43.

63 4 0
                                    

*Oliver*

"Teraz potrzebuję cię bardziej niż kiedykolwiek i może jestem egoistką, ale musisz być przy mnie". Oliver wpatrywał się w to zdanie, szukając jakiejś wskazówki. Rose go okłamała. To miała być tajemnica. Nikt, nawet rodzice, nie wiedzieli dokąd się wybierają. A ona wszytko mu podała. Chłopak cisnął kartkę na podłogę. Przejechał ręką po szczęce i odwrócił się twarzą do okna. Słońce powoli zachodziło. 

- Dobrze się czujesz? - rzucił Alex, przeglądając stos papierów na biurku Rose. Oliver burknął pod nosem i spontanicznie podjął decyzję. W międzyczasie drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch starszych mężczyzn. 

- To idiotyczne - usłyszeli głos Rose. 

- Alex Prescott? - odezwał jeden z nich - Jesteś podejrzany o zamordowanie czterech wilkołaków należących do tego stada. 

- Co? - szepnął chłopak. 

- Oliver - powiedziała Rose. Mężczyźni popatrzyli na niego. Beta nie zawahał się ani przez moment. Wyrwał oskarżonemu kartkę i podarł ją. 

- Staniesz przed Radą. Zostaniesz osądzony sprawiedliwie - oznajmił Archibald, po czym zwrócił się do wartowników - Zabierzcie go.

Mężczyźni schwytali wilkołaka i wyprowadzili go z pokoju. 

- Rose - wyszeptał Alex, gdy znaleźli się na korytarzu. 

- Ja... - zaczęła dziewczyna, ale nie mogła nic powiedzieć. Gdy tamci zniknęli, Oliver spojrzał na nią z uwagą. Wpatrywała się w stos listów na swoim biurku. 

- Chciałabyś mi coś powiedzieć? - spytał chłopak. Dziewczyna zagryzła wargi i zostawiła go samego. 

*** 

W Kwaterze panowała mroczna atmosfera. Oliver szedł do kuchni, gdy natknął się na ojca. 

- Posłuchaj mnie, synu. W takim momencie powinniście być zgodni. Alfa i Beta. Jednomyślni, rozumiesz? To bardzo istotne - poradził mu. 

- Wiem, tato. Wiem, co do mnie należy - zapewnił mężczyznę. 

- Mam nadzieję. Scott rozmawia właśnie z córką, ale przeczuwam, że nie idzie po jego myśli - dodał Seth. Rose jest uparta - pomyślał Oliver, ale nie powiedział tego na głos. Wciąż był... rozczarowany. Nie zły. Rozczarowany. 

Skręcił do kuchni i prawie zderzył się z Chloe. 

- Jak tam, Chole? - rzucił bezinteresownie. Dziewczyna zerknęła ukradkiem na paczki chrupek, które niosła. 

- W porządku - odpowiedziała niepewnie. 

- Widziałaś Max' a? - zwrócił się do niej Seth. 

- Tak. Oglądamy filmy - mruknęła cicho i poszła. Seth uśmiechnął się porozumiewawczo do syna. Chociaż jeden z nich miał szansę na prawdziwą miłość. 

- Rose! Nie skończyłem! - dobiegł ich krzyk z korytarza. 

- A nie mówiłem - szepnął Seth, szturchając swoją młodszą kopię. Do pomieszczenia wszedł Scott. 

- Może ciebie posłucha - oznajmił, z nadzieją patrząc na Betę córki. 

- Nie wydaje mi się - zaprzeczył chłopak. 

- Przekonaj ją - polecił mój ojciec. 

*** 

Od dwudziestu minut krążył pod drzwiami sypialni Rose Howe. 

- Źle do tego podchodzisz - usłyszał kobiecy głos. Jane Archibald stała nieopodal, przyglądając się jego utrapieniom. 

- Już nie umiem z nią rozmawiać - Oliver wypowiedział swoje myśli na głos.

- Źle do tego podchodzisz - powtórzyła kobieta. 

- Pomożesz mi? - poprosił ją syn. Jane zaśmiała się. 

- Kochanie, mam cię nauczyć, jak rozmawia się z dziewczynami? Chyba trochę na to za późno. 

- Proszę. 

- Poproś ojca o pomoc. 

- Powiedział, że mam ją przekonać. 

- Hm. I niezbyt przydała ci się jego rada? 

- Jak widać. 

- W porządku - Jane Archibald zamyśliła się - Daj jej trochę czasu. 

- Czasu? 

- Tak. To najlepsze rozwiązanie dla waszej sytuacji... Aha, to wiąże się też z zaprzestaniem w... 

- Mamo! 

- Staram się tylko pomóc. 

- Dziękuję. Wspaniała rada. 

*Rose*

Coś było nie tak. Ale co? Rose rozejrzała się szybko po gabinecie. Listy. Przejrzała je. Brakowało jednego. Kiedy zdała sobie sprawę, którego, westchnęła i usiadła. Pukanie do drzwi. Gość nie poczekał na zaproszenie, wszedł do środka. Rose obserwowała jak jej starsza wersja siada obok na podłodze. 

- Wszystko w porządku? - spytała kobieta, obejmując córkę. Dziewczyna nie odpowiedziała, więc Clare kontynuowała:

- Rozmawiałam z Jane. Mogłaś mi powiedzieć. 

- O czym? 

- O was. 

- Nie ma żadnych nas. 

- Jesteś tego pewna? 

- Absolutnie. 

Clare Howe popatrzyła na swoje jedyne dziecko z troską. 

- Rose - wyszeptała jej imię. 

- Nienawidzę go - oznajmiła dziewczyna. 

- Nieprawda, mówisz tak... 

- Nienawidzę go. 

Kobieta mocniej przytuliła córkę. 

- Chcę zostać sama - szepnęła Rose, odsuwając się od matki po chwili. Kobieta popatrzyła na nią  z niepewnością, ucałowała i wyszła. 

Dziewczyna przez kilka godzin biła się z myślami. Przed północą wymknęła się z sypialni. Zakradła się do biblioteki. Pchnęła potężne szklane drzwi i weszła do środka. Nie była tu odkąd skończyła siedem lat. Ruszyła długim korytarzem aż do podwójnych schodów. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu ksiąg z legendami. Nagle poczuła, że ktoś oprócz niej jest w pomieszczeniu. 

- Rose Georgina Howe, jak się cieszę z naszego spotkania - usłyszała. 

Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz