29.

89 3 0
                                    

*Oliver*

Było już ciemno, gdy się obudził. Minęło wiele godzin - co do tego nie było wątpliwości. Podniósł się z ziemi i przeciągnął się. W oddali dostrzegł znajomą postać. 

- Rose? - szepnął. Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła się, a on poczuł, że osuwa się na twardą ziemię.

Nie wiedział, gdzie jest. Słyszał głosy: damski i co najmniej trzy męskie. Powoli rozchylił powieki. Znajdował się w ciemnym pomieszczeniu. Jego nadprzyrodzony wzrok ułatwiał mu orientowanie się w przestrzeni. Wyczuwał zimno. Czuł się wyczerpany. Miał ochotę zamknąć oczy i zasnąć na bardzo długo. 

Max... Musiał znaleźć brata. Ostatkiem sił podparł się na łokciach, a następnie podniósł się z ziemi. Rozejrzał się dookoła. Co to za miejsce? - pomyślał. Zrobił krok do przodu, ale coś uniemożliwiało mu poruszenie się dalej. Spojrzał w dół. Łańcuch. Ktoś przykuł go do ściany. Próbował go zerwać. Niestety, na nic. Był uwięziony. 

- Patrzcie, kto się obudził - odezwał się kobiecy głos. Ktoś podszedł do niego. Resztką sił chłopak próbował utrzymać się na nogach. Postać wyłoniła się z mroku i wtedy Oliver ujrzał jej twarz. 

- Eve - rzucił cicho. 

- Witaj w domu, Deanie Archibaldzie - powiedziała kobieta z nieukrywaną złością. Mieszkała z nimi od tylu lat. To niemożliwe - stwierdził chłopak w myślach. 

Na potwierdzenie jego myśli kobieta oznajmiła:

- Jesteście plagą. Całe wasze stado... A my zamierzamy się was pozbyć, raz na zawsze. 

*Max*

- Idź, no już - syknęła dziewczyna. Max po raz ostatni spojrzał w stronę Rose Howe, po czym otworzył drzwi auta i wyskoczył. Gdy szedł chodnikiem do budynku, słyszał za sobą pisk opon. Zapukał dwa razy do drzwi. Nie wiedział, kogo tam spotka. Denerwował się. Wszystko będzie dobrze. Tam będziesz bezpieczny - przypomniał sobie słowa Rose. 

W końcu drzwi się otworzyły, a w progu pojawiła się znajoma osoba. Mężczyzna o niebieskich oczach i ciemnych włosach, powoli tracących kolor, spojrzał na niego przyjaźnie. 

- Wujek Nate - rzucił Max. 

- Witaj w Ilvine - powiedział Nate Wilde. 

*** 

- Może soku? - spytał Nate.

- Nie, dzięki - odparł chłopiec.

- Jesteś głodny?

- Nie. 

- Zagramy w coś?

- Raczej nie. 

- Chciałbyś o tym pogadać?

- Chyba nie. 

- Może jednak?

- Na pewno nie. 

Max oparł się na kanapie i wbił wzrok w stolik. 

- Dobrze. To może powiesz mi, dokąd pojechała Rose? 

*Oliver*

Gdy znów odzyskał świadomość, poczuł, że ręce również ma skrępowane. Próbował się podnieść, ale było to na marne. 

- Trochę cierpliwości, Archibald - poleciła mu kobieta. Eve czy jakkolwiek miała na imię...

- Wypuść mnie - warknął Oliver. 

- Ależ ja cię tu nie trzymam. Ona. Ona jest źródłem twoich wszystkich problemów. Nie zakochaj się w Alfie, pamiętasz? - przypomniała mu Eve. 

- Gdzie mój brat? - spytał.

- Niestety, nie tutaj. Nim zajmiemy się później. Swoją drogą, niezły komizm całej sytuacji, nie sądzisz? Od dziecka wpajano nam, że wampiry są naszymi wrogami. Jednak jest inaczej... - oznajmiła spokojnie. 

Oliver szarpnął za łańcuchy. W tym samym czasie z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł wrzask. Dźwięk łamanych kości i cisza. Drzwi gwałtownie się otwarły i do środka wtargnęło dwóch starszych mężczyzn. Oliver rozpoznał jednego. 

- Calvin - rzucił szorstko. 

- Jak leci, Archibald?  - spał kpiąco. 

- Bywało wygodniej - syknął chłopak. Obcy mężczyzna oparł się o ogromną skrzynię na środku pomieszczenia i powiedział:

- Widzisz, Rose powiedziała dokładnie to samo. 

Oliver ponownie szarpnął za łańcuchy. 

- Gdzie ona jest? 

Czuł, że przemiana się rozpoczyna. Jeszcze chwila i rozwali te kajdany, zabije wrogów i ucieknie. 

- Silniejsi od siebie próbowali. Niestety, dziś są już w innym miejscu - oznajmił Calvin. Chłopak opadł bezsilny. 

- Mam dla ciebie niespodziankę. Mówią, że miłość potrafi zabić. Jest to uczucie niszczące, ale czasem dodaje też skrzydeł. Dopóki nie poznałem Eve... Nie ważne. Chodź, kochana - dodał Calvin. Drzwi ponownie się otworzyły. Do groty weszła kolejna postać. Oliver starał się ją rozpoznać. W głębi serca miał przeczucie, że skądś ją zna. Kiedy w końcu ujrzał jej twarz, wstrzymał oddech. 

- Nie, nie - mruknął. Dziewczyna wbiła mu sztylet prosto w serce. 

*Rose*

Zmieniła bieg i dodała trochę gazu. Za pięć minut przekroczy granicę Portland. Zmierzy się ze swoim największym wrogiem. Lekko przekręciła kierownicę w prawo. Trzy minuty i znajdzie się przed bramą Kwatery. Nagle poczuła ostry ból głowy przenikający aż do kręgosłupa. Zanim zdążyła zareagować, auto wybiło się w powietrze i wylądowało na dachu. 


Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz