60.

44 3 0
                                    

*Iris*

Słońce prześlizgnęło się przez rolety zasłaniające okno. Wampirzyca obróciła się na drugi bok. Dlaczego jej organizm nie potrzebował więcej snu? Spojrzała na zegarek. Dochodziła 5.00. Z zrezygnowaniem sturlała się z łóżka. Gdy wylądowała na miękkim dywanie, jej uwagę przykuł liścik wetknięty pomiędzy materac a ramę łóżka. Sięgnęła po niego, ale w tym samym momencie rozbrzmiał dzwonek jej telefonu. Zerknęła na ekran i jęknęła z poirytowaniem. 

- Czego? - warknęła, gdy odebrała. 

- Możemy się spotkać? - usłyszała po drugiej stronie. 

- O tej porze? 

- Przecież i tak nie śpisz. 

- Przy granicy. 

- Okej. Tylko nie będę czekał wiecznie. 

Rozłączyła się. Zabrała dresy z szafy i poszła do łazienki. Nie dbając o wygląd swoich włosów i brak makijażu, opuściła budynek. 

Wciąż nie mogła przywyknąć, że życie w południowej części lasu kompletnie różniło się od północnej. Tu zdecydowanie słychać było inne zwierzęta. Gdzieniegdzie śpiewał ptak, gdzie indziej mały królik skubał trawę. Wszystkie zmysły wampirzycy pracowały na największych obrotach. Powinna zapolować. Najbardziej brakowało jej ludzkiej krwi. 

Tak, jak się spodziewała, William czekał na nią przy granicy, po drugiej stronie strumyka. Stał do niej plecami, więc miała chwilę by nasycić się tym widokiem. 

- Myślałam, że już cię nie będzie - powiedziała spokojnie. Chłopak odwrócił się. Jego ciemne włosy jeszcze były mokre. Zapewne po porannym prysznicu. Dopiero po chwili Iris dostrzegła, że wampir ma na sobie fioletową sportową koszulę z krótkim rękawem. Wspaniale kontrastowała z jego jasną karnacją i tylko podkreślała jego piwne oczy. 

Sięgnął po plecak leżący na ziemi i wyciągnął z niego worek. Podziałało to na Iris, jak na magnez. Rozpędziła się, wzbiła w powietrze i wylądowała metr przed chłopakiem. 

- Twoja ulubiona - szepnął, ale gdy wampirzyca sięgnęła po worek, William odsunął go. 

- Co chcesz za to? - spytała, nie odrywając wzroku od jego dłoni. 

- Porozmawiać. Bez żadnych spin, okej? - zaproponował. Iris kiwnęła głową i wyrwała mu woreczek. Odkręciła zakrętkę i przytknęła ją do ust. Zaciągnęła się zapachem świeżej krwi. Po chwili zdała sobie sprawę, że ten obserwuje ją z rozbawieniem w oczach. 

- Co? - rzuciła w przerwie. Chłopak spoważniał i usiadł na trawie. Iris zrobiła to samo naprzeciwko niego. 

- Leila i Aaron chcą wyjechać - oznajmił. 

- Chyba nie najlepsza pora na wakacje - spytała. 

- Na stałe.

- Co? Żartujesz, prawda? 

- Nie, właśnie kończą się pakować. 

Dziewczyna wstała gwałtownie. 

- Czy oni oszaleli? Nie mogą tak po prostu uciec. 

- Nic ich tu nie trzyma. 

Iris zmierzyła go wzrokiem. 

- A ty?

- Co ja? 

- Też wyjedziesz? 

- To zależy.

- Od czego? 

- Od ciebie. 

- To znaczy...?

Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz