56.

57 4 0
                                    

*Alex*

Jasne pasemko łaskotało go w policzek. Chłopak miał wrażenie, jakby coś go rozjechało i nagle obudziło do życia. Obrócił się na bok. Wpatrując się w Rose, rozmyślał nad poprzednim dniem. Dlaczego chciała go zabić? Okłamał Corę, bo co miał powiedzieć? Rose prawie mnie zabiła? Jednak Cora twierdziła, że stan chłopaka zasmucił dziewczynę. Więc, dlaczego? Westchnął chyba zbyt głośno, bo Howe się obudziła. 

- Cześć, Georgie - szepnął. Miał wrażenie, że jej niebieskie oczy prześwietlają go na wskroś. 

- Cześć, Prescott - rzuciła. A jej ciepły oddech musnął mu policzek. Spojrzała na miejsce, gdzie koc skrywał ranę. 

- Byłeś ranny - stwierdziła. Kiwnął głową. 

- Znalazłyśmy cię. Ja i... Miriam - dodała. 

- Miriam? Twój wróg numer jeden? - spytał. Kiwnęła głową i jęknęła cicho.

- Miałam nadzieję, że gdy się obudzę, to będzie tylko koszmar... Jak te, które miewasz co noc - oznajmiła, po czym mruknęła:

- Dlaczego nic nie mówiłeś? 

- Ja... To nic by nie zmieniło. Skąd wiesz? 

- Jestem twoją Alfą. Wiem, gdy coś cię dręczy... No, poza wczoraj. Byłeś ranny, a ja... 

- Rose... 

- Powiesz, że nie powinnam się tym zadręczać, ale... 

- Howe, błagam cię nie rób tego więcej. 

- Nie rozumiem.

- Ty i łuk strzelecki to nie jest dobre połączenie. 

- O czym ty mówisz... ? Zaraz, zaraz. Rana. Strzała? Łuk? Co to ma wspólnego z... ze mną? 

- Strzelałaś... 

- Sądzisz, że...?

- Nie sądzę. Georgie, którą znam od zawsze, nigdy by... Ale wyglądała identycznie jak ty. 

- Identycznie? 

- Miała kaptur na głowie.

- I nadal sądzisz, że jesteśmy identyczne? 

- Hm. Zdecydowanie nie była taką gadułą, jak ty. 

Rose dźgnęła go w żebra. Chłopak zerknął na swoją ranę.

- Musisz odpocząć - stwierdziła z powagą dziewczyna. 

- Należałem się już. Po za tym takie pięćdziesiąt kilo ciążyło mi na plecach - mruknął z uśmiechem. 

- Następnym razem zostawię cię w tym lesie, Prescott! - krzyknęła, wydostając się spod koców. 

- Zawsze mam jeszcze Miriam - odparł ze śmiechem. Rose podparła się pod boki, zmrużyła powieki i po chwili rzuciła w niego poduszką. 

- I tak wiem, że mnie kochasz! - dodał, gdy wychodziła. 

- Nie wiesz jeszcze, jak bardzo - szepnął, gdy zniknęła. 

*Iris*

Wampirzyca rzuciła na ladę kluczyki od BMW. Otworzyła torbę, wypakowała z niej T-shirt i włożyła go przez głowę. Była z siebie dumna. Usłyszała, że ktoś zmierza w jej stronę, więc schowała torbę do szafki i wygładziła koszulkę. Ku jej zaskoczeniu, w progu pojawił się William. 

- Ah, to ty - rzuciła oschle. 

- Wpadłem odwiedzić Alex' a - oznajmił wampir. Oparł dłoń o blat i zlustrował ją spojrzeniem. 

- Co masz na sobie? - spytał. 

- To? - wskazała koszulkę - Zobacz tutaj - wskazała mu plecy i obróciła się. 

- Team Olsen? Nazwa jakiegoś zespołu? - przeczytał. 

- Oh, W... - chciała powiedzieć "Willie", ale się poprawiła - Will, Team Olsen to nie zespół. To połączenie dwóch wyrazów. 

Ciemnowłosy chłopak jednak nie zrozumiał, więc Iris dodała:

- Olsen to połączenie imion Oliver i Rose. 

William zmarszczył brwi. 

- Chyba Olse.

- O jeny... To brzmi idiotycznie. Dlatego musi być Olsen.

- Podoba mi się. Masz... jeszcze jakieś połączenia?

- To znaczy...? Nie wiem, nie zastanawiałam się.

- Jakbyś potrzebowała pomysłu, to możemy razem pomyśleć. A... Zrobisz mi też taką koszulkę? 

- Dobrze. Przyniosę, gdy będzie gotowa. 

- Nie spałem pół nocy - wtrącił Oliver, wchodząc do kuchni. Dopiero po chwili dostrzegł Williama. Wampir uśmiechnął się i poklepał wilkołaka po ramieniu. 

- Team Olsen. 

- O co z tym chodzi? - warknął poirytowany Oliver, gdy pozostała dwójka wyszła. 

*Max*

Rudowłosa dziewczyna stała dwa metry od drzwi. Max wiedział, że bez konfrontacji jej nie minie. Nie lubił jej. Bardzo. Wiedział, że Miriam dawno temu przyjaźniła się z Rose i Deanem. Ale czternastolatek jej nie cierpiał. Ruszył powoli w stronę ganku, gdy z budynku wyłoniła się Rose. Miriam lekceważąc dziewczynę, zwróciła się do niego:

- Jak tam Romeo twoja dziewczyna? 

Rose warknęła na nią głośno. 

- Iris szykuje obiad, więc zrobiłam tosty - powiedziała. Max kiwnął głową i minął rudowłosą dziewczynę. Oboje z Rose weszli do domu. Szatynka zatrzasnęła Miriam drzwi przed nosem i  objęła go ramieniem. 

- Chcesz pogadać? - szepnęła. 

- Może nie teraz - odpowiedział krótko. 

- W porządku - rzuciła. 

Max przyciągnął sobie talerz z tostami i usiadł przy wysepce. Przez chwilę obserwował krzątającą się wampirzycę. Znowu coś przypaliła. 

- Nie, ja się do tego nie nadaję! - stwierdziła, wrzucając patelnię do zlewu. Max zapatrzył się w jej plecy. 

- Team Olsen - przeczytał. 

- Ty też? - jęknął Oliver, upuszczając tosta. 

- O co chodzi? - spytał chłopiec. 

- Twój brat nie wie, co to znaczy - wyjaśniła Iris. 

- Nie wie czego? - powtórzyła Rose, wchodząc do pomieszczenia. Za nią podążał Alex. Oboje dopiero zauważyli koszulkę wampirzycy. 

- Jakiś zespół - stwierdził Alex. 

- Pudło - mruknęła Iris. 

- Oliver i Rose - oznajmił Max. 

- Co? - spytał Oliver. 

- Olsen to połączenie imion Oliver i Rose - powiedział mu brat. 

- Plus "n" - dodała blondynka. 

- Plus "n" - powtórzył Max. Oliver wbił wzrok w swój talerz, zerknął na Rose i ostatecznie przeniósł wzrok na wampirzycę. 

- Team Olsen? - rzucił. Iris uśmiechnęła się szeroko. 

- Komuś jeszcze zrobić taką koszulkę? - spytała, zalewając patelnie wodą. 




Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz