55.

56 3 0
                                    

*Alex*

Poranny jogging po lesie był najlepszym lekarstwem na odizolowanie się od reszty świata. Chłopak czuł jak wiatr rozwiewa mu już przydługie pasemka czarnych włosów. Ściągnął gumkę z nadgarstka i związał je na karku. Biegł ile sił w nogach. Rozważał przemianę w wilczą postać, gdy coś ze świstem przecięło powietrze. Odwrócił się, ale nic nie dostrzegł. Poprawił T-shirt lepiący się do skóry i biegł dalej. Pokonał pięć kilometrów w głąb lasu. Jeszcze dwa i znajdzie się przy głównej drodze prowadzącej do miasta. Zwolnił trochę i spojrzał na zegarek. Minęło półgodziny, od kiedy opuścił dom. Mimo wszelkich starań przed oczami wciąż miał widok śpiącej Rose na kanapie. Spędzili miło wieczór. Jak przyjaciele. Nic więcej. A jednak mina Iris wyrażała wszelką dezaprobację. 

Nigdy wcześniej nie myślał, że będzie mieszkał z wampirami pod jednym dachem. Wampirem - poprawka. Zastanawiało go, dlaczego tylko Iris została. 

Wracając do Rose, to ona go ukształtowała. Stworzyła go na nowo. Z bestii znów stał się wilkiem. Betą. Powinien być to zaszczyt. A jednak... 

Dobiegło do niego ciche bzyczenie. Obejrzał się za siebie, ale nic nie dostrzegł. Chociaż przeżyli wiele trudnych tygodni, wiedział, że coś złego nadchodzi. A może to tylko przeczucie? Nie będę się tym zadręczał - pomyślał i zawrócił. 

Przeskoczył dwa większe głazy i minął wodospad. Zatrzymał się nieopodal i wsłuchał się w odgłosy lasu. 

- Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? - jęknął cicho. Po jego prawej stronie liście zaszeleściły i wyłoniła się z nich postać w kapturze. 

- Też biegasz? - rzucił zaskoczony Alex. Dotąd nie spotkał nikogo tutaj o tej porze. Dziewczyna kiwnęła tylko głową. 

- Właściwie to może i dobrze, że się spotkaliśmy. Jeśli chodzi o wczoraj... - zaczął chłopak, ale nagle urwał. Szatynka stojąca naprzeciwko niego wyciągnęła łuk zza pleców. 

- Szykujesz się na zawody? - zaśmiał się. Po chwili strzała wystrzeliła w powietrze. Zanim Alex zdążył zareagować, przeszyła go na wylot. 

*Oliver*

Olsen. Olsen? - co to mogło oznaczać? Oliver wrzucił słowo w wyszukiwarkę, ale żadna odpowiedź nie miała sensu. Drużyna sportowa? Odpada. Klub naukowy? Może. Zbyt dziecinna ta nazwa. 

Wsunął telefon do kieszeni i ruszył korytarzem. Jego uwagę przykuła osoba stojąca na szczycie schodów, opierająca się o balustradę. 

- Hej - mruknął - Wiesz, co to "Olsen"? 

- Co? - powiedziała Rose. Chłopak pokonał po dwa stopnie naraz i znalazł się na szczycie. 

- Co się dzieje? - spytał, wyciągając przed siebie ręce. Gdy dziewczyna nie zareagowała, opuścił je. 

- Coś nie tak? - dodał. 

- Widziałeś dziś Alex' a?

- Prescotta? Nie. A co? 

- Iris powiedziała, że wyszedł wcześnie. 

- No i? 

- Po prostu się martwię, dobra? Nie wkurzaj się. 

- Nie wkurzam się. Może poszedł pobiegać. 

- Pobiegać?

- No, codziennie biega. 

- Skąd wiesz? 

- Codziennie sprawdzam czy przypadkiem pokoje mu się nie myślą. 

- Śledzisz go? To nienormalne. 

Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz