41.

69 4 0
                                    

*Oliver*

- Gdzie ona jest? - ciche pytanie mimo wczesnej pory dotarło do Olivera. Miał nadzieję, że się wyśpi. 

- Och, uspokój się, kochanie. Na pewno zaraz się znajdzie - odezwała się kobieta. Oliver rozpoznał głos Clare Howe. Popatrzył na zegrek. 11.24. O, cholera. Spotkanie w konferencyjnej. 

- Rose - szepnął, odgarniając jej kosmyk włosów z twarzy. Mruknęła coś pod nosem. 

- Rose - powtórzył - Twój ojciec cię szuka. 

Zasłoniła się kołdrą. 

- Myślisz, że będzie szczęśliwy, jak cię tu zobaczy ze mną? - rzucił Oliver. Rose jęknęła z poirytowaniem i wyskoczyła z łóżka. Szybko zebrała swoje ubranie i zaczęła się ubierać. W pewnym momencie nawet przyłapała chłopaka, jak ją obserwuje. 

- Rusz się! - syknęła. Uśmiechnął się i zaczął wkładać ubrania. Pościelił łóżko i rozejrzał się dookoła. 

- To chyba twoje - powiedział, wydobywając czarny koronkowy top spod łóżka. Wręczył go dziewczynie i korzystając z okazji, przyciągnął do siebie. 

- Przestań, zaraz ktoś może tu wejść - oznajmiła cicho. Chłopak nie zważając na protesty, pocałował ją w usta. Raz. Drugi. Trzeci. Położył dłonie na jej talii i lekko popchnął w stronę łóżka, nie przestając całować. Rose odepchnęła go w tym samym momencie, gdy drzwi otwarły się gwałtownie. 

- No nieźle - rzucił gość. Oliver poczuł się zażenowany. Jeszcze nigdy wcześniej Jane Archibald nie przyłapała go z dziewczyną. A zwłaszcza, gdy była nią Rose Howe. 

- Mamo - jęknął. 

- A gdyby to był ojciec albo Scott... Możecie sobie to wyobrazić? - spytała oburzona. 

- O, tutaj jesteś, moja zgubo - za plecami Jane pojawił się Alex.

- Scott was szuka - dodał po chwili. 

- Mówiłam - rzuciła Jane. Oliver zerknął na dziewczynę i wywrócił oczami. Tyle było z wielkiej tajemnicy. 

- Do później - mruknął, całując szybko Rose. Alex wtargnął do sypialni, wyciągnął dziewczynę za rękę i oznajmił:

- Jakby co, spałaś u mnie, Howe. 

Szatynka zmarszczyła brwi. 

- Lepiej nie pytaj - szepnął i pociągnął ją w stronę tłumu starszych ludzi.

*Rose*

Nie była pewna, jaki był temat rozmowy. Wlepiła wzrok w blat stołu, w duszy się ciesząc, że Oliver siedzi na drugim krańcu stołu. Czy Jane dochowa tajemnicy? Tylko tego jej brakowało, by każdy w Kwaterze wiedział o jej życiu prywatnym. Scott Howe z pewnością nie pochwaliłby jej zachowania. Z drugiej strony od zawsze powtarzał, że Alfa powinien mieć dobrą relację ze swoim Betą. Taka była też pomiędzy nią a Oliverem, prawda? Chociaż chyba ojcu nie chodziło o to, by spała z przyjacielem. 

Nagle ktoś uderzył ją w kostkę. Syknęła cicho i otrząsnęła się z rozmyślań. Błękitne oczy Alex' a przewiercały ją na wylot. 

- Rose? Co sądzisz? - zwrócił się do niej mężczyzna o siwych włosach. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd go zna. Cisza trwała nieprzerwanie. No tak, zadał jej pytanie, więc pewnie oczekuje odpowiedzi. Wstała i otworzyła usta, by wyrazić swoją bezwartościową opinię na zupełnie nieznany jej temat, gdy drzwi się otworzyły i ujrzała Williama. Wampir wyglądał na zmartwionego i nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenia wilkołaków, zwrócił się do niej:

- Mogę cię na chwilę prosić? 

- To coś ważnego? - rzuciła. 

- Sprawa życia lub śmierci - odpowiedział. W duchu dziękując wampirowi, opuściła salę i ruszyła za nim. 

Nie odezwał się aż do momentu, kiedy zatrzymali się przed drzwiami sypialni nr 44. Rose spojrzała na tabliczkę z imionami lokatorów. Niestety, nic jej to nie mówiło. 

- O co chodzi? - spytała. 

- Myślę, że powinnaś to zobaczyć - oznajmił William i pchnął drewniane drzwi. Weszli do środka. W pomieszczeniu było ciemno jak na tę porę dnia, unosił się zapach zgnilizny. Wampir zapalił światło. Rose wciągnęła gwałtownie w powietrze. Przed nią wisiały na sznurach cztery ciała. Jedna kobieta i troje dzieci. Podeszła bliżej i westchnęła cicho. 

- Jak...? - zaczęła. 

- Nie wiemy. Znaleziono tylko to - wyjaśnił William i podsunął jej kartkę. Dziewczyna wzięła ją do ręki. Był to fragment opowieści. Zmarszczyła brwi i rzuciła:

- Znam to. To jedna z naszych legend. 

Nie zdążyła nic dodać, bo do pomieszczenia wtargnęło dwóch starszych mężczyzn. Ku zaskoczeniu Rose jednym z nich był siwowłosy z sali konferencyjnej. 

- Moja rodzina! - krzyknął i padł na kolana. Rose spojrzała na ojca stojącego w progu. Nad jego ramieniem ujrzała Alex' a. Szturchnęła Williama i poleciła:

- Zaprowadź go do mojego gabinetu. Niech się stamtąd nie rusza. 

Wampir kiwnął i mruknął coś do Alex' a. Po chwili obaj zniknęli. 

- Rose. Jeszcze to - zwrócił się do niej inny mężczyzna. Wręczył jej zniszczony skrawek gazety, na którym ktoś ręcznie nabazgrał: On nas zniszczy. 

Dziewczyna zgniotła kartkę i wsunęła do kieszeni. Spojrzała na zrozpaczonego człowieka i wyszła. Tego było dla niej za dużo. 

*** 

Gdy tylko wróciła do siebie, wyciągnęła kartkę i zapisała kilka słów, po czym je skreśliła. Po dwóch godzinach nakreśliła kilkanaście zdań, zaadresowała kopertę i poleciła wysłać, jak najszybciej. Usiadła na łóżku i nie wiedząc, co innego ma zrobić, postanowiła chociaż przez pięć minut udawać, że to jeden ze zwykłych, nudnych dni w jej życiu. 



Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz