46.

66 6 0
                                    

*Chloe*

Dźwięk walizki obijanej o krawężnik rozniósł się po lesie. Czternastoletnia dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na ogromny budynek, który przez całe życie nazywała domem. William stojący przed nią zawahał się. Zerknął na dzwonek i nacisnął guzik. Nieprzyjemny pisk rozbrzmiał za ścianą. Po kilku sekundach drzwi otworzyły się gwałtownie i pojawiła się w nich znajoma twarz. Widząc Aarona, Chloe zdusiła w sobie chęć rzucenia mu się na szyję. Tak bardzo tęskniła za całym gangiem. Ponad ramieniem chłopaka dostrzegła Leilę, mierzącą do nich z łuku. 

- Leila, co ty wyprawiasz? - rzuciła Iris głośno. 

- Cofnijcie się - warknął Aaron. Wykonali więc polecenie. 

- Co to znaczy? - spytał William, wskazując na wrogie przyjęcie wampirów. 

- To wasza wina - odezwał się ktoś nagle. Obok Aarona pojawiła się niespodziewana postać. 

- Giana - szepnęła Chloe. William odruchowo zasłonił ją sobą. 

- Rose próbowała mnie zabić, a wy tylko patrzyliście... - dodała Giana. 

- Co?! - warknęła Iris. 

- Jesteście tak samo źli, jak ona - oznajmiła Giana. Iris zrobiła krok do przodu. 

- Chcesz wiedzieć, gdzie się chowa największe zło? 

Chloe zacisnęła palce na koszuli ciemnowłosego wampira. 

- Wynoście się stąd - rozkazała Leila, nie spuszczając wzroku ze strzały. 

- To jest nasz dom! - zaprzeczyła blond wampirzyca. 

- Iris - upomniał ją William. Nie było sensu się spierać. Zabrali swoje rzeczy i powoli ruszyli w stronę lasu. Zanim odeszli, Chloe obejrzała się przez ramię. Była pewna, że ujrzała szyderczy uśmiech Giany. 

*Rose*

- Wiesz, jak poznać miłość swojego życia? - spytała ją kiedyś Miriam, dziewczyna w jej wieku ze stada. Rose miała zaledwie trzynaście lat i nie za wiele wiedziała na ten temat. Ponieważ Rose się nie odezwała, Miriam kontynuowała:

- Nie możesz przestać o nim myśleć. Często się z nim kłócisz, ale też godzisz. Rzadko się w czymś zgadzacie i musicie zawsze ustąpić. Nie znosisz, gdy cię okłamuje. Często cię wkurza, ale i tak nie możesz bez niego wytrzymać. Jest twoim najlepszym przyjacielem, sojusznikiem, prawą ręką, powodem do radości i smutku. A ty stawiasz jego dobro ponad swoje...

W pewnym momencie Rose przestała jej słuchać. 

- Mam nadzieję, że też znajdziesz taką miłość. Pomożesz mi wybrać suknię na ślub z Deanem? - usłyszała po chwili. Dziewczynka zakrztusiła się powietrzem. Później starała się opanować mdłości na wieść o planach rówieśniczki. 

Siedziała właśnie na kanapie, wpatrując się w przeciwległą ścianę, gdy drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wpadło świeże powietrze. 

- Tlenu, błagam - usłyszała znajomy głos wampirzycy. Następnie odgłos ciągniętej walizki po podłodze. Odwróciła się i ujrzała ciemnowłosą głowę. 

- Chyba jednak skorzystamy z twojej propozycji - stwierdził William i ruszył do sypialni. Iris zniknęła w kuchni, a Chloe przeciągnęła swoją walizkę przez salon. 

- Mam nadzieję, że masz broń - powiedziała dziewczynka. 

- Broń? - powtórzyła Rose. 

- Tak. Leila prawie zabiła nas łukiem... Czekaj, chyba tak się nie da. 

- Dlaczego? 

- Nie mam pojęcia... Ale może ma to coś wspólnego z twoim największym wrogiem... A tak przy okazji, Giana właśnie się u nich zadomowiła. 

***

Informacja o powrocie Giany do Forest Grades w najmniejszym stopniu nie ucieszyła Howe. Liczyła, że tu znajdzie spokój. Uwolni się od tych wszystkich problemów. Podniosła kilka kamyków z ziemi i cisnęła je w stronę drzew. Była przeklęta. Dlaczego nie mogła spędzić choćby jednego dnia w spokoju? 

- Co sądzisz? - spytała Miriam, ciągnąc długą białą suknię po ziemi. Włożyła szpilki matki i górowała kilka centymetrów nad Rose. 

- Jeszcze kolczyki - mruknęła dziewczynka, przeciągając się na łóżku. Spojrzała na odbicie Miriam w lustrze. Każdy chłopak w stadzie się za nią oglądał. W porównaniu z nią Rose wyglądała jak żebraczka. Włosy wiecznie w nieładzie, poobgryzane paznokcie i pomięte ubrania. Przyduża bluza i zniszczone spodenki były jej ulubionym strojem. 

- Myślisz, że Deanowi się spodoba? - rzuciła dziewczynka z przejęciem. 

- Przekonajmy się - zaproponowała Rose, ciągnąc przyjaciółkę na korytarz. Dean Archibald siedział w bibliotece. Czytał książkę, podpierając łokcie na stoliku. Miał na nosie ciemne oprawki okularów. Powiedział kiedyś Rose, że przez to czuje się mądry. Rose parsknęła cicho, tym samym odrywając Deana od zajęcia. Chłopiec spojrzał na nią, po czym zlustrował wzrokiem Miriam. 

- Wyglądasz dziwnie - oznajmił krótko. 

- Nie podo... Masz rację. Zaraz wrócę. Muszę się przebrać - stwierdziła trzynastolatka i wyszła. Gdy zostali sami, Rose zaśmiała się pod nosem. 

- Co? - rzucił Dean, zamykając książkę. 

- Miałeś powiedzieć, że wygląda ładnie - wyjaśniła. 

- Dlaczego? 

- Och, ty nic nie rozumiesz? 

- Wytłumacz mi. 

- Nie mogę. I chyba te okulary ci nie pomagają. 

- Wręcz przeciwnie. Rozmawiałem dziś z dziesiątkami dziewczyn. 

- Hm, uważaj, bo uwierzę. 

Dean nic nie dodał, więc dziewczyna ruszyła do wyjścia. 

- Howe! - krzyknął za nią - Twoja stylówka bardziej mi się podoba!

Tym właśnie sposobem Rose Howe straciła swoją jedyną przyjaciółkę. 

***

Upewniwszy się, że nikt jej nie podsłucha, Rose wyciągnęła telefon i wybrała numer. Niestety, odezwała się poczta głosowa. Zrezygnowana miała już wsunąć iPhone' a do kieszeni, kiedy rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Odebrała połączenie. 

- Dzwoniłaś - usłyszała surowe powitanie. 

- Chyba mam coś, co należy do ciebie - oznajmiła, ściskając w dłoni owy przedmiot. 

- Tak? - rzucił rozmówca. 

- Pytanie tylko, czy chcesz to odzyskać - dodała. 

Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz