*Rose*
Coś twardego ją przygniatało. Silny wiatr zagłuszał dźwięki. Rose zerknęła w lewo i ujrzała konar drzewa. To on ograniczał jej zakres ruchu. Poczuła metaliczny zapach. Wolną ręką dotknęła czoła. Była pokryta krwią. Dziewczyna starała się skupić, ale przed oczami wciąż miała obraz rozwścieczonej Giany. Podparła się na łokciach i rozejrzała dookoła. Znajdowali się w środku cyklonu. W oddali dostrzegła Iris pomagającą Chloe wydostać się z gruzu piachu. Dalej od nich Aaron obejmował Leilę.
Nagle dotarły do niej rozpaczliwe nawoływania:
- Nie, nie. Błagam, nie zostawiaj mnie.
Rose rozpoznała głos Cory.
- Nie, proszę, nie - powtarzała ciemnowłosa. Dopiero wtedy Howe zauważyła masywną gałąź na wskroś przeszywającą Jamesa. Odwróciła wzrok. Jak mogła zapomnieć? Nadal była w potrzasku. Wśród kurzu i piachu odnalazła jasnowłosą postać skuloną niecałe 10 metrów od niej.
- Oliver! - krzyknęła najgłośniej jak mogła. Chłopak spojrzał w jej stronę. Wyglądał na przerażonego tą sytuacją. Podniósł się z ziemi i najszybciej, jak mógł, ruszył w jej stronę. Porywisty wiatr uniemożliwiał mu to, lecz Archibald się nie poddawał. W końcu znalazł się przy niej. Padł na kolana i rozejrzał się. Wyciągnął rękę i palcem przejechał po ranie dziewczyny. Mimowolnie Rose syknęła i odchyliła się w drugą stronę.
- Jesteś ranna - stwierdził.
- Nieważne. Z tobą wszystko w porządku? - spytała.
- Nic mi nie jest. Co się właściwie stało?
- Nie wiem. Ale musisz odnaleźć Gianę.
- Nie zostawię cię tutaj.
- Nie masz innego wyjścia.
- Nie każ mi tego robić.
Rose spojrzała na niego swymi niebieskimi oczami. Choć jeden pierwiastek odziedziczyła po ojcu.
- Rose - jęknął Oliver, przyciskając swoje czoło do jej czoła.
- Cóż za rozkoszna scena - odezwał się ktoś za nimi.
*Oliver*
Odwrócił się gwałtownie i ujrzał brudną twarz Giany. Jakimś cudem nadal żyła. Wiatr przybierał na sile.
- Pożegnaj się, bo więcej go nie zobaczysz - zwróciła się Gina do Rose. Rose zacisnęła dłoń na nadgarstku Olivera. Chłopak rozejrzał się w poszukiwaniu wsparcia. Jednak nie za wiele widział.
Wszystko będzie w porządku - usłyszał głos przyjaciółki w swojej głowie. Otworzył usta, by zaprzeczyć, ale powstrzymał się. Nie chciał jeszcze bardziej jej dobić.
Nie zostawię cię - oznajmił. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Możecie przestać?! Mdli mnie na wasz widok - warknęła Giana.
- Zamknij się, siostro - powiedział Alex, pojawiając się za plecami ciemnowłosej. Byli do siebie bardzo podobni. Dlaczego Oliver wcześniej tego nie zauważył?
- Bo co? Powstrzymasz mnie? Śmiało. Na pewno nie pozwolisz na to, by twoja przywódczyni zginęła - oznajmiła Giana. Oliver wysunął kły i chciał wykorzystać sekundę przewagi, by zaatakować przeciwniczkę, ale poczuł, jak dłoń Rose zaciska się mocniej. Spojrzał w jej stronę i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jego przyjaciółka z każdą minutą słabnie.
- Między mną a Miriam nic nie ma - wyznał nagle. Wewnątrz czuł potrzebę wypowiedzenia tego na głos.
- Wiem - szepnęła dziewczyna, ocierając swój kciuk o jego. Na chwilę zapomnieli o tym, co działo się obok.
- Zawsze wolałem twoje stylówki - zaśmiał się cicho. Objął drugą dłonią policzek Rose i pogładził go powoli.
- Jesteś dla mnie wszystkim, Rose - dodał.
