*Cora*
Niebo było bezchmurne. Cora otuliła się mocniej kocem. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu czuła smak ust Jamesa. Miała wrażenie, jakby to w ogóle się nie przydarzyło, a zarazem były to jej najlepsze urodziny.
Jak miała dalej żyć, tęskniąc za ukochaną osobą? Jak mogła oglądać szczęście domowników? Przyglądać się, jak ciepło i z miłością patrzą na siebie? Jak trzymają się za ręce, wiedząc, że przed nimi jeszcze mnóstwo takich chwil?
Poczuła ciepły powiew wiatru. Miała wrażenie, że ktoś powiedział: Wszystko będzie dobrze. Postanowiła głęboko w to wierzyć.
*Oliver*
To była najtrudniejsza decyzja, z jaką musiał się zmierzyć. Jeszcze długo po odejściu wampirów krążył pod drzwiami Rose. Gdy wydawało mu się, że już wie, co musi zrobić, nachodziły go wątpliwości. Przegapił nawet kolację. Ale, gdy w domu zrobiło się cicho, zrozumiał, że nie powinien dłużej zwlekać. Cichutko nacisnął klamkę i wślizgnął się do sypialni dziewczyny. Wciąż spała, a on nie chciał jej budzić. Rozejrzał się dookoła, jak gdyby był tu po raz pierwszy. Usiadł przy biurku i spojrzał na tablicę, na której poprzyczepiane były niedawno zrobione zdjęcia. Rose z rodzicami, Rose z Maxem i Chloe, Rose i Iris w kuchni, Rose i William nad strumykiem... Sięgnął po album ze zdjęciami i zaczął go przeglądać. Znalazł kilka wspólnych fotografii z dzieciństwa, ale większość pochodziła z okresu, gdy już tu mieszkali. Rose i David, Rose z Gianą i Eve, Rose z Corą i Gianą. Rose z Jasonem... Na tym ostatnim Oliver zatrzymał się dłużej. Pamiętał, jakby to było wczoraj. Zawsze denerwowały go zaczepki Jasona. Gdy tylko się dowiedział, że ten pocałował Rose, wściekł się, ale musiał zachować zimną krew, dla ich bezpieczeństwa. Chciał krzyczeć, krew buzowała mu w żyłach, mógłby własnoręcznie zabić Jasona, ale...
Przełożył kilka kartek aż szczególnie jedno zdjęcie, sprawiło, że osłupiał. Było zrobione w pokoju Rose w Portland. Dziewczyna na nim wtulała się w śpiącego chłopaka. Oliver nawet nie wiedział, że taka chwila została uchwycona. Spojrzał na śpiącą dziewczynę i nasunęła mu się pewna myśl. Bezszelestnie położył się na łóżku obok niej i zrobił im zdjęcie. Może to było głupie, ale jeśli miało to choć najmniejsze znaczenie...
Odłożył telefon na szafkę i położył się na boku. Mógłby godzinami wpatrywać się w tą spokojną twarz. Przypomniał sobie, jak dawno temu zakradła się w nocy do jego pokoju, bo odkryła, że Cora i James spotykają się. Był zmęczony po ciężkim dniu, ale gdy tylko na niego spojrzała swoimi niebieskimi oczami, odzyskał całkowitą świadomość. Nawet nie przeszkadzało mu, że oberwał poduszką. Liczyło się tylko to, że poczuł szczęście. Coś, czego nie czuł od opuszczenia Portland. I jakby tego było mało, zrobił coś, czego nie był do końca pewny. Pocałował ją - najlepszy pomysł na jaki wpadł kiedykolwiek w życiu. Chociaż nie musiał się zbyt długo zastanawiać, to był po prostu impuls.
Jego rozmyślania zostały przerwane, gdy Rose poruszyła się, poprawiając kołdrę. Przysunęła się do niego. Teraz oddychali niemal tym samym powietrzem. Po kilku minutach odsunął się, by wstać.
- Nie idź - do jego uszy dotarł zaspany głos. Zamknął oczy, bo to było niesamowicie trudne. Wstał najciszej, jak się dało.
- Oliver? - to było niczym katorga. Jak tortury.
- Hm? - szepnął. Rose otworzyła oczy i oparła się na łokciu.
- Wychodzisz? - powtórzyła nieco głośniej. Oliver kiwnął tylko głową. Rose wygramoliła się spod kołdry i zeskoczyła z łóżka.
- Gdzie? - mruknęła, ciągnąc go za przód koszulki.
- Muszę... Powinienem już iść? - powiedział niepewnie.
- Nie, myślę, że nie powinieneś - odparła i jednym ruchem ściągnęła z niego T-shirt. Co ty ze mną robisz? - pomyślał Oliver. Zanim zdążył zareagować jej ręce już znalazły się przy spodniach.
- Rose... nie możemy... - zaczął.
- Jesteśmy już duzi - szepnęła, chichocząc. Gdy poczuł na szyi jej usta, wszystko przestało mieć znaczenie. Powinien przestać... Ale instynkt miał nad nim przewagę. Oliver podniósł Rose i delikatnie położył ją na łóżku. Zamknął oczy, bo to, co miało nastąpić, było ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, ostatnią na którą zasługiwałaby Rose.
Poczuł jej nos ocierający się o jego nos, ciepły oddech na policzku i po chwili słyszał już tylko, jak powtarza cicho jego imię.
*William*
Dobrze jest polować skoro świt. Najwięcej zwierząt przemieszcza się po lesie właśnie o tej porze. Więc zamiast królikiem, można pożywić się czymś większym.
Właśnie, gdy William wracał z polowania, usłyszał warkot silnika. Wszedł na ganek i dostrzegł znikającego za rogiem Range Rovera.
- Ciekawe... - mruknął. Wszedł do domu i w ostatniej chwili uniknął zderzenia z Miriam. Pomachała mu tylko i wyszła bez słowa. Poprzedniej nocy zdecydowali z Iris, że nikt nie powinien wspominać o swoich podejrzeniach. Przecież wciąż nie wiedzieli, po co dziewczyna widuje się z Declanem. Dokładnie sekundę po zamknięciu drzwi wejściowych z piętra zbiegła Iris. Blond wampirzyca oddała Williamowi pusty woreczek po krwi i rzuciła na odchodnym:
- Oby twój dzień był znacznie ciekawszy niż mój.
- Rozumiem, że to wszystko - mruknął, gdy zniknęła za drzwiami. Tylko się odezwał i drzwi się otworzyły, poczuł powiew wiatru, ukłucie w szyję i usłyszał jak Iris wpowiada "moje" i znów jej nie było. Westchnął z rezygnacją. Tak to już jest, jak się spotykasz z wampirzycą.
Na piętrze coś gruchnęło i William zaciekawiony pobiegł zobaczyć, co się stało. Max i Chloe też wybiegli z pokoju.
- Co się dzieje? - spytała Chloe.
- To chyba dochodzi z pokoju Rose - powiedział Max. William podszedł do drzwi sypialni i zapukał trzy razy. Gdy nikt nie odpowiedział, otworzył drzwi i zajrzał do środka. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego się nie działo. Wampir dostrzegł postać dziewczyny otuloną kocem na łóżku.
- Rose? - mruknął.
- Co jest? - za Williamem pojawił się Alex. Ciemnowłosy chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się w jednym punkcie.
- Wyjdźcie - polecił pozostałym.
- Co się dzieje? - powtórzyła Chloe.
- Zabierz ich stąd, Will - krzyknął Alex, sekundę przed tym, jak szyba w pokoju wyleciała w powietrze.
- Rose?! - z gardła Bety wydobył się donośny wrzask, gdy rzucił się w jej stronę.
*Max*
William wyprowadził ich z sypialni Rose, gdy pękła szyba. Kawałki szkła poleciały na wszystkie strony. Jednak trzęsienie nie ustąpiło.
- Boję się - szepnęła Chloe, ale tylko Max ją słyszał. Złapał ją za dłoń.
- Gdzie jest mój brat? - burknął Max, gdy wyszli z budynku.
- Nie widziałem go. Iris wyszła, Miriam też... Cora, gdzie, do cholery, jest Cora?! Zostańcie tu - William po chwili zniknął im z oczu.
Czekali kilka minut, ale nic się nie działo. Nagle znajomy zapach dotarł do nozdrzy Max' a. Nie wróżył on nic dobrego. Chloe też musiała go wyczuć, bo popatrzyła na niego przerażona. Oboje pognali w tamtą stronę i ujrzeli Williama trzymającego wiotkie ciało Cory.
- Cora? - głos Chloe się załamał, nim upadła na kolana.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...