*Oliver*
W Kwaterze panowało kompletne zamieszanie. Ilość wartowników przed wejściem zwiększyła się. Oliver nie wiedział, co się dzieje, ale przeczuwał, że coś wielkiego się wydarzy. Krążył od swojej sypialni do salonu w poszukiwaniu choć jednej znajomej twarzy.
- Zgubiłeś się? - rzucił ktoś do niego. Oliver ujrzał ciemnowłosego wampira.
- Właściwie to szukam Rose - odpowiedział, gdy zza pleców Williama wyłonił się Alex Prescott.
- Jest w konferencyjnej. Chyba nie ma nastroju na rozmowę - oznajmił.
- Co się dzieje? - spytał Oliver spokojnie.
- Lepiej życz nam szczęścia - powiedziała Iris, po czym ruszyła w kierunku wyjścia. Oliver popatrzył w stronę sali konferencyjnej. W tym samym momencie ktoś pociągnął go za tył koszulki. Chłopak zerknął za siebie i dostrzegł brata.
- Max? Co tu robisz? Musisz się schować - zwrócił się do niego.
- Rose cię woła - powiedział chłopiec. Obaj pobiegli do sali konferencyjnej. Oliver minął kilku wilkołaków w drzwiach i wszedł do pomieszczenia. Na fotelu przy stole siedziała Rose Howe.
- Rose - mruknął i kucnął obok niej.
- Nie dam rady - burknęła cicho. Oliver chwycił jej dłonie i polecił:
- Popatrz na mnie.
- Nie dam rady - powtórzyła.
- Rose - szepnął, ściskając jej dłonie. Spojrzała na niego. Jej tęczówki lśniły czerwienią.
- Nie pozwolę na to - warknęła po chwili. Zanim Archibald zareagował, dziewczyna pognała do wyjścia budynku. Beta ruszył za nią, co rusz powtarzając jej imię.
***
Oliver Archibald wybiegł z budynku Kwatery. Niestety, nie było śladu po jego przyjaciółce. To niemożliwe, przecież był zaledwie dwie sekundy za nią. Nie mogła zapaść się pod ziemię.
- Rose! - krzyknął. Nikt się nie odezwał.
*Iris*
Otoczyli ich ze wszystkich stron. 3 wampiry i wilkołak kontra kilkunastu wilkołaków. Na co oni się zgodzili? Przecież ugryzienie przez wilkołaka było dla wampira śmiertelne. Iris skręciła kark trzem wilczkom. Jednego zabiła. Kolejny zmierzał w jej stronę. Przygotowała się do ataku, kiedy nagle przed nią pojawił się obcy wilk. Rzucił się na drugiego i z ogromną siłą powalił przeciwnika na ziemię. To nie mógł być Alex, stał kilka metrów za nią. Obcy wilk podniósł się z wroga, odnosząc jednocześnie zwycięstwo.
Iris zapatrzona w wilka nie zauważyła, jak intruz podkrada się do niej. Gdy odwróciła się w jego stronę przerażona, że zostanie ugryziona, drugi wilkołak powalił go na ziemię. Dopiero wtedy dziewczyna dostrzegła jego czerwone tęczówki. To musiała być Rose. Rose, która ocaliła jej życie.
- Rose - warknął Alex niespodziewanie. Wilk poruszył uszami, nie patrząc na chłopaka. Alex podszedł do niego powoli. Zwierzę się odwróciło i podniosło łeb.
- Wracaj do domu - polecił chłopak. Wilk obnażył kły i warknął cicho. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Nagle Alex wyciągnął rękę w stronę wilka i podrapał go za uchem. Iris jeszcze nigdy nie widziała, jak ktoś dotyka wilka. Tęczówki Rose wciąż płonęły czerwienią, gdy zawróciła w stronę budynku.
*Max*
Kazano im schować się w salonie, ale było tam zbyt tłoczno. Dwie godziny wcześniej Max widział, jak Chloe wybiera się do lasu. Chłopiec nie rozumiał, dlaczego nie mógł iść. Przecież mieli tyle samo lat.
- Dlaczego nie mogę pomóc? - spytał, gdy brat krążył pod wejściem. Odkąd usiedli na schodach, nikt nie zwrócił im uwagi, że powinni być w środku. Mój brat jest Betą. Boją się go - uzmysłowił sobie Max.
- Bo to zły pomysł - odparł krótko Oliver.
- Nawet Rose poszła...
- Rose szczególnie powinna siedzieć w domu.
- Dlaczego?
- Ponieważ tam jest niebezpiecznie.
- Niebezpiecznie?
- Tak.
- Nie rozumiem... Ktoś chce nas skrzywdzić?
- Ktoś na pewno chce skrzywdzić Rose. My mamy cierpieć.
- Czy jak człowiek kocha kogoś, powinien go ochraniać?
- Tak, tak sądzę.
- Dlaczego więc nie ochraniasz Rose?
- Słucham...?
- Dlaczego nie ochraniasz Rose, skoro ją kochasz?
- Staram się.
- Cóż... Jakoś słabo ci to wychodzi.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...