*Oliver*
Przerzucił gofra na talerz i polał go sosem.
- Śmietana? - rzucił, patrząc na Max' a.
- Śmietana - potwierdził chłopiec. Oliver dodał jeszcze truskawki i postawił dwa talerze na stole.
- Smakowicie pachnie - oznajmiła Eve, wchodząc do pomieszczenia.
- Zrobić ci jednego? - zaproponował chłopak.
- Nie, dzięki. Calvin zabiera mnie na śniadanie do miasta... Właśnie chciałam spytać... - powiedziała brunetka. W tej samej chwili usłyszeli trzask drzwi wejściowych i do kuchni weszła Holly. Ukradła z talerza przyjaciela truskawkę i wrzuciła ją do ust.
- Cześć, Holly. Biegałaś? - powiedziała Eve.
- Tak. Świetna pogoda - stwierdziła dziewczyna. Oliver odwrócił wzrok od jej mokrych ubrań i postanowił skupić się na Eve.
- Właśnie chciałam spytać, czy nie mielibyście nic przeciwko, jeśli byśmy wyjechali na weekend z Calvinem? Mamy rocznicę i ... no wiecie - rzuciła Eve.
- Spoko. Bawcie się dobrze - odpowiedziała Holly i oparła się o blat.
- Dzięki. Kochani jesteście. Dobra idę, bo Calvin jeszcze się rozmyśli - powiedziała z radością brunetka.
Oliver popatrzył na brata.
- Max, gdzie mój gofr? - burknął.
- Co ja na to poradzę, że był smaczny - usprawiedliwiał się chłopiec. Holly zaśmiała się, tym samym przykuwając uwagę Olivera. Chłopak wciąż miał przed oczami wczorajszą scenę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- Idę wziąć prysznic - rzuciła i zniknęła za rogiem.
- Oliver, zrobisz mi jeszcze jednego gofra? - poprosił go brat.
- Jasne - mruknął ten.
***
Ledwo potrafił się powstrzymać. Unikanie przyjaciółki było dla niego katorgą. Przyjaciółki - czy tak miał ją dalej nazywać. Kim obecnie dla siebie byli?
Większość dnia spędził grając gry z Max' em i Jasonem, czyszcząc swój motor lub biegając po lesie. Chociaż nawet robiąc to ostatnie, musiał być bardzo ostrożny. Gdy przed zachodem słońca wrócił z lasu, zajrzał do garażu. Przydałoby się tu posprzątać - stwierdził. Sięgnął po karton stojący na najwyższej półce, gdy nagle poczuł, że ktoś za nim stoi. Obrócił się gwałtownie.
- To ty - westchnął na widok dziewczyny, której unikał.
- Gdzie byłaś? - spytał, widząc kilka liści w jasnych włosach. Odruchowo zaczął je wyciągać.
- W lesie - odpowiedziała, wbijając swoje świecące niebieskie oczy w jego twarz. Gdy skończył, rozejrzała się po pomieszczeniu. Oliver w międzyczasie podszedł do guzika zamykającego bramę garażu i nacisnął go. Zostali oddzieleni od świata. Holly oparła się o maskę czarnego Porsche.
- Co? - rzuciła, widząc, że Oliver wciąż się na nią gapi.
- Wydajesz się inna - oznajmił.
- Inna? - powtórzyła.
- Yhm - mruknął i podszedł do niej. Stykali się niemal nosami. Holly Evans pierwsza wykonała krok. Jedną rękę włożyła do tylnej kieszeni jego jeansów, a drugą pogładziła jego policzek. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył...
- Nie mogą zobaczyć nas razem - powiedział Oliver cicho.
- Wiem - stwierdziła dziewczyna, ale mimo tego i tak go pocałowała, zarzucając mu ręce na szyję. Tego dnia Oliver uświadomił sobie, że po raz drugi już złamał obietnicę, o którą dziewczyna poprosiła go kiedyś w liście.
*William*
Spojrzał na zegarek. Czekał już trzydzieści minut na dziewczynę. Wyciągnął telefon i wysłał do niej wiadomość. Holly Evans zawsze była na czas, nigdy się nie spóźniała. Chciał zostawić jej wiadomość w leśniczówce, ale istniało ryzyko, że przechwycą ją Cora albo James. A na to nie mógł pozwolić.
- Gdzie jesteś, Holly Evans? - rzucił w przestrzeń. Wydawało mu się, że usłyszał jakiś szmer po prawej stronie.
- Holly?
Cisza.
- Kto tam jest?
Nikt się nie odezwał. Po chwili zza drzew wyłoniła się ciemna postać. Po kształcie William rozpoznał, że to mężczyzna. Gdy obcy pojawił się w świetle księżyca, wampir rozpoznał jego twarz.
- Aaron?
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...