21.

117 4 0
                                    

*Oliver*

Przerzucił gofra na talerz i polał go sosem. 

- Śmietana? - rzucił, patrząc na Max' a. 

- Śmietana - potwierdził chłopiec. Oliver dodał jeszcze truskawki i postawił dwa talerze na stole. 

- Smakowicie pachnie - oznajmiła Eve, wchodząc do pomieszczenia. 

- Zrobić ci jednego? - zaproponował chłopak. 

- Nie, dzięki. Calvin zabiera mnie na śniadanie do miasta... Właśnie chciałam spytać... - powiedziała brunetka. W tej samej chwili usłyszeli trzask drzwi wejściowych i do kuchni weszła Holly. Ukradła z talerza przyjaciela truskawkę i wrzuciła ją do ust. 

- Cześć, Holly. Biegałaś? - powiedziała Eve. 

- Tak. Świetna pogoda - stwierdziła dziewczyna. Oliver odwrócił wzrok od jej mokrych ubrań i postanowił skupić się na Eve. 

- Właśnie chciałam spytać, czy nie mielibyście nic przeciwko, jeśli byśmy wyjechali na weekend z Calvinem? Mamy rocznicę i ... no wiecie - rzuciła Eve. 

- Spoko. Bawcie się dobrze - odpowiedziała Holly i oparła się o blat. 

- Dzięki. Kochani jesteście. Dobra idę, bo Calvin jeszcze się rozmyśli - powiedziała z radością brunetka. 

Oliver popatrzył na brata. 

- Max, gdzie mój gofr? - burknął. 

- Co ja na to poradzę, że był smaczny - usprawiedliwiał się chłopiec. Holly zaśmiała się, tym samym przykuwając uwagę Olivera. Chłopak wciąż miał przed oczami wczorajszą scenę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. 

- Idę wziąć prysznic - rzuciła i zniknęła za rogiem. 

- Oliver, zrobisz mi jeszcze jednego gofra? - poprosił go brat. 

- Jasne - mruknął ten. 

***

Ledwo potrafił się powstrzymać. Unikanie przyjaciółki było dla niego katorgą. Przyjaciółki - czy tak miał ją dalej nazywać. Kim obecnie dla siebie byli? 

Większość dnia spędził grając gry z Max' em i Jasonem, czyszcząc swój motor lub biegając po lesie. Chociaż nawet robiąc to ostatnie, musiał być bardzo ostrożny. Gdy przed zachodem słońca wrócił z lasu, zajrzał do garażu. Przydałoby się tu posprzątać - stwierdził. Sięgnął po karton stojący na najwyższej półce, gdy nagle poczuł, że ktoś za nim stoi. Obrócił się gwałtownie. 

- To ty - westchnął na widok dziewczyny, której unikał. 

- Gdzie byłaś? - spytał, widząc kilka liści w jasnych włosach. Odruchowo zaczął je wyciągać. 

- W lesie - odpowiedziała, wbijając swoje świecące niebieskie oczy w jego twarz. Gdy skończył, rozejrzała się po pomieszczeniu. Oliver w międzyczasie podszedł do guzika zamykającego bramę garażu i nacisnął go. Zostali oddzieleni od świata. Holly oparła się o maskę czarnego Porsche. 

- Co? - rzuciła, widząc, że Oliver wciąż się na nią gapi. 

- Wydajesz się inna - oznajmił.

- Inna? - powtórzyła. 

- Yhm - mruknął i podszedł do niej. Stykali się niemal nosami. Holly Evans pierwsza wykonała krok. Jedną rękę włożyła do tylnej kieszeni jego jeansów, a drugą pogładziła jego policzek. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył... 

- Nie mogą zobaczyć nas razem - powiedział Oliver cicho.

- Wiem - stwierdziła dziewczyna, ale mimo tego i tak go pocałowała, zarzucając mu ręce na szyję. Tego dnia Oliver uświadomił sobie, że po raz drugi już złamał obietnicę, o którą dziewczyna poprosiła go kiedyś w liście. 

*William*

Spojrzał na zegarek. Czekał już trzydzieści minut na dziewczynę. Wyciągnął telefon i wysłał do niej wiadomość. Holly Evans zawsze była na czas, nigdy się nie spóźniała. Chciał zostawić jej wiadomość w leśniczówce, ale istniało ryzyko, że przechwycą ją Cora albo James. A na to nie mógł pozwolić. 

- Gdzie jesteś, Holly Evans? - rzucił w przestrzeń. Wydawało mu się, że usłyszał jakiś szmer po prawej stronie. 

- Holly?

Cisza.

- Kto tam jest?

Nikt się nie odezwał. Po chwili zza drzew wyłoniła się ciemna postać. Po kształcie William rozpoznał, że to mężczyzna. Gdy obcy pojawił się w świetle księżyca, wampir rozpoznał jego twarz. 

- Aaron? 






Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz