wskazując przyjaciela. Holly odwróciła się do ciemnowłosej koleżanki. Zanim zdążyła ją przedstawić, James wypalił:

- Cześć, Cora. 

Nie wiedział, co pojawiło się najpierw: jej uśmiech, czy ręka odgarniająca zabłąkane pasemka. William zakręcił kluczykami na palcu. Niecierpliwił się. 

- Panie wybaczą, obowiązki wzywają - powiedział spokojnie James, po czym mrugnął do Cory. 

- Do zobaczenia - odpowiedziała Holly, obserwując jak opuszczają parking. 


Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz