*Oliver*
- Gdzie ona jest? - ciche pytanie mimo wczesnej pory dotarło do Olivera. Miał nadzieję, że się wyśpi.
- Och, uspokój się, kochanie. Na pewno zaraz się znajdzie - odezwała się kobieta. Oliver rozpoznał głos Clare Howe. Popatrzył na zegrek. 11.24. O, cholera. Spotkanie w konferencyjnej.
- Rose - szepnął, odgarniając jej kosmyk włosów z twarzy. Mruknęła coś pod nosem.
- Rose - powtórzył - Twój ojciec cię szuka.
Zasłoniła się kołdrą.
- Myślisz, że będzie szczęśliwy, jak cię tu zobaczy ze mną? - rzucił Oliver. Rose jęknęła z poirytowaniem i wyskoczyła z łóżka. Szybko zebrała swoje ubranie i zaczęła się ubierać. W pewnym momencie nawet przyłapała chłopaka, jak ją obserwuje.
- Rusz się! - syknęła. Uśmiechnął się i zaczął wkładać ubrania. Pościelił łóżko i rozejrzał się dookoła.
- To chyba twoje - powiedział, wydobywając czarny koronkowy top spod łóżka. Wręczył go dziewczynie i korzystając z okazji, przyciągnął do siebie.
- Przestań, zaraz ktoś może tu wejść - oznajmiła cicho. Chłopak nie zważając na protesty, pocałował ją w usta. Raz. Drugi. Trzeci. Położył dłonie na jej talii i lekko popchnął w stronę łóżka, nie przestając całować. Rose odepchnęła go w tym samym momencie, gdy drzwi otwarły się gwałtownie.
- No nieźle - rzucił gość. Oliver poczuł się zażenowany. Jeszcze nigdy wcześniej Jane Archibald nie przyłapała go z dziewczyną. A zwłaszcza, gdy była nią Rose Howe.
- Mamo - jęknął.
- A gdyby to był ojciec albo Scott... Możecie sobie to wyobrazić? - spytała oburzona.
- O, tutaj jesteś, moja zgubo - za plecami Jane pojawił się Alex.
- Scott was szuka - dodał po chwili.
- Mówiłam - rzuciła Jane. Oliver zerknął na dziewczynę i wywrócił oczami. Tyle było z wielkiej tajemnicy.
- Do później - mruknął, całując szybko Rose. Alex wtargnął do sypialni, wyciągnął dziewczynę za rękę i oznajmił:
- Jakby co, spałaś u mnie, Howe.
Szatynka zmarszczyła brwi.
- Lepiej nie pytaj - szepnął i pociągnął ją w stronę tłumu starszych ludzi.
*Rose*
Nie była pewna, jaki był temat rozmowy. Wlepiła wzrok w blat stołu, w duszy się ciesząc, że Oliver siedzi na drugim krańcu stołu. Czy Jane dochowa tajemnicy? Tylko tego jej brakowało, by każdy w Kwaterze wiedział o jej życiu prywatnym. Scott Howe z pewnością nie pochwaliłby jej zachowania. Z drugiej strony od zawsze powtarzał, że Alfa powinien mieć dobrą relację ze swoim Betą. Taka była też pomiędzy nią a Oliverem, prawda? Chociaż chyba ojcu nie chodziło o to, by spała z przyjacielem.
Nagle ktoś uderzył ją w kostkę. Syknęła cicho i otrząsnęła się z rozmyślań. Błękitne oczy Alex' a przewiercały ją na wylot.
- Rose? Co sądzisz? - zwrócił się do niej mężczyzna o siwych włosach. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd go zna. Cisza trwała nieprzerwanie. No tak, zadał jej pytanie, więc pewnie oczekuje odpowiedzi. Wstała i otworzyła usta, by wyrazić swoją bezwartościową opinię na zupełnie nieznany jej temat, gdy drzwi się otworzyły i ujrzała Williama. Wampir wyglądał na zmartwionego i nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenia wilkołaków, zwrócił się do niej:
- Mogę cię na chwilę prosić?
- To coś ważnego? - rzuciła.
- Sprawa życia lub śmierci - odpowiedział. W duchu dziękując wampirowi, opuściła salę i ruszyła za nim.
Nie odezwał się aż do momentu, kiedy zatrzymali się przed drzwiami sypialni nr 44. Rose spojrzała na tabliczkę z imionami lokatorów. Niestety, nic jej to nie mówiło.
- O co chodzi? - spytała.
- Myślę, że powinnaś to zobaczyć - oznajmił William i pchnął drewniane drzwi. Weszli do środka. W pomieszczeniu było ciemno jak na tę porę dnia, unosił się zapach zgnilizny. Wampir zapalił światło. Rose wciągnęła gwałtownie w powietrze. Przed nią wisiały na sznurach cztery ciała. Jedna kobieta i troje dzieci. Podeszła bliżej i westchnęła cicho.
- Jak...? - zaczęła.
- Nie wiemy. Znaleziono tylko to - wyjaśnił William i podsunął jej kartkę. Dziewczyna wzięła ją do ręki. Był to fragment opowieści. Zmarszczyła brwi i rzuciła:
- Znam to. To jedna z naszych legend.
Nie zdążyła nic dodać, bo do pomieszczenia wtargnęło dwóch starszych mężczyzn. Ku zaskoczeniu Rose jednym z nich był siwowłosy z sali konferencyjnej.
- Moja rodzina! - krzyknął i padł na kolana. Rose spojrzała na ojca stojącego w progu. Nad jego ramieniem ujrzała Alex' a. Szturchnęła Williama i poleciła:
- Zaprowadź go do mojego gabinetu. Niech się stamtąd nie rusza.
Wampir kiwnął i mruknął coś do Alex' a. Po chwili obaj zniknęli.
- Rose. Jeszcze to - zwrócił się do niej inny mężczyzna. Wręczył jej zniszczony skrawek gazety, na którym ktoś ręcznie nabazgrał: On nas zniszczy.
Dziewczyna zgniotła kartkę i wsunęła do kieszeni. Spojrzała na zrozpaczonego człowieka i wyszła. Tego było dla niej za dużo.
***
Gdy tylko wróciła do siebie, wyciągnęła kartkę i zapisała kilka słów, po czym je skreśliła. Po dwóch godzinach nakreśliła kilkanaście zdań, zaadresowała kopertę i poleciła wysłać, jak najszybciej. Usiadła na łóżku i nie wiedząc, co innego ma zrobić, postanowiła chociaż przez pięć minut udawać, że to jeden ze zwykłych, nudnych dni w jej życiu.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...