61.

44 4 0
                                    

*Rose*

Błagam, nie teraz. 

Rose zachichotała. Odepchnęła lekko Olivera i obróciła się. Iris i William stali w progu, patrząc na nich niepewnie. 

- Myślę, że to wspaniały pomysł - stwierdziła Rose. 

- Jesteś niesamowita! - krzyknęła Iris i objęła ją mocno. Następnie to samo zrobiła z Oliverem. 

- Ty też! I nie waż mi się tego popsuć, zrozumiano? 

Na koniec rzuciła się na Williama. Po raz pierwszy od wielu tygodni twarz wampira wyrażała ulgę. 

- To my pójdziemy się rozpakować - oznajmił William i pociągnął Iris w stronę korytarza. 

- Słodcy są - skomentowała Rose. 

- To już wiemy. Ty jesteś wspaniała, ja niesamowity, a oni słodcy. A my... - zaczął Oliver. Obok nich ktoś przemknął. Ujrzeli tylko ciemną głowę. 

- Nie przeszkadzajcie sobie! - rzuciła Cora na odchodnym. 

- Jenyy... Czy ja w końcu mogę w spokoju pocałować swoją dziewczynę? - warknął chłopak. 

Rose zaśmiała się pod nosem. 

- Na czym my to... - mruknął. Tym razem przerwał mu dźwięk telefonu. 

- Ja się zastrzelę... - jęknął. Howe wyciągnęła z kieszeni jeansów smartphone. 

- Muszę lecieć. To ważne - oznajmiła. 

- Jak nasz związek - zauważył Oliver. Minęła go, ale w progu obejrzała się przez ramię. 

Wygrałam. 

- Kiedyś w końcu to zrobię! - krzyknął za nią. 

***

- Dobrze. Dziękuję. Jestem twoją dłużniczką. Ja ciebie też. Tak, mam go na oku. Nie w tym sensie, mamo. Serio, nawet ty? Nieważne. 

Drzwi jej sypialni otworzyły się ze skrzypnięciem. 

- Muszę kończyć - rzuciła i rozłączyła się. 

- Musisz zrobić coś ze swoim włosami - zasugerowała Oliverowi. Chłopak przejrzał się w lustrze. 

- Lubię mój naturalny nieład - mruknął. Rose prychnęła. 

- Nie podoba ci się? - spytał, przeczesując palcami włosy. 

- Nie pytaj mnie o zdanie. 

- Jest dla mnie ważne. 

- A nie powinno. 

- Właściwie jesteś mi coś winna. I teraz zamierzam odebrać ten dług. 

- Tak? 

- Yhm. I zadbam, żeby nic nam nie przeszkodziło. 

Podszedł do drzwi i przekręcił zamek. Zabrał telefon Rose i razem ze swoim odłożył je na szafkę przy wyjściu. 

- Chyba wszystko - szepnął. 

- A teraz - podszedł do niej i objął ją w pasie - Czekam na takie dwa słowa. 

- Dwa słowa, mówisz? - rzuciła. Jej zapach sprawił, że zmysły chłopaka otępiały. 

- Kocham... kotki -  mruknęła. 

- Co?

- Szczególnie małe. Są takie śmieszne. 

Oliver odsunął się od niej. Nie było mu do śmiechu. Bez komentarza obrócił się na pięcie i ruszył do drzwi. Wciąż jednak miał nadzieję, że Howe go zatrzyma. 

- Małe kotki pozwalają mi oderwać myśli od innych rzeczy. Między innymi od tych, które nie mogę mieć - dodała po chwili. Archibald zatrzymał się gwałtownie. 

- Mnie możesz mieć. Jestem na wyciągnięcie ręki - stwierdził. 

- Choć bardzo cię kocham, nie zasługuję na ciebie - oznajmiła. 

- Możesz powtórzyć? - poprosił, obróciwszy się do niej.

Kocham cię. 

- To zdecydowanie moje dwa ulubione słowa - mruknął, pokonując dzielącą ich odległość. Ich usta w końcu się złączyły. 

***

Rose poczuła, jak po jej ciele rozchodzi się ciepło. Oliver uścisnął jej dłoń. 

- Mogę ci coś wyznać? - spytała, gdy leżeli obok siebie na łóżku, wpatrując się w sufit. 

- Jasne - mruknął, drugą ręką odgarniając jej kosmyki z twarzy. 

- Fatalnie całujesz - rzuciła. Oliver zmarszczył brwi. 

- Co? -  jęknął. Rose zagryzła dolną wargę, po czym wybuchła śmiechem. 

- Ty wredoto - chłopak przewrócił się na bok, a następnie wsunął nad nią. 

- Całuję bosko - stwierdził.

- Kto ci tak powiedział? - spytała. 

- Dziewczyna - oznajmił.

- Na pewno nie była obiektywna - rzuciła Rose, wpatrując się w Olivera. Chłopak nie zamierzał odpuścić i dodał:

- Chyba się we mnie zabujała na maksa. Co chwilę ją spotykam. Prześladuje mnie. 

- Może powinnam z nią pogadać albo skopać jej tyłek? - zaproponowała. 

- Wątpię, by to pomogło. Z tego, co wiem, jest strasznie uparta - westchnął. 

- Nie słyszałeś, że wszyscy się mnie boją? - zaśmiała się Rose. Oliver splótł swoje palce z jej palcami. 

- Aż tak odrażająca nie jesteś - szepnął i otarł nos o jej policzek. 

- Głupek - mruknęła i przyciągnęła go do siebie. 

*Oliver*

- Jak tam? - rzucił Oliver, dosiadając się do brata na kanapie. Rose podążyła jego śladem i otoczyła Max' a z drugiej strony. Chłopiec odłożył kontroler na stolik i zmierzył ich wzrokiem. 

- W porządku - odpowiedział niepewnie. 

- Widzisz? Mówiłem, że w porządku - powiedział Oliver, wstając. 

- Siadaj, Archibald - poleciła Rose. Chłopak uśmiechnął się kokieteryjnie. Dziewczyna wywróciła oczami i popatrzyła na czternastolatka. 

- Nie sądzisz, że jest nas tu za dużo? - spytała. Max zaprzeczył. 

- Może powinniśmy pojechać do Portland? Wiesz na trochę. Zrobiłoby się więcej miejsca... - zasugerował Oliver. 

- Nie! - krzyknął nagle chłopiec. 

- Okej - mruknęła Rose. 

- Jest w porządku - powtórzył Max. 

Rose odkaszlnęła i powoli wycofali się z salonu. Oliver zatrzymał się raptownie.

- Myślę, że chce tu zostać - szepnął. Rose wywróciła oczami. 

- Naprawdę? Po czym to poznałeś? - spytała ponuro. 

- Miejmy nadzieję, że choć trochę nie jest podobny do ciebie. Bo jeśli tak, może mieć problem ze znalezieniem dziewczyny przed starością... - dodała.

- Jeśli jest choć trochę podobny do mnie, będą szalały za nim tłumy. 

- Doprawdy? Gdybym nie ja... 

- Może spytamy Miriam o zdanie?

- Och, nie przeginaj! 



Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz