37.

72 4 0
                                    

*Chloë*

- Dobrze, gdybyś musiała wybierać... - spytała Chloë - Granatowa czy czerwona?

Od dwóch godzin siedziała w sypialni Rose, przeglądając jej szafę. 

- Tamta zielona - stwierdziła Iris. Było to wielkim zaskoczeniem, gdy oznajmiła, że chciałaby do nich dołączyć. 

- Rose? - zwróciła się do niej Chloë. Szatynka związała włosy w kucyk i zmarszczyła nos, wpatrując się w sukienki. 

- Możesz wziąć obie. Nie przepadam za nimi - odpowiedziała. 

- Rose, musisz jeszcze wiele się nauczyć - mruknęła blond wampirzyca - Tu nie chodzi o to, by tobie się podobała, ale podobała się chłopcom. 

- Chłopcom - powtórzyła szatynka. 

- Dokładnie. W liczbie mnogiej - zauważyła Iris. Rose wywróciła oczami i padła na łóżko. 

- Albo jednemu - wtrąciła Chloë - Oliverowi. 

Rose podniosła się gwałtownie. 

- No co? Wcześnie wstaję - wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie przyjaciółki. 

- Oliverowi - powtórzyła Iris, dokładnie akcentując każdą sylabę. 

- Przestańcie - burknęła Rose. 

- Oliverowi - dodała Chloë z uśmiechem. 

- Obgadujecie mnie? - usłyszały nagle. Podskoczyły jednocześnie. Rose z przerażeniem w oczach popatrzyła na gościa, opierającego się o framugę drzwi. Oliver wydawał się niezbyt przejęty rozmową. Uśmiechnął się i skierował swój wzrok na Rose:

- Możemy pogadać na osobności? 

Szatynka przełknęła głośno ślinę i pokiwała głową. Wychodząc z pokoju, obejrzała się przez ramię i dostrzegła konspiracyjne miny przyjaciółek. 

***

Gdy znaleźli się po za jej sypialnią, chłopak złapał ją za rękę i pociągnął w najbardziej oddalony zakątek budynku. 

- Czy to coś ważnego? Mam spotkanie za kwadrans z... - zaczęła Rose. Wydostali się tylnym wyjściem na podwórko. 

- Porywasz mnie? Mam krzyczeć? - rzuciła dziewczyna. Oliver ciągnął ją w stronę drzew. W końcu oparł ją o jedno, z dala od wścibskich spojrzeń. 

- Zamknij się i mnie pocałuj - szepnął. Ich usta złączyły się razem. W końcu nie wiadomo jak i kiedy Oliver został bez koszulki. 

- Chodźmy do ciebie - mruknęła Rose, całując go w szczękę. 

- Nie. Mam okropny bałagan - zaprzeczył - Chodźmy do ciebie. 

- Dziewczyny przeglądają moją szafę - oznajmiła. 

- To ładnie je wygonimy - zaproponował. Rose zarzuciła mu ręce na szyję. 

- I tak już coś podejrzewają - powiedziała. Na twarzy Olivera zagościł kokieteryjny uśmiech. 

- O nie - burknęła Rose, czytając mu niemal w myślach - Nie będziemy tego robić tutaj. 

Westchnął z niezadowoleniem. Ich dyskusję przerwał dzwoniący telefon. Rose oparła głowę o tors Olivera i jęknęła. Chłopak sięgnął po telefon do tylnej kieszeni spodni dziewczyny. Wyciągnął go i spojrzał na ekran. 

- Prescott - rzucił chłodno. 

- O cholera. Moje spotkanie - przypomniała sobie. W międzyczasie chłopak włożył koszulkę. 

- Muszę iść - stwierdziła. Widząc obrażoną minę Olivera, dodała:

- Przyjdź wieczorem. 

- Może - burknął cicho. 

- Jak nie przyjdziesz, będę cię nękać - obiecała. Pocałowała go w policzek i czym prędzej pobiegła do sali konferencyjnej. 

*Alex*

Byli w trakcie spotkania, gdy drzwi otwarły się gwałtownie i do środka wtargnęła Rose. Była inna. Jej włosy były w totalnym nieładzie, szminka nieco rozmazana. Pośpiesznie wygładziła ubranie, przeprosiła za spóźnienie i zajęła miejsce obok niego. Wydawała się rozkojarzona. Podczas przemowy jednego z mężczyzn, Rogera, Alex nachylił się w stronę dziewczyny. Pocałował ją szybko w policzek i delikatnie starł kciukiem resztki rozmazanej szminki. Gdy odsunął się od Rose, rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, więc mrugnął do niej. Po chwili skupił uwagę na pliku dokumentów leżących przed nim. Nie miał zielonego pojęcia, o czym opowiadał Roger, wiedział jednak, że wkrótce sam będzie musiał zabrać głos... 

- Dwie grupy: wywiadowcza i pierwszego ataku. Wiemy, że wróg znajduje się w pobliżu. Możliwe, że nas obserwują. Zwiększymy liczbę wartowników. Warty przed bramą główną, zmienni usypiacze w lesie - mówił Scott Howe. 

- Usypiacze? - wtrącił ktoś. 

- Ludzie, pozbywający się od razu ewentualnych wrogów - wyjaśnił Seth. 

- No dobrze, co dalej? - spytała jakaś kobieta. 

- Czekamy. Atak z polecenia dwóch osób: mojego lub Setha. Nikogo więcej - dodał Scott. Alex poczuł, jak Rose obok niego zaciska palce na blacie stołu. Spojrzał prędko na jej ojca i posłał mu porozumiewawcze spojrzenie. 

- Dzieci i młode kobiety zostają w salonie, skupieni w jednym miejscu. Reszta bez dyskusji podlega wzięciu udziału w misjach - oznajmił mężczyzna - Oddział usypiaczy wyrusza za dziesięć minut. W jego skład wchodzą wampiry pod dowództwem Alex' a. Grupa wywiadowcza to Roger, Mike, Mia, Dylan... Pełen raport za dwie godziny. Alex, twoja grupa ma działać dyskretnie. Koniec spotkania. Pamiętajcie, jaki jest cel. 

Wszyscy po kolei opuszczali pomieszczenie, tylko Rose nie poruszyła się nawet o milimetr. Alex zawahał się. Za niecałe dziesięć minut miał opuścić teren. Przykucnął obok fotela przyjaciółki. 

- Nie martw się. Szybko ich schwytamy i będzie po sprawie - stwierdził. 

- Nie tym się martwię - powiedziała, a po chwili Alex ujrzał jak jej tęczówki płoną ognistą czerwienią. Zacisnął powieki, próbując zapanować nad oddechem. Jeśli jej ulegnie... Otworzył oczy i potarł kciukiem jej policzek. 

- Będziesz bezpieczna. To najważniejsze - oznajmił cicho i wyszedł. 

Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz