*Rose*
Błagam, nie teraz.
Rose zachichotała. Odepchnęła lekko Olivera i obróciła się. Iris i William stali w progu, patrząc na nich niepewnie.
- Myślę, że to wspaniały pomysł - stwierdziła Rose.
- Jesteś niesamowita! - krzyknęła Iris i objęła ją mocno. Następnie to samo zrobiła z Oliverem.
- Ty też! I nie waż mi się tego popsuć, zrozumiano?
Na koniec rzuciła się na Williama. Po raz pierwszy od wielu tygodni twarz wampira wyrażała ulgę.
- To my pójdziemy się rozpakować - oznajmił William i pociągnął Iris w stronę korytarza.
- Słodcy są - skomentowała Rose.
- To już wiemy. Ty jesteś wspaniała, ja niesamowity, a oni słodcy. A my... - zaczął Oliver. Obok nich ktoś przemknął. Ujrzeli tylko ciemną głowę.
- Nie przeszkadzajcie sobie! - rzuciła Cora na odchodnym.
- Jenyy... Czy ja w końcu mogę w spokoju pocałować swoją dziewczynę? - warknął chłopak.
Rose zaśmiała się pod nosem.
- Na czym my to... - mruknął. Tym razem przerwał mu dźwięk telefonu.
- Ja się zastrzelę... - jęknął. Howe wyciągnęła z kieszeni jeansów smartphone.
- Muszę lecieć. To ważne - oznajmiła.
- Jak nasz związek - zauważył Oliver. Minęła go, ale w progu obejrzała się przez ramię.
Wygrałam.
- Kiedyś w końcu to zrobię! - krzyknął za nią.
***
- Dobrze. Dziękuję. Jestem twoją dłużniczką. Ja ciebie też. Tak, mam go na oku. Nie w tym sensie, mamo. Serio, nawet ty? Nieważne.
Drzwi jej sypialni otworzyły się ze skrzypnięciem.
- Muszę kończyć - rzuciła i rozłączyła się.
- Musisz zrobić coś ze swoim włosami - zasugerowała Oliverowi. Chłopak przejrzał się w lustrze.
- Lubię mój naturalny nieład - mruknął. Rose prychnęła.
- Nie podoba ci się? - spytał, przeczesując palcami włosy.
- Nie pytaj mnie o zdanie.
- Jest dla mnie ważne.
- A nie powinno.
- Właściwie jesteś mi coś winna. I teraz zamierzam odebrać ten dług.
- Tak?
- Yhm. I zadbam, żeby nic nam nie przeszkodziło.
Podszedł do drzwi i przekręcił zamek. Zabrał telefon Rose i razem ze swoim odłożył je na szafkę przy wyjściu.
- Chyba wszystko - szepnął.
- A teraz - podszedł do niej i objął ją w pasie - Czekam na takie dwa słowa.
- Dwa słowa, mówisz? - rzuciła. Jej zapach sprawił, że zmysły chłopaka otępiały.
- Kocham... kotki - mruknęła.
- Co?
- Szczególnie małe. Są takie śmieszne.
Oliver odsunął się od niej. Nie było mu do śmiechu. Bez komentarza obrócił się na pięcie i ruszył do drzwi. Wciąż jednak miał nadzieję, że Howe go zatrzyma.
- Małe kotki pozwalają mi oderwać myśli od innych rzeczy. Między innymi od tych, które nie mogę mieć - dodała po chwili. Archibald zatrzymał się gwałtownie.
- Mnie możesz mieć. Jestem na wyciągnięcie ręki - stwierdził.
- Choć bardzo cię kocham, nie zasługuję na ciebie - oznajmiła.
- Możesz powtórzyć? - poprosił, obróciwszy się do niej.
Kocham cię.
- To zdecydowanie moje dwa ulubione słowa - mruknął, pokonując dzielącą ich odległość. Ich usta w końcu się złączyły.
***
Rose poczuła, jak po jej ciele rozchodzi się ciepło. Oliver uścisnął jej dłoń.
- Mogę ci coś wyznać? - spytała, gdy leżeli obok siebie na łóżku, wpatrując się w sufit.
- Jasne - mruknął, drugą ręką odgarniając jej kosmyki z twarzy.
- Fatalnie całujesz - rzuciła. Oliver zmarszczył brwi.
- Co? - jęknął. Rose zagryzła dolną wargę, po czym wybuchła śmiechem.
- Ty wredoto - chłopak przewrócił się na bok, a następnie wsunął nad nią.
- Całuję bosko - stwierdził.
- Kto ci tak powiedział? - spytała.
- Dziewczyna - oznajmił.
- Na pewno nie była obiektywna - rzuciła Rose, wpatrując się w Olivera. Chłopak nie zamierzał odpuścić i dodał:
- Chyba się we mnie zabujała na maksa. Co chwilę ją spotykam. Prześladuje mnie.
- Może powinnam z nią pogadać albo skopać jej tyłek? - zaproponowała.
- Wątpię, by to pomogło. Z tego, co wiem, jest strasznie uparta - westchnął.
- Nie słyszałeś, że wszyscy się mnie boją? - zaśmiała się Rose. Oliver splótł swoje palce z jej palcami.
- Aż tak odrażająca nie jesteś - szepnął i otarł nos o jej policzek.
- Głupek - mruknęła i przyciągnęła go do siebie.
*Oliver*
- Jak tam? - rzucił Oliver, dosiadając się do brata na kanapie. Rose podążyła jego śladem i otoczyła Max' a z drugiej strony. Chłopiec odłożył kontroler na stolik i zmierzył ich wzrokiem.
- W porządku - odpowiedział niepewnie.
- Widzisz? Mówiłem, że w porządku - powiedział Oliver, wstając.
- Siadaj, Archibald - poleciła Rose. Chłopak uśmiechnął się kokieteryjnie. Dziewczyna wywróciła oczami i popatrzyła na czternastolatka.
- Nie sądzisz, że jest nas tu za dużo? - spytała. Max zaprzeczył.
- Może powinniśmy pojechać do Portland? Wiesz na trochę. Zrobiłoby się więcej miejsca... - zasugerował Oliver.
- Nie! - krzyknął nagle chłopiec.
- Okej - mruknęła Rose.
- Jest w porządku - powtórzył Max.
Rose odkaszlnęła i powoli wycofali się z salonu. Oliver zatrzymał się raptownie.
- Myślę, że chce tu zostać - szepnął. Rose wywróciła oczami.
- Naprawdę? Po czym to poznałeś? - spytała ponuro.
- Miejmy nadzieję, że choć trochę nie jest podobny do ciebie. Bo jeśli tak, może mieć problem ze znalezieniem dziewczyny przed starością... - dodała.
- Jeśli jest choć trochę podobny do mnie, będą szalały za nim tłumy.
- Doprawdy? Gdybym nie ja...
- Może spytamy Miriam o zdanie?
- Och, nie przeginaj!
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...