*Oliver*
Było już ciemno, gdy się obudził. Minęło wiele godzin - co do tego nie było wątpliwości. Podniósł się z ziemi i przeciągnął się. W oddali dostrzegł znajomą postać.
- Rose? - szepnął. Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła się, a on poczuł, że osuwa się na twardą ziemię.
Nie wiedział, gdzie jest. Słyszał głosy: damski i co najmniej trzy męskie. Powoli rozchylił powieki. Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu. Jego nadprzyrodzony wzrok ułatwiał mu orientowanie się w przestrzeni. Wyczuwał zimno. Czuł się wyczerpany. Miał ochotę zamknąć oczy i zasnąć na bardzo długo.
Max... Musiał znaleźć brata. Ostatkiem sił podparł się na łokciach, a następnie podniósł się z ziemi. Rozejrzał się dookoła. Co to za miejsce? - pomyślał. Zrobił krok do przodu, ale coś uniemożliwiało mu poruszenie się dalej. Spojrzał w dół. Łańcuch. Ktoś przykuł go do ściany. Próbował go zerwać. Niestety, na nic. Był uwięziony.
- Patrzcie, kto się obudził - odezwał się kobiecy głos. Ktoś podszedł do niego. Resztką sił chłopak próbował utrzymać się na nogach. Postać wyłoniła się z mroku i wtedy Oliver ujrzał jej twarz.
- Eve - rzucił cicho.
- Witaj w domu, Deanie Archibaldzie - powiedziała kobieta z nieukrywaną złością. Mieszkała z nimi od tylu lat. To niemożliwe - stwierdził chłopak w myślach.
Na potwierdzenie jego myśli kobieta oznajmiła:
- Jesteście plagą. Całe wasze stado... A my zamierzamy się was pozbyć, raz na zawsze.
*Max*
- Idź, no już - syknęła dziewczyna. Max po raz ostatni spojrzał w stronę Rose Howe, po czym otworzył drzwi auta i wyskoczył. Gdy szedł chodnikiem do budynku, słyszał za sobą pisk opon. Zapukał dwa razy do drzwi. Nie wiedział, kogo tam spotka. Denerwował się. Wszystko będzie dobrze. Tam będziesz bezpieczny - przypomniał sobie słowa Rose.
W końcu drzwi się otworzyły, a w progu pojawiła się znajoma osoba. Mężczyzna o niebieskich oczach i ciemnych włosach, powoli tracących kolor, spojrzał na niego przyjaźnie.
- Wujek Nate - rzucił Max.
- Witaj w Ilvine - powiedział Nate Wilde.
***
- Może soku? - spytał Nate.
- Nie, dzięki - odparł chłopiec.
- Jesteś głodny?
- Nie.
- Zagramy w coś?
- Raczej nie.
- Chciałbyś o tym pogadać?
- Chyba nie.
- Może jednak?
- Na pewno nie.
Max oparł się na kanapie i wbił wzrok w stolik.
- Dobrze. To może powiesz mi, dokąd pojechała Rose?
*Oliver*
Gdy znów odzyskał świadomość, poczuł, że ręce również ma skrępowane. Próbował się podnieść, ale było to na marne.
- Trochę cierpliwości, Archibald - poleciła mu kobieta. Eve czy jakkolwiek miała na imię...
- Wypuść mnie - warknął Oliver.
- Ależ ja cię tu nie trzymam. Ona. Ona jest źródłem twoich wszystkich problemów. Nie zakochaj się w Alfie, pamiętasz? - przypomniała mu Eve.
- Gdzie mój brat? - spytał.
- Niestety, nie tutaj. Nim zajmiemy się później. Swoją drogą, niezły komizm całej sytuacji, nie sądzisz? Od dziecka wpajano nam, że wampiry są naszymi wrogami. Jednak jest inaczej... - oznajmiła spokojnie.
Oliver szarpnął za łańcuchy. W tym samym czasie z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł wrzask. Dźwięk łamanych kości i cisza. Drzwi gwałtownie się otwarły i do środka wtargnęło dwóch starszych mężczyzn. Oliver rozpoznał jednego.
- Calvin - rzucił szorstko.
- Jak leci, Archibald? - spał kpiąco.
- Bywało wygodniej - syknął chłopak. Obcy mężczyzna oparł się o ogromną skrzynię na środku pomieszczenia i powiedział:
- Widzisz, Rose powiedziała dokładnie to samo.
Oliver ponownie szarpnął za łańcuchy.
- Gdzie ona jest?
Czuł, że przemiana się rozpoczyna. Jeszcze chwila i rozwali te kajdany, zabije wrogów i ucieknie.
- Silniejsi od siebie próbowali. Niestety, dziś są już w innym miejscu - oznajmił Calvin. Chłopak opadł bezsilny.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Mówią, że miłość potrafi zabić. Jest to uczucie niszczące, ale czasem dodaje też skrzydeł. Dopóki nie poznałem Eve... Nie ważne. Chodź, kochana - dodał Calvin. Drzwi ponownie się otworzyły. Do groty weszła kolejna postać. Oliver starał się ją rozpoznać. W głębi serca miał przeczucie, że skądś ją zna. Kiedy w końcu ujrzał jej twarz, wstrzymał oddech.
- Nie, nie - mruknął. Dziewczyna wbiła mu sztylet prosto w serce.
*Rose*
Zmieniła bieg i dodała trochę gazu. Za pięć minut przekroczy granicę Portland. Zmierzy się ze swoim największym wrogiem. Lekko przekręciła kierownicę w prawo. Trzy minuty i znajdzie się przed bramą Kwatery. Nagle poczuła ostry ból głowy przenikający aż do kręgosłupa. Zanim zdążyła zareagować, auto wybiło się w powietrze i wylądowało na dachu.
CZYTASZ
Hiding in the woods
Manusia SerigalaDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...