57.

56 3 0
                                    

*Oliver*

Nie wiedział, co ma zrobić. Bił się z myślami od dwóch godzin. Team Olsen. Jak mógł się nie domyśleć? Nawet jego młodszy brat zrozumiał... Chłopak wyszedł z swojej sypialni i skierował się do pokoju Rose. Na korytarzu wpadł na Alex' a. Zmierzył go wzrokiem, a następnie popatrzył na miejsce, z którego dopiero co wyszedł. Widocznie nie udało mu się ukryć grymasu, który pojawił się na jego twarzy, bo Prescott odezwał się pierwszy:

- Rozmawialiśmy o wczorajszym dniu. 

- Nie musisz mi się tłumaczyć - stwierdził Oliver. 

- Nie zamierzam. Wiesz, gdzie znajdę Miriam? Chciałbym jej coś powiedzieć. 

- Podziękować? Gdyby nie one...

- Tak. To zadziwiający zbieg okoliczności, że była akurat w Forest Grades. 

- Insynuujesz coś? 

- Ależ skąd. Ale sądzę, że powinna wrócić do Portland. Jest tu wystarczająco dużo upierdliwców. 

- To, że ty jej tu nie chcesz, wcale nie oznacza, że musi wyjechać. 

- Ja? Osobiście do niej nic nie mam. Twoja dziewczyna natomiast jej nie trawi. Więc, pogadaj z nią, jeśli masz inne zdanie. 

Mimo ran, chłopak wydawał się silny i ze spokojem minął drugiego Betę. Oliver zacisnął dłonie w pięści. Od dziecka wmawiano mu, że w przyszłości zostanie Betą, a jego przywódcą będzie przyjaciółka z dzieciństwa. Nikt jednak nie wspomniał, że będzie musiał się męczyć z innym Betą. Dwie Bety dla jednej Alfy? Nigdy wcześniej nie słyszał o takim przypadku. Chociaż z opowieści wujka Nate' a wynikało, że było takie stado, które miało jednocześnie dwie Alfy. Ale dwie Bety? Obie mocno związane z przywódcą?

Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranego zamka. Po chwili drzwi sypialni się otworzyły i z pokoju wyłoniła się Rose. Na głowie miała czarny kaptur, a przez ramię przewieszony łuk i kołczan ze strzałami. Na widok chłopaka zatrzymała się raptownie. 

- Dokąd idziesz? - spytał Oliver. 

- Nie twój interes - warknęła i ruszyła schodami na dół. 

- Czyli dalej się gniewasz - burknął pod nosem. 

*Rose*

- Pozbyłeś się jej? - rzuciła dziewczyna, gdy spotkali się w umówionym miejscu. 

- Powiedzmy - mruknął. Rose zmarszczyła brwi, ale nic więcej nie dodała. Zdjęła łuk i kołczan i spojrzała na Betę, który się w nią wpatrywał. 

- Naprawdę wyglądasz, jak ona - oznajmił Alex. 

- Porównujesz marną podróbkę do mnie? - zaśmiała się. 

- Dziwnie się czuję, że ukrywamy to przed Archibaldem - powiedział po chwili. 

- Ty? Serio? Przecież nie przepadacie za sobą. Ty nie lubisz jego, a on jest zazdrosny... - nagle zdała sobie sprawę, że za dużo jej się wymsknęło. 

- Oliver jest zazdrosny o nas? - zadrwił. Rose wywróciła oczami. 

- Jest twoim drugim Betą, zaraz po mnie, oczywiście - dodał. Dziewczyna westchnęła. 

- Dobrze. To, gdzie mam stanąć? - rzuciła. 

- Dokładnie tutaj - wskazał jej miejsce na prawo - Tylko mnie nie zabij. 

- Postaram się - mruknęła i sięgnęła po strzałę. Naciągnęła cięciwę i wypuściła strzałę, która pomknęła prosto w stronę Alex' a. Na szczęście chłopak zrobił unik.

