*Oliver*
Nie wiedział, co ma zrobić. Bił się z myślami od dwóch godzin. Team Olsen. Jak mógł się nie domyśleć? Nawet jego młodszy brat zrozumiał... Chłopak wyszedł z swojej sypialni i skierował się do pokoju Rose. Na korytarzu wpadł na Alex' a. Zmierzył go wzrokiem, a następnie popatrzył na miejsce, z którego dopiero co wyszedł. Widocznie nie udało mu się ukryć grymasu, który pojawił się na jego twarzy, bo Prescott odezwał się pierwszy:
- Rozmawialiśmy o wczorajszym dniu.
- Nie musisz mi się tłumaczyć - stwierdził Oliver.
- Nie zamierzam. Wiesz, gdzie znajdę Miriam? Chciałbym jej coś powiedzieć.
- Podziękować? Gdyby nie one...
- Tak. To zadziwiający zbieg okoliczności, że była akurat w Forest Grades.
- Insynuujesz coś?
- Ależ skąd. Ale sądzę, że powinna wrócić do Portland. Jest tu wystarczająco dużo upierdliwców.
- To, że ty jej tu nie chcesz, wcale nie oznacza, że musi wyjechać.
- Ja? Osobiście do niej nic nie mam. Twoja dziewczyna natomiast jej nie trawi. Więc, pogadaj z nią, jeśli masz inne zdanie.
Mimo ran, chłopak wydawał się silny i ze spokojem minął drugiego Betę. Oliver zacisnął dłonie w pięści. Od dziecka wmawiano mu, że w przyszłości zostanie Betą, a jego przywódcą będzie przyjaciółka z dzieciństwa. Nikt jednak nie wspomniał, że będzie musiał się męczyć z innym Betą. Dwie Bety dla jednej Alfy? Nigdy wcześniej nie słyszał o takim przypadku. Chociaż z opowieści wujka Nate' a wynikało, że było takie stado, które miało jednocześnie dwie Alfy. Ale dwie Bety? Obie mocno związane z przywódcą?
Jego rozmyślania przerwał dźwięk otwieranego zamka. Po chwili drzwi sypialni się otworzyły i z pokoju wyłoniła się Rose. Na głowie miała czarny kaptur, a przez ramię przewieszony łuk i kołczan ze strzałami. Na widok chłopaka zatrzymała się raptownie.
- Dokąd idziesz? - spytał Oliver.
- Nie twój interes - warknęła i ruszyła schodami na dół.
- Czyli dalej się gniewasz - burknął pod nosem.
*Rose*
- Pozbyłeś się jej? - rzuciła dziewczyna, gdy spotkali się w umówionym miejscu.
- Powiedzmy - mruknął. Rose zmarszczyła brwi, ale nic więcej nie dodała. Zdjęła łuk i kołczan i spojrzała na Betę, który się w nią wpatrywał.
- Naprawdę wyglądasz, jak ona - oznajmił Alex.
- Porównujesz marną podróbkę do mnie? - zaśmiała się.
- Dziwnie się czuję, że ukrywamy to przed Archibaldem - powiedział po chwili.
- Ty? Serio? Przecież nie przepadacie za sobą. Ty nie lubisz jego, a on jest zazdrosny... - nagle zdała sobie sprawę, że za dużo jej się wymsknęło.
- Oliver jest zazdrosny o nas? - zadrwił. Rose wywróciła oczami.
- Jest twoim drugim Betą, zaraz po mnie, oczywiście - dodał. Dziewczyna westchnęła.
- Dobrze. To, gdzie mam stanąć? - rzuciła.
- Dokładnie tutaj - wskazał jej miejsce na prawo - Tylko mnie nie zabij.
- Postaram się - mruknęła i sięgnęła po strzałę. Naciągnęła cięciwę i wypuściła strzałę, która pomknęła prosto w stronę Alex' a. Na szczęście chłopak zrobił unik.
- I jak? - spytała Rose, odkładając łuk.
- Przeżyłem - odpowiedział krótko Prescott. Odwrócił się gwałtownie w lewo i spojrzał w stronę drzew.
- O co chodzi? - rzuciła.
- Ufasz mi? - mruknął.
- Co? - powiedziała.
- Tak czy nie? - dodał. Rose kiwnęła głową.
*Alex*
- Twoja teoria jest niezbyt realna - oznajmiła Rose.
- Ale nie nie ma sensu - zauważył chłopak. Wskoczył na kłodę drzewa powaloną przez silny wiatr. Zatrzymał się na jej środku i z góry spojrzał na przyjaciółkę.
- Przyjeżdża do nas Miriam i nagle ktoś próbuje mnie zabić, dziwny zbieg okoliczności - dodał. Rose zagryzła wargę. Alex zeskoczył z kłody i zatrzymał się niecałe dziesięć centymetrów od dziewczyny.
- Uwierz mi, wiem, co mówię - szepnął. Rose pokręciła głową.
- Nie w tym rzecz. Oliver nam nie uwierzy.
- A co Archibald ma do tego?
- Znam go, Prescott, stanie po stronie Miriam.
- Chcesz powiedzieć, że wybierze Miriam zamiast ciebie?
Alex zaczął się śmiać.
- Przestań.
- Naprawdę musiałby być głupi albo ślepy. Czekaj, jest ślepy skoro nie widzi...
- Zamknij się, Prescott.
- Dobra, dobra. Może lepiej wróćmy do naszej podejrzanej.
- Musimy ją obserwować.
- W Portland? Nie widzi mi się powrót do więzienia.
- Nie w Portland. I nie wierzę, że to powiem, ale musisz ją przekonać, by została.
- Ja? Ty jesteś Alfą.
- Mnie nie posłucha, a ty mógłbyś ją oczarować...
- Czekaj chwilę, że co?
- Powiesz, że jesteś jej wdzięczny, że uratowała ci życie albo coś. Chyba, że... pękasz.
- Ja? W życiu. Chyba, że ty pękasz?
- W życiu, ale odwrotu nie będzie.
- Dobra. Zrobię to. Życz mi szczęścia.
- Na przód, tygrysie.
***
Gdy dotarli do domu i dostrzegli Miriam przy jej aucie, zatrzymali się na chwilę. Rose zasunęła mu kuksańca w bok i mrugnęła porozumiewawczo. Chłopak kiwnął głową i odprowadził przyjaciółkę spojrzeniem. Po chwili ruszył powoli w stronę rudowłosej.
- Chciałem ci podziękować - zabrzmiało to nieco ponuro. Ale jak mogło być inaczej? Gdy dziewczyna odwróciła się do niego, Alex próbował wmówić swojemu mózgowi, że patrzy na Rose. Wyobraź sobie, że to Georgie - powtarzał w myślach. I chyba podziałało, bo kiedy znów się odezwał, Miriam się uśmiechnęła. Posłał jej swój jeden z rozbrajających uśmiechów.
- Szkoda, że Portland jest tak daleko. Nie zatrzymasz się gdzieś bliżej? - spytał.
- Nie stać mnie na hotel, więc powrót jest najlepszą opcją - wyjaśniła. Jej szare oczy w niczym nie przypominają niebieskich Howe - zauważył chłopak.
- Możesz zostać tutaj - wypalił niespodziewanie. Miriam obejrzała się na budynek.
- To raczej... nie jest dobry pomysł - oznajmiła.
- Rose się nie przyjmuj, biorę to na siebie - mruknął z uśmiechem.
- No dobrze - rzuciła, a Alex uświadomił sobie, że najgorsze dopiero przed nim.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...