- Przepraszam - powiedziała Howe, ale widząc, że chłopak nie rozumie, kontynuowała - Za to, że nie popsułam twoich osiemnastych urodzin. To był błąd. Straciłam czujność, a ty się... we mnie zakochałeś.
Oliver mimo sytuacji, w której się znajdowali, uśmiechnął się szczerze i odparł:
- Myślę, że nastąpiło to znaczenie wcześniej.
- Doprawdy?
- Yhm. Dużo, dużo wcześniej.
Oboje popatrzyli na siebie w ciszy.
- Jestem fatalną przyjaciółką - stwierdziła Rose. Oliver nie zaprzeczył. Nachylił się i złożył długi pocałunek na jej czole.
- A jeszcze gorszą dziewczyną - mruknął. Odgarnął jej zakrwawione kosmyki z twarzy i dodał:
- W sumie to nie wiem, kto by cię chciał.
Oddech Howe stał się płytszy. Jednak wciąż miała wystarczająco siły, by odpowiedzieć:
- Kilku by się znalazło.
Splotła palce z jego palcami. W pewnym momencie dostrzegła tatuaż na jego lewej ręce po wewnętrznej stronie. Dotknęła go. Przedstawiał on mały obrazek: kilka zawijasów. Oliver obserwował, jak Rose wpatruje się w niego, aż dostrzega, że to literki: R, G, H połączone splecionymi liniami. Spojrzała na niego, a on w jej oczach ujrzał wszystko, co przed nim od zawsze ukrywała. W tej sekundzie swojego życia Archibald postanowił, że musi ją uratować.
*Alex*
Giana stała zaledwie dwa metry od niego. Pod wieloma względami byli do siebie podobni: ten sam kolor włosów, kształt oczu i oboje byli niezwykle uparci.
- Zostałeś jej Betą - rzuciła z obrzydzeniem siostra.
- Tak. Zyskałem coś, czego ty nigdy nie będzie mogła mieć - oznajmił ze satysfakcją. Giana zacisnęła wargi i zmierzyła go piorunującym spojrzeniem. Wiatr przybrał na sile.
- Dalej wierzysz, że będziecie wiedli spokojne życie. Ona jako Alfa, a ty jako Beta? Proszę cię... Nie mówisz na serio.
- Masz z tym jakiś problem?
- Mamusia byłaby z ciebie naprawdę dumna.
Giana spoważniała i popatrzyła na Alex' a.
- Miałeś wszystko: dom, rodzinę, przyjaciół, mogłeś podróżować, a ja... Zabrali mi ojca, więc teraz ja zabiorę im ukochaną córkę - oznajmiła.
- Niedoczekanie twoje - wtrącił się ktoś. Oboje spojrzeli w stronę lasu. Cora podpierała się na ramieniu Iris.
- Zabrałaś mi Jamesa, teraz ja zabiorę tobie wszystko - powiedziała.
- Sądzisz, że możesz mnie pokonać? - rzuciła ze śmiechem Giana.
- Razem możemy - oznajmił William. Alex rozejrzał się dookoła. Mieszkańcy lasu, odwieczni wrogowie zjednoczyli się, by pokonać jego siostrę.
- Wybierz stronę, braciszku. Podejmij rozsądną decyzję - zwróciła się do niego ciemnowłosa.
- Jeszcze pytasz? Zawsze wybiorę Alfę - odpowiedział jej krótko. Dziewczyna zacisnęła pięści.
- Pozdrów tatusia - mruknął Alex i wbił rękę w klatkę siostry. Minęły zaledwie sekundy, gdy chłopak zmiażdżył serce Giany.
*William*
Wszystko działo się bardzo szybko. W jednej chwili Giana stała przed Alex' em, w drugiej już nie żyła. Wampir rozejrzał się dookoła. Wichura nie ustąpiła. Jego wzrok padł na Olivera klęczącego przy konarze.
- Pomóżcie mi ją wydostać! - wrzasnął Archibald. Ruszyli w ich stronę, ale nagle wylecieli w powietrze. Coś nie pozwalało im się zbliżyć do tej dwójki.
- Nie możemy - odpowiedziała Iris, próbując się przedrzeć. William zmarszczył brwi. Pozbyli się jedynego zagrożenia, ale jakaś siła wciąż ich powstrzymywała. Siła - uzmysłowił sobie chłopak.
- Alex - zwrócił się do wilkołaka - twoje przeznaczenie... Zniszczyć życie Rose.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...