- I jak? - spytała Rose, odkładając łuk. 

- Przeżyłem - odpowiedział krótko Prescott. Odwrócił się gwałtownie w lewo i spojrzał w stronę drzew. 

- O co chodzi? - rzuciła. 

- Ufasz mi? - mruknął. 

- Co? - powiedziała.

- Tak czy nie? - dodał. Rose kiwnęła głową. 

*Alex*

- Twoja teoria jest niezbyt realna - oznajmiła Rose. 

- Ale nie nie ma sensu - zauważył chłopak. Wskoczył na kłodę drzewa powaloną przez silny wiatr. Zatrzymał się na jej środku i z góry spojrzał na przyjaciółkę. 

- Przyjeżdża do nas Miriam i nagle ktoś próbuje mnie zabić, dziwny zbieg okoliczności - dodał. Rose zagryzła wargę. Alex zeskoczył z kłody i zatrzymał się niecałe dziesięć centymetrów od dziewczyny. 

- Uwierz mi, wiem, co mówię - szepnął. Rose pokręciła głową. 

- Nie w tym rzecz. Oliver nam nie uwierzy.

- A co Archibald ma do tego?

- Znam go, Prescott, stanie po stronie Miriam. 

- Chcesz powiedzieć, że wybierze Miriam zamiast ciebie? 

Alex zaczął się śmiać. 

- Przestań. 

- Naprawdę musiałby być głupi albo ślepy. Czekaj, jest ślepy skoro nie widzi... 

- Zamknij się, Prescott.

- Dobra, dobra. Może lepiej wróćmy do naszej podejrzanej. 

- Musimy ją obserwować. 

- W Portland? Nie widzi mi się powrót do więzienia. 

- Nie w Portland. I nie wierzę, że to powiem, ale musisz ją przekonać, by została. 

- Ja? Ty jesteś Alfą. 

- Mnie nie posłucha, a ty mógłbyś ją oczarować... 

- Czekaj chwilę, że co? 

- Powiesz, że jesteś jej wdzięczny, że uratowała ci życie albo coś. Chyba, że... pękasz. 

- Ja? W życiu. Chyba, że ty pękasz? 

- W życiu, ale odwrotu nie będzie. 

- Dobra. Zrobię to. Życz mi szczęścia. 

- Na przód, tygrysie. 

*** 

Gdy dotarli do domu i dostrzegli Miriam przy jej aucie, zatrzymali się na chwilę. Rose zasunęła mu kuksańca w bok i mrugnęła porozumiewawczo. Chłopak kiwnął głową i odprowadził przyjaciółkę spojrzeniem. Po chwili ruszył powoli w stronę rudowłosej. 

- Chciałem ci podziękować - zabrzmiało to nieco ponuro. Ale jak mogło być inaczej? Gdy dziewczyna odwróciła się do niego, Alex próbował wmówić swojemu mózgowi, że patrzy na Rose. Wyobraź sobie, że to Georgie - powtarzał w myślach. I chyba podziałało, bo kiedy znów się odezwał, Miriam się uśmiechnęła. Posłał jej swój jeden z rozbrajających uśmiechów. 

- Szkoda, że Portland jest tak daleko. Nie zatrzymasz się gdzieś bliżej? - spytał. 

- Nie stać mnie na hotel, więc powrót jest najlepszą opcją - wyjaśniła. Jej szare oczy w niczym nie przypominają niebieskich Howe - zauważył chłopak. 

- Możesz zostać tutaj - wypalił niespodziewanie. Miriam obejrzała się na budynek. 

- To raczej... nie jest dobry pomysł - oznajmiła.

- Rose się nie przyjmuj, biorę to na siebie - mruknął z uśmiechem. 

- No dobrze - rzuciła, a Alex uświadomił sobie, że najgorsze dopiero przed nim.




Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz